33 dni zawierzenia

Szczęść Boże.

Mam na imię Łukasz, jestem alkoholikiem. Pierwsze dwa lata bardzo męczyłem się, nie pijąc, bo nie było w tym Boga. Jednak, jak zbliżyć się do Boga, skoro od małego dziecka wpajano mi Boga karzącego. Więc po co mam iść do takiego mściciela teraz, jak nie piję? W ręce wpadło mi czasopismo "Królowa Różańca Świętego". Tam też utkwił mi jeden tekst. Jeśli Bóg nie wysłuchuje twoich modlitw, idź do Maryi. A kto to jest, jakaś pani z obrazka? Po pewnym upadku moralnym, na dużym głodzie alkoholowym, poszedłem pod obraz Matki Bożej Częstochowskiej, ze łzami w oczach zawiesiłem swój Cudowny Medalik na Jej obrazie. Ten akt zakończyłem zdaniem: "Nie wierzę, że Ty tam jesteś, lecz jak jesteś, to mi pomóż". W sumie nie liczyłem na jakikolwiek cud. Całe młode życie piłem - i cóż mógłbym dostać coś od Pani z obrazka? Z czasem zacząłem się otwierać na to, co mnie spotyka. Poszedłem na seminarium Wiary, przeszedłem cztery takie o różnych nazwach. Łatwo nie było, tym bardziej, że w tym samym czasie odmawiałem nowenny pompejańskie. Nie trudno się domyśleć, co się działo ze mną. Całe życie z szatanem, a teraz wracasz do Boga. Wspierałem się mitingami i Mszami o uzdrowienie i uwolnienie. Było mi jeden za mało - tak czułem w środku. Szybko też doszedłem do wniosku, że żadna kobieta mnie nie pokocha z takim bagażem doświadczeń. Kolejny akt zawierzenia Maryi. Maryjo, Ty bądź mi matką, żoną, kochanką. Miałem pragnienie poznać Maryję, ale jak? Przecież Ona jest gdzieś tam w niebie. W środowisku, w którym się obracałem, ktoś zaproponował mi, abym przeczytał "Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny". Szatan też robił wszystko, bym nie skończył tę książkę. Na jednych rekolekcjach udało mi się doprowadzić do zawierzenia Matce Bożej, czytając akt z Niepokalanowa. W przerwie pewien ksiądz wszedł mi na ambicje, mówiąc, po co czytać akty zawierzenia, gdzie we wszystkich kościołach ludzie to klepią, lepiej zrobić 33 dni zawierzenia. Szybko zainteresowałem się tematem. Działo się wiele, łatwo nie było. Pierwszy raz zawierzyłem się Jezusowi Chrystusowi przez Maryję 23 września 2016 roku, w dniu narodzin Ojca Pio dla nieba. Kolejne seminaria wiary pokazywały, aby budować relację z Maryją. Idąc do pracy, zapraszałem Maryję: pójdź ze mną Idąc na spacer z psem, brałem różaniec i też zapraszałem Maryję. Czułem, że Maryja uzdrawia moje rany serca. Zacząłem też odprawiać pierwsze soboty miesiąca, na 6 sobotę Maryja zabierała mnie do swoich sanktuariów: Licheń, Częstochowa, Gietrzwałd. W 2017 roku, zmęczony, zrobiłem bunt Matce Bożej i powiedziałem, że nigdzie w tym roku nie pojadę, jak nie zabierze mnie do Medjugorie.

Komentarze

Dodaj komentarz

Captcha image