Zgubienie i znalezienie Jezusa w świątyni

(Sermones de vita et passione Domini, X)

Został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego rodzice.

(Łk 2,43)

Słyszałaś, duszo wierna, że przed paroma dniami miły Jezus objawił się pasterzom i królom; i jak cieszyli się wówczas rodzice Jego. Ale wzrosła znacznie i twoja radość z usłyszenia tylu dobrych wieści. Lecz niestety, dzisiaj rzecz nazbyt nieszczęsna i bolesna się przydarzyła, i słusznie wstrząsa sercami, a wszystkich słuchaczy oszałamia. Donoszą bowiem, że umiłowany Jezus zginął rodzicom swoim, i to, o boleści, wtedy gdy z okazji święta udali się do świątyni. O, nagła zmiano prawicy Najwyższego! (por. Ps 76,11 Wig). Bo jeśli zginął Jezus, to jaka jeszcze może być radość w sercu człowieka? Kto bowiem zgubił Jezusa, zgubił więcej niż świat cały. Czy nie lepiej byłoby pozostać w domu niż Jezusa zgubić w drodze? Och, cóż to za święto które zaciemnia tak ciężka strata. Bo nie ma większego udręczenia nad to, gdy głosi się, że zginęło smutnych pocieszenie. Niech nikt z pobożnych nie wątpi, że Maryja tym zgubieniem Syna swego wielce była zasmucona. Czyż nie radośniej byłoby dla Niej ukrywać się w Nazarecie, niż dziś pojawić się w Jerozolimie? Chciała jednak święta Matka zachować zwyczaj świętego prawa i dać wszystkim przykład doskonałego posłuszeństwa. Dlatego opuściła dom i miasto swoje, i z Synem, i Józefem nawiedziła świątynię Bożą. Dla ukazania Jej cierpliwości i dla wielkiego naszego pożytku Bóg dopuścił, żeby się to stało, aby Maryja Syna swego zgubiła, zgubionego bolejąc szukała i po trzech dniach w świątyni znalazła, a znaleziony swój Skarb z tym większą radością ze sobą zabrała.

Ale, o dobrzy Rodzice, jak mogło się to stać, że tak umiłowanemu Chłopcu pozwoliliście odejść od waszego boku? Gdzie były wasze oczy, jeśli nie były utkwione w Jezusie? Jak usprawiedliwię tak wielkie zaniedbanie wasze? Czy nie słusznie zgubiliście Tego, którego nie dość czujnie mieliście w swej pieczy? Ale znowu jak ośmielę się was za coś ganić, wiedząc, że jesteście we wszystkim święci i bardzo Bogu oddani? A jak odważył się ten dobry Chłopiec bez wiedzy waszej i bez zezwolenia udać się dokądkolwiek? Czyż nie wydaje się, że dał wam okazję do ogromnego smutku, gdy oddalił się na tak długo od oczu waszych czcigodnych? Czyż wolno Mu było uczynić, co chciał, skoro wszystko czynił razem z Bogiem Ojcem? Godzę się z tym, ponieważ On tak chciał, Boga bowiem nikt nie może oskarżać. Nie mogła przecież odwieczna Mądrość Ojca uczynić czegoś niemądrze, Ona, która okrąg ziemi słusznie urządza. Dobrze więc wszystko uczyniła, nie tylko objawiając obecność swoją przyjaciołom, ale także niekiedy z pewnych przyczyn ukrywając przed umiłowanymi oblicze swoje.

Udał się zaś Jezus na obchody święta według prawa nie po to, żeby wedle tego prawa się uświęcać albo modłami sumienie swoje oczyszczać, bo On urodził się święty, ale żeby wyjednać nam łaskawość Bożą i pouczyć nas, że mamy uczęszczać do kościoła dla uzyskania darów niebiańskich. Wszedł do świątyni, by słuchać mistrzów i doktorów, On, który był wszystkich mistrzem i Panem, aby dzieci i młodzieńcy uczyli się od wczesnych lat czytać, do szkół chodzić, przykładać się do nauki i uważnie słuchać nauczycieli, nie wałęsać się po ulicach ani nie zajmować się próżnymi zabawami. Bardzo bowiem ozdabia wiek młodzieńczy zapał zdobywania wiedzy, która pomaga umysłowi czynić postępy w Piśmie świętym; albowiem tym bardziej miłuje się Boga, im częściej słucha się mowy Bożej jaśniej przez doktorów wykładanej oraz pewniej księdze pamięci powierzonej. Dał więc chłopiec Jezus przykład dzieciom i starcom, aby dalej studiowali mądrość zbawienną i aby nikt nie gnuśniał w lenistwie, nikt ku rzeczom marnym nie nadstawiał ucha, lecz żeby chłopcy pokornie słuchali swoich nauczycieli i pilnie ich pytali, i uczyli się z całą karnością. Starcy zaś według danej im łaski i według pojętności młodzieńców niech ich uczą roztropnie, przekazując im wiernie zasady wiary przez świętych apostołów i proroków przekazane, aby wszyscy słuchacze słowa poznali Jezusa siedzącego wśród doktorów, zawsze postępowali ku lepszemu. Boga zaś, który takiej łaski udzielił doktorom, pobożnie wychwalali. A jak wiedzą i mądrością innych prześcigają, tak zasługą życia i karnością obyczajów powinni wszystkim przewodzić. Niech więc starają się uczeni i nieuczeni naśladować przykłady tak świętej pokory i posłuszeństwa Jezusa Chrystusa i poddawać się woli Bożej. Przykład tego ukazał na sobie Chrystus, chłopiec dwunastoletni i doktor niebiański, gdy zwyczajem maluczkich słuchał uważnie nauczycieli i głowę przed nimi ze czcią skłaniał. A skarcony łagodnie przez błogosławioną Matkę, chętnie zaraz posłuchał rodziców i poszedł z nimi, a jak łagodny był w postępowaniu, tak też uległy prawom boskim i ludzkim, jak trzeba było i jak przystało i w czynieniu, i poniechaniu czegoś.

Obyś pozwolił mi, Panie Jezu, pilniej rozważać historię tego wydarzenia. Czuję bowiem, że często nurtuje mnie w duchu to, co Ty, będąc w ciele uczyniłeś raz Matce swojej, gdy zgubiła Cię Ona i odnalazła. Niestety, ileż razy ja gubię Cię z powodu grzechów moich, które Cię wypędzają. Jak smutno chodzę, gdy opuszcza mnie Twoja łaska, i własnej biedzie bez pocieszenia jestem pozostawiony. Cóż dziwnego, że wtedy boleję i głęboko wzdycham, pozbawiony Twojej zbawiennej rozkoszy i prawie wyzbyty wszelkiej nadziei odzyskania Twojej słodyczy. O, jak długą zwłoką i pełną udręki godziną wydaje mi się ten brak pocieszenia Bożego, bo Jezus umiłowany, pocieszyciel mój, nie jest ze mną i nie wiem kiedy znów przyjdzie.

Cóż uczynię? Albo dokąd się udam na poszukiwanie Jezusa, którego miłuje dusza moja? Gdzie teraz jest Ten, który zwykł mnie cieszyć swoją wielką radością? Wiem, wiem, że jeśli zechce się ukrywać, nikt Go nie znajdzie, nikt Go nie dotknie, nikt Go nie pochwyci, bo jeszcze nie przyszła Jego godzina (por. J 2,4). A jeśli raczy się objawić, zaraz jest w progu, wchodzi nawet przez drzwi zamknięte. Nawiedza dom duszy i objawia się znakami tak pewnymi, że nie trzeba Go pytać: Kim jesteś? Bo ogień miłości wlany w serce świadczy, że Jezus przyszedł i On to wszystko uczynił. W chwili takiej próby częściej sam w sobie doznaję zamieszania i udręczenia i dość się dziwię, słodki Jezu, Twojemu tajemniczemu działaniu. Pytam, dlaczego tak często i tak znienacka doświadczasz mnie w walce, choć cały jesteś słodki i bez goryczy? Znawcy wiedzą, co powiedziałem; doświadczają tego przez krótki czas ci, którzy pragną być Twoimi uczniami. Nie pochodzi to z podstępu, nie z niewiedzy, lecz z prawdziwej gorliwości, dla naszego ukrytego postępu. I dlatego to, czego w pełni nie pojmuję, Twojej raczej mądrości całkowicie powierzam, bo ona niczego nie czyni bez pewnej przyczyny, chociaż ta jest mi nie znana.

Mam jednak w tej sytuacji niemałe pocieszenie dla mojej niedoli, że i słodka Pani moja, Maryja, zgubiła kiedyś Jezusa i cierpiała wielce z powodu utraty Syna, nie zadowoliła się też pójściem do domu, dopóki nie znalazła Jezusa, swojej wielkiej radości. A gdy Go nie znalazła tam, gdzie sądziła, że znajdzie, znalazła tam, gdzie nie przypuszczała. Bo gdyby wiedziała, że On, tak podziwiany, siedzi między uczonymi, to albo mniej by bolała z powodu takiego wydarzenia, albo radowałaby się dysputą tak znakomitą, mianowicie odpowiedziami swego błogosławionego Syna. A zatem nie zawsze znajduje się Jezusa tam, gdzie się Go szuka, ale często jest On tam, gdzie się najmniej przypuszcza. Niech więc nikt nie sądzi o sobie zuchwale, jakoby sam miał Jezusa; niech nikt innym nie gardzi, bo nie wie, jak bardzo ktoś się Bogu podoba, choć ukryty jest przed ludźmi i wydaje się precz odrzucony. Bo i sam Jezus wielu ludziom był wtedy nie znany, a jaki i jak wielki był, nieliczni tylko wiedzieli. Objawiał się tym, którym chciał, a kiedy chciał, ukrywał się, wszystko bowiem czynił wedle planu i dla pożytku ludzi. Gdy więc zgubię Jezusa, nie ma w tym nic dziwnego ani nowego. Czuję jednak, że będzie to dla mnie szkodliwe, a sercu memu bolesne bardzo. I sam siebie uznaję za winnego i zasługującego na ciężkie ciosy, bo nie strzegłem dość pilnie serca mego, lecz zbyt ozięble i niedbale postępowałem, dlatego utraciłem łaskę Jezusa. I nie wiem, kto mi Go przywróci, jeżeli On sam nie zechce zlitować się nad swoim nędzarzem.

W tej mojej klęsce przyjdź mi z pomocą najlitościwsza Matko Boża! Pomóż mi, Pani moja! Stań przy mnie, najdroższa Dziewico Maryjo, furto życia, bramo miłosierdzia! Proszę Cię o pocieszenie, o pomoc Cię błagam. Ty lepiej wiesz, jak bardzo boli utrata Jezusa, a jaką radością jest Jezusa odnaleźć. Jeżeli to się przydarzyło Tobie, o błogosławiona Dziewico, która byłaś bez winy, to cóż dziwnego, że mnie, grzesznikowi, Jego łaska nie jest dana na zawołanie, mnie, który w tylu rzeczach Go obrażam. Cóż więc uczynię, abym Go znów odnalazł? Jeśli jest jakaś nadzieja znalezienia, to tylko dzięki Twojej radzie, i spełni się dzięki Twoim zasługom, boś Ty Mu bliższa i droższa od wszystkich. Naucz mnie więc sposobu odzyskania Umiłowanego i towarzysz mi, dopóki Go nie znajdę. A gdy Go ujrzę i znajdę, z Tobą razem będę śpiewał w radosnym uniesieniu. Radujcie się ze mną wszyscy, bo znalazła dusza moja Tego, którego miłuje. On jest Tym, którego porodziłaś, najczystsza Panno Maryjo.

A Ona na to tak: "Słuchaj dobrej rady. Naśladuj mój przykład, a będzie pocieszona dusza twoja. Jeśli kiedyś zgubisz Jezusa, nie trać ufności, nie poddawaj się zbytnio niepokojowi, nie ulegaj też lenistwu, nie zaprzestawaj modlitwy i nie wychodź do pociech ziemskich. Natomiast szukaj miejsca samotnego, płacz nad sobą, a znajdziesz Jezusa w świątyni serca, bo utraciłeś Go z powodu twych grzechów, mając upodobanie w rzeczach marnych.Jezusa bowiem nie znajduje się na ulicach miasta ani w gromadzie bawiących się, ani w ziemi żyjących słodko, ale w zgromadzeniu prawych i w kościele świętych. Trzeba Go szukać ze wzdychaniem, gdy się Go utraciło przez nadmierną swobodę. I trzeba Go strzec z wielką czujnością, bo przez beztroskę naszą wymknął się nam. Z lękiem i czcią trzeba Go błagać, bo On brzydzi się leniwymi i niewdzięcznymi. Trzeba Go przyzywać z największą pokorą, bo wypędza Go wyniosłość nasza. Należy Go zjednywać częstą uważną modlitwą, bo On nie słucha byle co mówiących z powodu wybujałości ich myśli. Należy Go chwalić z ogromną wdzięcznością, bo On jest gotów udzielać swej łaski. Trzeba Go obejmować z najgorętszą miłością, bo On wszystkich oszczędza, nad wszystkimi się lituje i darmo daje hojne swoje dary, a nikomu, kto Go szuka, nie odmawia siebie. A jeśli niekiedy zwleka, to jednak wytrwałego w modlitwie nie opuszcza, ale go nawiedza, nawet gdy on nie wie, jaśniej oświeca, pilniej poucza, aby nigdy nie był pewny siebie, ale w Nim pokornie i pobożnie pokładał nadzieję.

Jeśli więc o tym będziesz pamiętał, rychło Jezusa ubłagasz, Jezusa w Jerozolimie znajdziesz, bo miejsce Jego jest w pokoju. Jezus w świątyni serca twego będzie głosił święte słowa ust swoich. Jezus będzie przebywał z tobą jakby w łożu przez dzień cały; Jezus będzie cię uczył o wszystkim, co dotyczy zbawienia; Jego bowiem jest wszystko, cokolwiek jest łaską i cnotą w aniołach i ludziach, i cokolwiek dobrego jaśnieje w stworzeniach. Jezusa więc trzeba wciąż wzywać, zawsze Go szukać, zawsze pragnąć, zawsze o Nim pamiętać, zawsze Go chwalić, zawsze czcić, zawsze kochać, a nigdy niczym nie obrażać, ale we wszelkiej świętości i czystości czcić i uwielbiać, bo On jest ponad wszystkim, Bóg błogosławiony na wieki (por. Rz 9,5)." Amen.