Nowenna do Dziewicy Maryi (Życie Maryi od Ofiarowania do Wniebowzięcia)
Nowenna do Dziewicy Maryi
Rozważamy życie Maryi od Ofiarowania w świątyni do Jej Wniebowzięcia
Nowennę można odmówić w dowolnym czasie, najlepiej przed świętem czy wspomnieniem maryjnym.
Dzień pierwszy
Rozważanie
W pierwszym dniu rozważamy czas od momentu, gdy Najśw. Maryja Panna została zaprowadzona do świątyni aż do zwiastowania anielskiego. Pierwszą cechą, którą rozważymy, to głęboka pokora, którą miała w sercu i w zwyczajach, uważając się za najbardziej nędzną ze wszystkich, nie tylko w świątyni, ale również na całym świecie. Pomyślmy także o wielkim milczeniu, które zachowywała, ponieważ mówiła tylko wtedy, gdy była wielka konieczność. Pomyśl o tym, że nigdy nie była bezczynna, ale zawsze robiła coś dobrego, kiedy nie była fizycznie zajęta modlitwą. Kiedy przebywała w świątyni, modliła się z tak wielką żarliwością i z pragnieniami rozpalonymi Bożą miłością, że kiedy odchodziła z modlitwy, wydawało się, że z Jej dziewiczej twarzy wychodziły jaśniejące promienie, dlatego każda osoba, która Ją obserwowała, starała się czynić dobro i wystrzegać się zła.
Rozważmy też Jej głęboką czystość, nie tyle ze względu na nieskazitelne obyczaje i spojrzenia, ale także z powodu złożonego ślubu i mocnego postanowienia zachowania dziewictwa.
Gdy była w wieku zamążpójścia, kapłan ze świątyni chciał Ją wydać za mąż, czym była bardzo zaniepokojona; jednakże, przeczuwając wolę Bożą, zgodziła się przyjąć Józefa za oblubieńca, jak Bóg zarządził, i zawrzeć z nim małżeństwo, z wielką bojaźnią Boga i z gorliwością o swoją uczciwość. Dlatego też oddała się modlitwie z jeszcze większą żarliwością, starając się o jeszcze głębszą pokorę.
Gdy była cała przemieniona w Bożą miłość, bardziej niż zwykle, objawił Jej się anioł Gabriel, pozdrawiając Ją w nowy sposób, to znaczy: Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan jest z Tobą (Łk 1,28). Była całkowicie oszołomiona jego pozdrowieniem, odpowiadając na słowa anioła w sposób bardzo roztropny.
Pomyślmy, z jaką pokorą i bojaźnią przyjęła tyle i tak wielkie tajemnice, związane z poczęciem Syna Wszechmogącego Boga, które dokonało się za sprawą Ducha Świętego. Jak wielką żarliwością i miłością zostało rozpalone Jej Serce, gdy tak wiele otrzymała, a szczególnie samego Bożego Syna. A kiedy przez dziewięć miesięcy nosiła Go w łonie, Jej miłość i wdzięczność wzrastały ku nieskończoności i rozlewały się w adoracji tego maleńkiego Boga, poczętego w Jej przeczystym łonie, utworzonego z Jej dziewiczego ciała i krwi, co przekraczało Jej ludzkie pojmowanie, i tylko w stanie mistycznego uniesienia i ekstazy dawało zrozumienie nieskończonej miłości Boga i urzeczywistniało się w pragnieniu przytulenia Go do własnego niepokalanego Serca i trzymania Go w swoich najświętszych ramionach.
Dzień drugi
Drugiego dnia rozważamy w jak wielkiej i nieogarnionej sferze miłości była Najświętsza Dziewica tej najświętszej nocy, kiedy urodziła Syna Ojca Przedwiecznego, a gdy Go urodziła, z jaką czcią Go adorowała, a później wzięła na ręce, przytulając i całując z tak wielką miłością i czułością, że Jej dusza rozpływała się w bezgranicznym oceanie miłości. Pomyślmy, jak umocniona przez Ojcowski majestat i przez Jezusa, Jej Syna, i przez Ducha Świętego, i przez anielskie chóry, które były tam obecne, słodko owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie (Łk 2,7) między dwoma zwierzętami, to jest wołem i osłem (por. Iz 1,3), wypełniając tym wszystkie proroctwa, które Go zapowiadały. Zobaczmy następnie, jak słodko Go karmiła, a Dzieciątko, ssąc mleko, zdawało się ssać miłość z samego Serca Bożej Matki. O Królowo miłująca, jakże nie umarłaś z miłości, widząc siebie karmiącą Jezusa swoją piersią?
Zobaczmy także, jak Go prowadziła - w ósmym dniu dała Go obrzezać, według tego, co Bóg nakazał w Prawie żydowskim (por. Łk 2,21), i wielce współczuła tej udręce i męce doznawanej przez Syna w tak młodym wieku, dlatego gorzko płakała, pieszcząc Go ciepłymi słowami i uściskami. Później rozważmy, z jaką radością przyjęła Trzech Króli w koronach i ich dary (por. Mt 2,11). Prośmy następnie naszą Królową, by nam pozwoliła każdego dnia dawać i ofiarować duchowo Jej Synowi te trzy dary: świętą miłość do Boga i bliźniego, którą oznacza złoto, będące najbardziej szlachetnym z metali; a miłość jest najbardziej godną cnotą, która istnieje, również dlatego, że bez niej żadna inna cnota nie jest wystarczająca, by odnieść jakąś korzyść duchową. Także pokornymi modlitwami błagajmy Maryję Dziewicę, by wyprosiła nam łaskę ofiarowania Jej Boskiemu Synowi Jezusowi daru wonnego kadzidła, to jest świętej i pobożnej modlitwy i pobożności, polegającej na zachowaniu zarówno w umyśle, jak i w sercu, przez nader obfitą pobożność i medytację, wszystkich tajemnic Pana Jezusa, Jej Syna. Prośmy Ją serdecznie również o to, aby nam pozwoliła przedstawić Jej jednorodzonemu Synowi Jezusowi umartwienie wszystkich uczuć, które oznacza mirra, gdyż jest mocna i gorzka. Lecz jeśli dla kogoś z nas takie umartwienie byłoby nie do zniesienia, to Jezus, Pan nieba i ziemi, przedstawia nam swoją naukę i mówi:
"O duszo moja, jeśli chcesz umartwić twoje oczy, popatrz na Moje łagodne i jaśniejące oczy, które dla twej miłości w czasie Mojej Męki były zawiązane odrażającą opaską, bym cierpiał i był wyszydzony.
Gdybyś też rozkoszowała się w słuchaniu próżnych i nieużytecznych rzeczy i gdyby sprawiały ci przyjemność ludzkie pochwały, a byłoby dla ciebie za ciężkie być ganioną i znieważaną słowami, pomyśl, że moje uszy słyszały obelgi; wiedz przeto, że byłem nazwany Synem cieśli (por. Mt 13,55), bo uważano, że byłem zrodzony z Józefa, który zajmował się stolarstwem, a nie brano pod uwagę, że Mój początek był wieczny i tak bardzo wielki, że Pismo Święte mówi: "Któż może opisać Jego pochodzenie?" (por. Iz 53,8).
Cierpiałem również, gdy nazywano Mnie pijakiem, uwodzicielem ludu, bluźniercą (por. Mt 11,19; 26,65; Łk 23,2) i obrażano Mnie innymi zniewagami i oszczerstwami, które wypowiadano w Mojej obecności.
Także kiedy będziesz chciała pohamować podnietę łakomstwa, pomyśl, jak byłem napojony octem i żółcią, jak to było przepowiedziane o Mnie przez proroka Dawida: I dali Mi żółć jako pokarm! A gdy byłem spragniony, poili Mnie octem (Ps 69,22). I tak, gdy będziesz rozważać wszystkie Moje męki i cierpienia, które przyszedłem wycierpieć z miłości do ciebie, nie będzie dla ciebie uciążliwe, co więcej, będzie ci miłe pohamowanie wszystkich twoich uczuć z miłości do Mnie, kiedy będziesz patrzeć na Mnie, twojego Pana".
Wracając do rrozważań o Bogarodzicy, pomyślmy, jak przebywała przez czterdzieści dni w tym miejscu tak nędznym i pogardzanym, by wypełnić nakazy Prawa. Na końcu pomyślmy o tym, gdy ofiarowywała swego Syna Jezusa w świątyni, z jaką radością niosła Go w ramionach, będąc Matką i jednocześnie Dziewicą, i oddała Go w ramiona świętego proroka Symeona. A czcigodny starzec, widząc Królową niebieską, w duchu proroczym tak Jej powiedział: A Twoją duszę miecz przeniknie (Łk 2,35), co znaczyło: Twój Syn będzie jak nóż, który przeniknie Twoją duszę, i od tamtego momentu, na myśl o tym, jak wielu odrzuci Jej Syna, cierpiała Jej dusza. Współczuj Jej i płacz razem z Nią, aż do czas wielkiego wydarzenia, kiedt po gorzkiej i cierpkiej Męki, sam Pan otrze z naszych twarzy wszelkie łzy, wszelki płacz i wszelki lament.
Dzień trzeci
W trzecim dniu rozmyślajmy, jak Dziewica musiała uciekać ze swoim malutkim Jezusem i pielgrzymować, a to dlatego, że Herod chciał zabić Jej Synka.
Jej cierpienia, utrapienia i trudy już zaczęły wzrastać, gdy szła do Egiptu, jak Józefowi nakazał anioł, wyruszając nocą, w czasie zimy. Pomyślmy, jak znosiła zimno i dotkliwy brak wszystkiego, bo była uboga i nie miała wystarczającej liczby ubrań i innych środków albo szat, by się okryć. Nie mówiąc o jedzeniu, bo nie miała nic innego, jak tylko trochę chleba i wody, a gdy znajdowała jakieś źródło, tam zaspokajała swe pragnienie; i takie było Jej jedzenie i "wyszukane potrawy". Jej Synkowi niepotrzebne było żadne jedzenie, bo był tak malutki, że ssąc mleko, tylko tym się żywił. A gdy dotarła do wielkiego miasta w Egipcie, zupełnie wyczerpana podróżą i zmęczona, nie mając tam przyjaciół lub krewnych, niekiedy musiała z konieczności podejmować służbę u jakiejś dobrej osoby, by mieć gdzie mieszkać. Przebywała tam siedem lat jako obca i emigrantka (por. Hbr 11,13; 1 P 2,11), w wielkim ubóstwie i niedostatku. Gdy upłynęło siedem lat, na rozkaz anioła wróciła do swego miasta. I gdy przedtem Dziewica odbyła podróż z wielką czułością ze swoim Synem Jezusem, który, niesiony przy piersi przez swoją Matkę i niekiedy przez Józefa, nie cierpiał zmęczenia z powodu wędrówki, teraz w drodze powrotnej całą tę drogę szedł i z powodu tego trudu Boża Matka odczuwała wielkie współczucie dla Niego, biorąc pod uwagę Jego młody wiek i to, że był z natury delikatny.
W końcu pomyślmy o tym, jak, wróciwszy do swego miasta, bez zapasowej odzieży i bez żadnej wygody, mieszkała w ubogim i małym domu ze swym Synem i z Józefem z wielką miłością i pokorą, nie chodząc tu i tam do przyjaciół czy krewnych, z wyjątkiem dni, kiedy wypadały święta żydowskie i uroczystości w świątyni, według nakazu Bożego. Szczególnie jednego razu, gdy szła na wielkie święto do Jerozolimy z Jezusem i z Józefem, Bóg tak zrządził i sprawił, że w drodze powrotnej do domu nie było z Nią Jezusa. Bardzo tym zatroskana szybko wróciła, by Go szukać, a nie znalazłszy Go, gorzko płakała. Trzeciego dnia odnalazła Go wśród uczonych w Piśmie i z bólem serca zapytała Go: Synu, czemuś nam to uczynił? (Łk 2,48) - jakby mówiła: "O Synu, czemuś to uczynił, że Ja i Twój ojciec szukaliśmy Ciebie z tak wielkim strapieniem i męką?". Pan Jezus, odpowiadając swej drogiej Matce, rzekł: Czemużcie Mnie szukali? (Łk 2,49). A wówczas Dziewica Matka wzięła ukochanego Syna i przytulając Go, i całując z wielką czułością, zaprowadziła Go z powrotem do swego ubogiego domu, gdzie przebywał z Nią aż osiągnął wiek, w którym rozpoczął swoją wielką misję.
Dzień czwarty
W czwartym dniu rozmyślajmy, jak po szczęśliwym odejściu z tego świata Józefa, Maryja Matka została z ukochanym Synem, jedynym Towarzyszem i jedyną Pociechą. Ale to tak wyglądało tylko z ludzkiego punktu widzenia, gdyż w duchowym wymiarze Dziewica Matka nie była już sama, ale w towarzystwie całego nieba: byli z Nią Ojciec i Syn, i Duch Święty, byli z Nią święci aniołowie, którzy kontemplowali tę wielką głębię pokory.
Rozważajmy, z jak wielkim szacunkiem i z jaką miłością Najśw. Maryja Panna służyła swemu Synowi, z jaką słodyczą na Niego patrzyła, jaką Oboje tworzyli jedną wspólnotę, sieddząc przy ubogim stole, z kilkoma kawałkami chleba i małym dzbankiem wody.
Pomyślmy, jak wielką troską Go otaczała. Kiedy On udawał się na spoczynek, Maryja Dziewica z wielką miłością okrywała Go kawałkami sukna, a gdy wstawał, z podobną troską podawała Mu płaszcz. I z tak samo wielką miłością i z szacunkiem spełniała inne posługi, których potrzebował w swojej ziemskiej egzystencji.
O Dziewico Najświętsza, ileż razy, podczas gdy On spał, kontemplowałaś Go, a On dla pociechy ukazywał Ci promienie swej Boskości, szczególnie kiedy się modlił. Jakże byłaś radosna i szczęśliwa, przemierzając galilejskie i judzkie ziemie w towarzystwie tak drogiej Obecności, a jak bardzo byłaś strapiona, kiedy Twój Syn Jezus się oddalał. Dziękujemy Ci za wszystkie posługi, które spełniłaś z miłosci do naszego Pana Jezusa.
Dzień piąty
W piątym dniu rozmyślajmy, jakiej pociechy doznała Dziewica, kiedy dobry Jezus zaczął głosić Ewangelię, widząc, że Ojciec Przedwieczny nie chciał, aby Jego umiłowany Syn pozostawał nadal ukryty przed ludźmi, ale żeby się objawił przez swe nauki i cuda, znosząc trudy przechodzenia z jednej okolicy do drugiej. Najsłodsza Dziewica wiele razy chodziła, aby słuchać Go, jak przemawiał, i z wielką miłością i szacunkiem słuchała Jego słów.
Pomyślmy także, iż wiele razy widziała Go cierpiącego wielki niedostatek i przez to smuciła się w swoim duchu. Rozważajmy również chwile, w których widziała Go prześladowanego przez Żydów, którzy gardzili Jego naukami, cudami i wszelkimi innymi Jego czynami, a dla wyrażenia swej pogardy wobec Niego, nazwali Go zwodzicielem ludu, oszustem, opętanym, bluźniercą i obrażali Go wieloma innymi zniewagami, a podstępnymi pytaniami chcieli Go zdyskredytować i ośmieszyć. Pomyślmy, jak nieznośną z tego powodu Matka czuła udrękę, bo dobrze wiedziała, kim On jest. A im lepiej znała Jego mądrość i niewinność, tym większe współczucie miała dla Niego. Pomyślmy, jak wiele razy, kiedy Królowa niebios rozważała obrazę, której doznawał Boski Majestat Jej umiłowanego Syna, Jej oczy zalewały się łzami.
W końcu rozważajmy, jak wielkiego bólu i smutku doznawała Matka, kiedy widziała starania Żydów, by zabić Jej Syna Jezusa, i w ten sposób poznajmy, iż Ona na tym świecie miała tylko zmartwienia i męki z powodu miłości do Syna. Podobnie i On znosił wszystko z miłości do nas i dla wynagrodzenia za nasz grzech. Trzeba więc wiedzieć, że jak Królowa niebieska z naszego powodu znosiła wiele cierpień, zmartwień, trudów, niedostatków i utrapień, tak samo my, aby wyrazić wdzięczność, jesteśmy zobowiązani do tego, by żałować i gorzko płakać w czasie, gdy jesteśmy na tym świecie, by wyrazić wielkie i głębokie współczucie tak Synowi, jak i Matce.
Dzień szósty
W szóstym dniu kontemplujmy z bólem serca, ze smutkiem w duszy i z obfitymi łzami okropne widowisko i dotkliwą hańbę, którą przeżywała udręczona Matka, widząc swojego Syna Jezusa, jak wisiał na drzewie krzyża. Rozważmy dobrze Jej cierpienia, płacz i lament, które płynęły bardziej w sercu niż z ust, gdyż z powodu głębokiego bólu, który odczuwała, wiele razy traciła głos. I przez ten nieznośny ból pojawiły się również krwawe łzy na Jej anielskim obliczu, tak iż niekiedy zdawało się, że pękło Jej najczystsze i kochające Serce. Także ci nieliczni wybrani, którzy byli przy Niej, Jan i Maria Magdalena, i Jej siostry, czasem płakali bardziej nad Matką niż nad Synem. A kiedy na krótki moment przychodziła do siebie, słabym głosem i z sercem udręczonym pytała: "Wszyscy zdążający drogą przyjrzyjcie się, patrzcie, czy jest boleść podobna do tej, co mnie przytłacza?" (Lm 1,12). Obecni podtrzymywali Ją słodko, pocieszając Ją słowami i, najlepiej jak tylko mogli, prowadząc Ją z trudem pod krzyż, gdyby jeszcze miała siłę, by wypowiedziała jakieś słowo, zanim dobry Jezus odda ducha. Dziewica, stojąc obok Syna, który wisiał na krzyżu, przybity gwoździami i cały napełniony boleściami i utrapieniami, tak że Ona, cała bolejąca i z obliczem zalanym krwawymi łzami, ledwie rozpoznawała, czy to był Jej Syn, Jezus, "wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic" (Iz 53,3). Jej Serce zdawało się być pęknięte, a Ona, słysząc ostatnie słowa swojego umiłowanego Syna, wołała: "O Synu mój najsłodszy, jak wielka jest Twoja miłość i miłosierdzie, że nawet w obliczu tak wielkiego cierpienia i tak wielkiej niesprawiedliwości, która nas dotknęła, prosisz Ojca niebieskiego o przebaczenie Twoim oprawcom i ludziom, którzy krzyczeli: «Precz, precz, ukrzyżuj Go!» (Łk 23,21), a w swoim niewypowiedzianym miłosierdziu dałeś raj łotrowi. Dzisiaj, Synu mój, zostałeś napojony żółcią i octem, «wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa» (Iz 53,3), a w miejsce Bożego Syna otryzmuję syna człowieczego... Dlatego słusznie mogę mówić z prorokiem: Jestem udręczona i bardzo upokorzona z powodu Ciebie, o ukochany mój Synu, udręczona z powodu cierpień, które widzę, że znosisz; upokorzona dlatego, że straciwszy Ciebie, mój najcenniejszy Skarb, nie mam już odwagi, by iść między ludzi, bo tam, gdzie wcześniej byłam szanowana przez liczne rzesze ze względu na Ciebie, dzisiaj przez cały lud jestem pogardzona i odrzucona, dlatego że straciłam Ciebie, Najdroższy Jezu, Synu mój" (por. Iz 21,3; Łk 9,22). Tak Dziewica Matka, wylewając gorzkie łzy, przeżyła ten pełen goryczy dzień w płaczu i żałości.
Na koniec rozważmy, jak Jezus został zdjęty z krzyża i położony na łonie udręczonej Matki. Wtedy odnowiły się wszystkie Jej żale, płacz i gorzkie szlochania. I Bolesna Matka, oglądając wszystkie członki Syna, widziała je wszystkie poranione i udręczone, a Jej ból był tak nieznośny, że nie była w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa i wydawała się być jakby umarła. Wówczas ze współczucia dla Matki Józef i Nikodem wzięli ciało Jezusa i według zwyczaju żydowskiego złożyli je w grobie. A osamotniona Matka tak przygnębiona i obolała wróciła do Jerozolimy. Jan zaprowadził Ją na górę Syjon, a Maria Magdalena poszła z Nią; podobnie siostry pzezacnej Matki nie chciały Jej opuścić, ale zostały z Nią przez cały ten czas, płacząc i wzdychając. Tak samo ty, duszo pobożna, kiedy oddasz się tej pobożnej medytacji nad Dziewicą Maryją, płacz i wzdychaj razem z Nią i z innymi niewiastami, które Jej towarzyszyły aż do świtu niedzielnego poranka.
Dzień siódmy
W siódmym dniu rozważajmy niezmierną radość, której doświadczyła Królowa niebios, gdy trwała na modlitwie, kontemplując tajemnicę zmartwychwstania, i zaczęła już odczuwać wesele i radość duchową, gdyż zdawało Jej się widzieć przechwalebną duszę, jak powracała w drogocenne ciało. I złączona przez Bożą miłość z Ojcowskim Majestatem, przynaglała ją, by przez swoją łaskawość szybko dokonała połączenia z ciałem; a będąc cała zajęta taką myślą, coraz goręcej pragnęła zobaczyć swego umiłowanego Jezusa. I zaraz Jej się ukazał, w pełni odświętny i chwalebny, i pełen blasku, otoczony rzeszą aniołów, mówiąc łagodnym i radosnym głosem: "Niech będzie Bóg uwielbiony, Moja droga i najsłodsza Matko". A Ona, słysząc ukochany głos i widząc Jego czcigodne oblicze, tak jaśniejące i pełne Boskości, natychmiast z szacunkiem oddała Mu pokłon, i przytulając Go słodko, powiedziała: "Na wieki, wieków. Amen".
Oczami duszy rozważajmy wszystkie gesty miłości i zbożne rozmowy, które Królowa niebios prowadziła ze swym zmartwychwstałym Synem. Następnie pomyślmy, jak Go widziała wstępującego do nieba - spójrzmy na Jej anielskie oblicze, mokre od najsłodszych łez, płynących ze wzruszenia z powodu Jego odejścia. Zmartwychwstały Jezus poprosił swoją najdroższą Matkę o błogosławieństwo, a Ona objęła Jego drogocenną głowę z szacunkiem i gorącą miłością, przycisnęła Go do swej piersi i przytuliła słodko, rozpływając się cała z miłości i czułości. Pozostali przez pewien czas w ten sposób przytuleni do siebie. Dobry Jezus Ją podtrzymywał, jako najukochańszą Matkę, a potem tak do Niej rzekł: "Moja droga i kochana Rodzicielko, proszę Cię, byś pozwoliła Mi odejść, jako że odwieczny Ojciec na Mnie czeka". Po tych słowach chwalebna Matka, jako osoba mądra i pragnąca chwały Jezusa, puściła Go. I wtedy uwielbiony Syn, po udzieleniu błogosławieństwa obecnym tam uczniom, którzy płakali ze wzruszenia i z miłości, jeszcze raz przytulił Matkę. Tym ostatnim gestem Syn przycisnął do siebie Jej Serce i udzielił Jej do tego stopnia promieni swej Boskości, że gdy pełen chwały Syn Jezus cofnął ku sobie swe najświętsze ramiona i zaczął powoli unosić się ku niebu, błogosławiona Matka ledwie to spostrzegła i była tak bardzo pochłonięta tym, co otrzymała, że wydawało się Jej, iż wznosi się razem z Synem.
Dobry Jezus użył tego łagodnego sposobu - to jest, by wznieść się tak delikatnie - ze względu na wybranych, którzy patrzyli na Jego wniebowstąpienie. A kiedy był tak wysoko, że nie mogli Go już widzieć, w mgnieniu oka wzleciał do tronu swego Majestatu. I natychmiast posłał anioła, żeby ich pocieszył w słowach: "Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba" (Dz 1,11). A Królowa nieba i ziemi, kiedy słyszała anielski głos, jakby przebudziła ze snu, przepełniona nieskończoną radością, rozważając chwałę i triumf swego uwielbionego Syna, powróciwszy na górę Syjon, czekała z wielką miłością i pragnieniem na przyjście Ducha Świętego.
Rozważmy jeszcze, że Królowa nieba pragnęła Ducha Świętego bardziej dla Apostołów i wszystkich wiernych, którzy byli i którzy mieli przyjść, niż dla siebie, ponieważ Ona była Nim cała wypełniona, i ropalona ogniem najwznioślejszych pragnień, oczekiwała, by ów Boski Pociesyciel jak najszybciej napełnił rodzący się Kościół Swą Boską miłością i mądrością. Gdy minęło dziesięć dni od wniebowstąpienia, zstąpił Duch Święty na Dziewicę Matkę i na tych, którzy przebywali w świętym Wieczerniku, pogrążeni w modlitwie i kontemplacji wielkich dzieł Boga. Czując się rozpaleni ogniem Bożego Ducha, wyszli na zewnątrz z wielkim zapałem, nie lękając się już żadnych prześladowań ani nawet śmierci, i poszli głosić "królestwo Boże i nauczając o Panu Jezusie Chrystusie" (Dz 28,31), nawracając narody do prawdziwej wiary, zgodnie z nakazem danym im przez Boskiego Mistrza, o którym Królowa Apostołów jako Matka Kościoła im przypominała. A Ona, posłuszna i pokorna nad wszelkie stworzenie, była tam, gdzie Ją umieścili święci Apostołowie, a zwłaszcza Jan Ewangelista, ponieważ przez dobrego Mistrza Jezusa została mu powierzona. I on, będąc prawdziwie posłusznym, nigdy Jej nie opuścił, służąc Jej zawsze we wszystkich potrzebach, chociaż mało Jej było potrzeba, bo Jej życie było w całości niebiańskie.
Dzień ósmy
W ósmym dniu rozważmy w swych sercach, jak Królowa nieba żyła przez 15 lat po zesłaniu Ducha Świętego aż do wniebowzięcia. W tym czasie praktykowała wszystkie ćwiczenia duchowe, to jest modlitwę, rozmyślanie i kontemplację, modląc się za wszystkich wiernych, żeby byli nieustannie utwierdzani w łasce i świętości. Modliła się za niewierzących i niedowiarków, żeby Ojcowski Majestat raczył ich oświecić i nawrócić na wiarę w Jego jedynego Syna.
Pomyślmy jeszcze, jak nieustannie rozważała wszystkie tajemnice swego umiłowanego Syna i nawiedzała w myślach wszystkie miejsca, w których dokonało się odkupienie ludzkości, a w szczególności miejsca okrutnej męki. Na pierwszym miejscu w ogrodzie, w którym był tak brutalnie aresztowany; później tam, gdzie był tak barbarzyńsko ubiczowany przy kolumnie; gdzie był ukoronowany cierniem; gdzie były zawiązane te cudowne oczy; gdzie zostało oszpecone to Boskie oblicze; gdzie był bity trzcinami po drogocennej głowie, na której była ostra i kłująca korona cierniowa; gdzie na koniec niewinny został skazany na najokrutniejszą śmierć krzyżową; gdzie droga Rodzicielka spotkała Go z krzyżem na ramionach przy Złotej Bramie; gdzie był ukrzyżowany między dwoma łotrami. W tym momencie rozważmy, jak odnowił się w Niej ten serdeczny płacz z ogromnym współczuciem dla ludzkiej natury niewinnego Jezusa, tak iż wydawało się, że to jest właśnie ten dzień, w którym widziała Go na szubienicy krzyża. A ty, duszo pobożna, płacz razem z bolesną Matką, rozważając, że z powodu twoich grzechów błogosławiony Jezus zniósł tak wielką hańbę i liczne męki, i biorąc pod uwagę to, że Matka tak gorzko płakała, wynagradzając to, do czego my nie byliśmy zdolni, to znaczy by gorzko opłakiwać nasze wady, z powodu których na Syna i na Matkę spadło tyle utrapień.
Pomyślmy w końcu, jak Królowa niebios rozważała w duchu inne tajemnice, a dochodząc do ostatniej, to jest do wniebowstąpienia, i kiedy kontemplowała triumf, nieskończoną chwałę majestatu swego Syna, ta myśl przemieniła Ją w tak wielką miłość i wzniosłą kontemplację, iż zdawało się Jej, że jest przed Trójcą Świętą wrzucona w Boskie objęcia. Dlatego też miejsce, w którym się modliła, mogło być słusznie nazwane rajem, bo po takiej rozmowie Jej oblicze było bardziej jaśniejące niż samo słońce, tak iż Apostoł Jan, który Ją często widział w takiej ekstazie, przedstawił Ją jako Niewiastę obleczoną w słońce (por. Ap 12,1), ukazując Ją jako personifikację Kościoła. Ona, jako Matka i Nauczycielka tych wszystkich, którzy nawracali się na prawdziwą wiarę, była jedyną ucieczką i pociechą wszystkich wybranych, którzy z miłości do Jej Syna Jezusa znosili trudy i utrapienia. I czyniła to z tak wielką miłością i słodyczą, że zdawała się być cała rozpalona miłością ku Bogu i gorliwością o zbawienie dusz, tak iż byłaby gotowa dla nich umrzeć, gdyby zaszła taka potrzeba. I pomyślmy, jak Jej Serce, płonąc już niezrównanym żarem miłości przez to ćwiczenie, pragnęło być najścislej złączone z Majestatem Ojca i z umiłowanym Synem i z Duchem Świętym, by cieszyć się blaskiem Ojca, słodkością Syna i miłością Ducha Świętego na wieki.
Dzień dziewiąty
W dziewiątym dniu rozważajmy, jak po upływie 15 lat Królowa nieba, umiłowana Córka Ojca Przedwiecznego, Matka Bożego Słowa Jezusa, Oblubienica Ducha Świętego, zapaliła się niewymownym uczuciem żarliwej miłości i nieodpartym pragnieniem, być złączyć się już na zawwsze ze swoim jednorodzonym Synem w chwale nieba. Cała omdlewała z miłości, tak iż zdawało się, że wychodzi z siebie, tak bardzo była rozpłomieniona. Widząc rozpalone pragnienie swojej Oblubienicy, odwieczny Ojciec patrzył na Nią ze słodyczą i także umiłowany Syn Jezus słyszał głos drogiej Rodzicielki, która niemym językiem serca mówiła:
"O Synu mój najsłodszy, już jest czas, byś przyszedł po mnie, bo Ja nie mogę dłużej żyć bez Ciebie. Jak więc Ty możesz żyć beze mnie, swojej Matki? Przypomnij sobie, mój Drogi Zbawicielu, że przez te 33 lata, kiedy byłeś na tym świecie, żadne stworzenie nie kochało Cię bardziej niż Ja i że z powodu Twych trudów, udręk, bólów, obelg i najokrutniejszej śmierci, żadne stworzenie nie cierpiało bardziej ode mnie, która cierpiałam z Tobą tak wielkie męki aż dotąd. Już czas, byś położył kres moim wzdychaniom i pragnieniom".
I gdy te miłosne skargi były zanoszone do nieba dla miłości Bożej, Duch Święty rzekł do Ojca i do Syna: "Moja Oblubienica się roztapia z powodu miłości, jak wosk w ogniu. Poślijmy, by Ją zabrać". Wówczas na rozkaz Przenajświętszej Trójcy zstąpił książę Gabriel, by zwiastować Królowej nieba, że Trójca Święta czeka na Nią z wielkim pragnieniem i żeby się pocieszyła, bo wkrótce Jej Syn przyjdzie po Nią, i że jeśli czegoś szczególnie pragnie, aby mu to powiedziała, a on to szybko przekaże. Wtedy dziewicza Matka, skłoniwszy się aż do ziemi z głęboką pokorą, podziękowała Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu za tak wielką łaskę i, pozdrowiwszy anioła Gabriela, który Jej przyniósł tak miłą nowinę, poprosiła go serdecznie, by Jej Syn swoją łaską i mocą zgromadził Apostołów w momencie Jej odejścia, ponieważ bardzo pragnęła zobaczyć ich zebranych wszystkich razem. Jej słuszna prośba została wysłuchana. Pomyślmy, że to życzenie nie Jej miało przynieść pociechę, ale Apostołom. Ona była głęboko przekonana, że Jej Syn przyjdzie osobiście, dlatego też poprosiła o tę łaskę, aby dać im tę pociechę, żeby mogli ponownie zobaczyć swego drogiego Nauczyciela, tak chwalebnego. A gdy wszyscy w bardzo krótkim czasie mocą Ducha Świętego zostali zebrani razem w domu Dziewicy, skoro tylko poznali przyczynę ich cudownego przybycia, wszyscy płakali z powodu odejścia tak wielkiej Matki. Jeden całował Jej ręce, inny stopy, inny patrzył na Nią słodko, nie mogąc mówić z powodu obfitości łez, inny mówił, szlochając: "O Matko, naprawdę chcesz nas zostawić sierotami? Jeśli to zrobisz, do kogo będziemy się uciekać w naszych strapieniach? Ty byłaś wszelką naszą ucieczką..." - i w innych czułych słowach, których się nie przekazuje, lecz tylko pozostawia tobie, pobożna duszo, byś mogła je sobie wyobrażać.
Dobra Matka, widząc ich tak bardzo smutnych z powodu Jej odejścia, nie mogła powstrzymać łez współczucia dla nich, jednakże pocieszała ich pełnymi nadziei słowami i obietnicami ze strony swego Syna, a ich Boskiego Nauczyciela. A gdy byli pogrążeni w tych rozmowach, nagle zjawił się Zbawiciel w towarzystwie licznej rzeszy aniołów i świętych Starego i Nowego Testamentu, i pozdrawiając swą Matkę i Apostołów, którzy byli tam obecni, powiedział zgodnie ze swoim zwyczajem: "Pokój wam!" (Łk 24,36). Wszyscy z wielką radością i weselem upadli do Jego nóg, oddając Mu pokłon, całując jego stopy z wielkim szacunkiem i ogromną miłością. On zaś pozwalał im czynić to, czego pragnęli, aby dać im przeżywać pełną radość z Jego obecności. W ten sposób przez krótki czas najmilszy Jezus przyglądał się oczami pełnymi miłości swej najdroższej Matce.
Teraz pomyśl, duszo pobożna i kontemplacyjna, i popatrz trochę na Pana Jezusa, jak zbliża się do dziewiczej Matki i otwierając swe ramiona i zarzucając je na Jej szyję, przyciska Ją do swego Przenajświętszego Serca, przekazując Jej promienie Boskości. I pośród tych nad wyraz miłych objęć wyprowadził duszę Maryi poza ciało. A święci aniołowie, którzy byli tam obecni, widząc duszę ich Królowej tak jaśniejącą na ramieniu zwycięskiego Jezusa, zaczęli śpiewać niebiańskie pieśni.
Rozważmy jeszcze, jak Odkupiciel polecił Apostołom, by zanieśli ciało Matki do doliny Jozafata i czekali tam aż do trzeciego dnia. Tak Apostołowie uczynili. Trzeciego zaś dnia przyszedł zwycięski Jezus w towarzystwie chórów anielskich i wszystkich świętych, z księciem Michałem, prowadząc duszę swjej Matki. I pośród anielskich pieśni połączył ją na nowo z ciałem, napełnił chwałą i szczęśliwością tak bardzo, że kontemplując tylko Jej dziewicze ciało, zdawało się, że widzi się raj. I dobry Nauczyciel udzielił swego błogosławieństwa Apostołom, a oni wszyscy płakali ze wzruszenia z powodu odejścia swej Pocieszycielki.
Nadto pomyślmy o tym, że Zbawiciel zaczął wstępować do nieba bardzo powoli, dla pocieszenia uczniów, których oczy pokryły sie łzami. Wszyscy aniołowie i święci, śpiewając radośnie, wstępowali wraz ze Zbawicielem i z Dziewicą; i tak wkroczyli na dwór niebiański. Dziewica została postawiona po prawicy swego Syna Jezusa, i na nowo świętowano, ku zadowoleniu Trójcy Świętej i serafinów, rozpalonych Boską miłością. Następnie Maryja została ukoronowana wspaniałą koroną, a Boże duchy, według swego porządku, śpiewały Jej pieśni i hymny pełne chwały.
Pomyślmy także, jak rozjaśniła Dziewica Matka całe niebo jakby nowym światłem i jak Najświętsza Trójca wywyższyła Ją ponad wszystkie chóry anielskie i ponad wszystkich świętych. Pomyślmy, że to wywyższenie dokonało się nie tylko jako przyznanie miejsca, ale jako wzrost potęgi, to znaczy Królowa w mocy i potędze sama jedna może więcej niż wszyscy aniołowie i święci razem. Również jak została wywyższona jakby na drugim miejscu ze względu na swoją zdolność kochania Bożą miłością, bo jest zdolna przyjąć i pomieścić Bożą miłość i Trójcę Świętą bardziej niż wszystkie dziewięć chórów anielskich oraz święci, którzy kiedykolwiek byli i będą.
Potem pomyślmy, że została wywyższona ze względu na blask, przez co trzeba rozumieć, że jeśli byłoby możliwe, żeby wszyscy święci aniołowie i święci, którzy są i będą, byliby zgromadzeni razem sami w jednym miejscu, a Matka Boża sama byłaby po drugiej stronie, to przewyższyłaby blask tych wszystkich aniołów i świętych, chociaż każdy z nich jaśnieje siedem razy bardziej niż słońce (a rzesza tych aniołów i świętych jest tak wielka, że tylko Boski Majestat może ją zliczyć), niemniej jednak ta Królowa bez żadnego porównania przewyższy wszystkich w blasku.
Pomyślmy także, jak została ustanowiona Skarbniczką wszystkich Bożych skarbów i jest Tą, która rozdaje wszystkie łaski.
Pomyślmy również, że została ustanowiona Orędowniczką grzeszników i modli się za wszystkich, i wyprasza przebaczenie naszych grzechów, i z najczulszą miłością otwiera swoje przeczyste ramiona przed Jezusem, mówiąc słowa: "O przesłodki mój Synu, obejmuję Twoje wnętrzności, które wyszły z moich własnych, żebyś okazał miłosierdzie grzesznikom, dla których przez Ciebie zostałam wybrana Pośredniczką".
I wiele innych pełnych miłości modlitw zanosi za nas Dobra Matka do swego Syna Jezusa, kochając nas wszystkich jak własne dzieci.
Ale ty, pobożna duszo, która z serdecznym uczuciem klęczysz w uniżeniu przed Królową, obejmij i uściskaj Jej najświętsze nogi, ze łzami w oczach mówiąc: "Matko miłosierdzia, nie odejdę od tych najświętszych nóg, dopóki mi nie dasz Twego macierzyńskiego błogosławieństwa. I chociaż jestem niegodny, pamiętaj, że dla mojego zbawienia zostałaś Matką Boga, a Twój najsłodszy Syn dla mnie wisiał na drzewie krzyża, tak iż z pewnością nie możesz odmówić mi tej łaski".
Oprac. MARYJNI.PL
Źródło: Litanie - parafia-sulbiny.pl