Redemptoris Mater - część I
Redemptoris Mater - część I Redemptoris Mater - część II Redemptoris Mater - część III
REDEMPTORIS MATER
Encyklika papieża Jana Pawła II
O błogosławionej Maryi Dziewicy
w życiu pielgrzymującego Kościoła
Czcigodni Bracia, Drodzy Synowie i Córki,
Pozdrowienie i Apostolskie Błogosławieństwo!
Wprowadzenie
1. MATKA ODKUPICIELA zajmuje ściśle określone miejsce w planie zbawienia, bowiem "gdy (...) nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo. Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze!" (Ga 4,4-6).
Tymi słowami apostoła Pawła, które przytacza Sobór Watykański II na początku swojego wykładu o Błogosławionej Maryi Dziewicy, pragnąc rozpocząć moje rozważanie o znaczeniu Maryi w tajemnicy Chrystusa i o Jej czynnej i wzorczej obecności w życiu Kościoła. Są to bowiem słowa, które sławią zarazem miłość Ojca, posłannictwo Syna, dar Ducha Świętego, Niewiastę, z której narodził się Odkupiciel oraz nasze Boże synostwo w tajemnicy "pełni czasu".
Ta "pełnia" wskazuje na wyznaczony odwiecznie moment, w którym Ojciec posłał Syna swego, "aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (J 3,16). Oznacza ona błogosławioną chwilę, w której Słowo, które było u Boga, "stało się ciałem i zamieszkało wśród nas" (J 1,1.14), stając się naszym bratem. Pełnia ta naznacza chwilę, w której Duch Święty, który już wylał na Maryję z Nazaretu pełnię łaski, ukształtował w Jej dziewiczym łonie ludzką naturę Chrystusa. Określa chwilę, w której poprzez wkroczenie wieczności w czas, ten sam czas zostaje odkupiony i napełniwszy się tajemnicą Chrystusa, staje się w sposób definitywny "czasem zbawienia". Pełnia ta naznacza wreszcie tajemniczy początek drogi Kościoła. Kościół bowiem w liturgii pozdrawia Maryję z Nazaretu jako swój początek, gdyż w Niepokalanym Poczęciu widzi zapowiedź zbawczej łaski paschalnej, przewidzianej dla najszlachetniejszego z jej członków, a nade wszystko, ponieważ we Wcieleniu spotyka nierozłącznie zjednoczonych Chrystusa i Maryję: Tego, który jest jego Panem i Głową, i Tę, która wypowiedziawszy pierwsze fiat Nowego Przymierza, jest jego prawzorem jako oblubienicy i matki.
2. Kościół wzmocniony obecnością Chrystusa (por. Mt 28,20) pielgrzymuje w czasie do końca wieków, idąc na spotkanie Pana, który przychodzi; ale na tej drodze - pragnę to wyraźnie podkreślić - kroczy śladami wędrówki odbytej przez Maryję Dziewicę, która "szła naprzód w pielgrzymce wiary i utrzymała wiernie swe zjednoczenie z Synem aż do Krzyża".
Podejmuję te słowa tak treściwe i znamienne z Konstytucji Lumen gentium, która w swej końcowej treści kreśli jasną syntezę nauki Kościoła na temat Matki Chrystusa, czczonej przezeń jako Matka najmilsza i jako wzór wiary, nadziei i miłości.
Wkrótce po Soborze wielki mój Poprzednik, Paweł VI, podjął na nowo temat Najświętszej Dziewicy, wyjaśniając w Encyklice Christi Matri, a następnie w Adhortacjach Apostolskich Signum magnum i Marialis cultus podstawy i kryteria tej szczególnej czci, jakiej Matka Chrystusa doznaje w Kościele, oraz różne formy nabożeństw maryjnych - liturgicznych, ludowych, prywatnych - odpowiadających duchowi wiary.
3. Nową okolicznością, która tym razem przynagla mnie do zabrania głosu, jest bliska już perspektywa Roku 2000, który jako milenijny jubileusz narodzenia Jezusa Chrystusa zwraca równocześnie wzrok naszej wiary w stronę Jego ziemskiej Rodzicielki. Nie brakowało w ostatnich latach z różnych stron głosów sugerujących, że taką rocznicę wypadałoby poprzedzić analogicznym jubileuszem poświęconym uczczeniu narodzin Maryi.
O ile jednak w tej sprawie trudno ustalić jakiś chronologiczny punkt dla określenia daty narodzin Maryi, to natomiast myśli Kościoła w pełni odpowiada świadomość pojawienia się Maryi przed Chrystusem na horyzoncie dziejów zbawienia. Wówczas, gdy definitywnie przybliżyła się "pełnia czasu", gdy zbawczy adwent Emanuela stał się bliski swego wypełnienia, Ta, która została odwiecznie przeznaczona na Jego Matkę, była już na ziemi. To właśnie Jej "poprzedzenie" przyjścia Chrystusa znajduje rokrocznie odzwierciedlenie w liturgii Adwentu. Jeśli więc lata przybliżające nas do końca drugiego i początku trzeciego Milenium po Chrystusie porównujemy do tamtego historycznego oczekiwania na Zbawiciela, staje się rzeczą w pełni zrozumiałą, że w tym okresie pragniemy zwrócić się w sposób szczególny do Tej, która pośród "nocy" adwentowego oczekiwania zaczęła świecić jako prawdziwa "Gwiazda zaranna" (Stella matutina). Istotnie, tak jak gwiazda owa, "jutrzenka", poprzedza wschód słońca, tak Maryja, od swego Niepokalanego Poczęcia, poprzedziła przyjście Zbawiciela, wschód Słońca sprawiedliwości w dziejach rodzaju ludzkiego.
Obecność Jej pośród Izraela - dyskretna i chyba przez współczesnych Jej nie zauważona - pozostawała równocześnie przejrzysta i jawna wobec Przedwiecznego, który z tą ukrytą "Córą Syjonu" (por. Sof 3, 14; Za 2,14) związał swój zbawczy plan obejmujący całe dzieje ludzkości Słusznie więc my, chrześcijanie u kresu drugiego tysiąclecia, świadomi jak bardzo ten opatrznościowy plan Trójcy Przenajświętszej jest centralną rzeczywistością Objawienia i wiary, czujemy potrzebę uwydatnienia szczególnej obecności Matki Chrystusa w dziejach, zwłaszcza w ciągu tych ostatnich lat przed Rokiem 2000.
4. Sobór Watykański II przygotowuje nas do tego, ukazując w swym magisterium Bogurodzicę w tajemnicy Chrystusa i Kościoła. Jeśli bowiem prawdą jest, że "tajemnica człowieka wyjaśnia się naprawdę dopiero w tajemnicy, Słowa Wcielonego" - jak głosi tenże Sobór - to tę samą zasadę należy odnieść w stopniu najszczególniejszym do tej wyjątkowej "córki ludzkich pokoleń", do tej niezwykłej "niewiasty", która stała się Matką Chrystusa. Tylko w tajemnicy Chrystusa wyjaśnia się w pełni jej własna tajemnica. Tak zresztą od początku starał się odczytywać ją Kościół: tajemnica Wcielenia pozwalała mu coraz pełniej zgłębiać i rozjaśniać tajemnicę ziemskiej Matki Słowa Wcielonego Przełomowe znaczenie miał tutaj Sobór w Efezie (r. 431), podczas którego, ku wielkiej radości chrześcijan, prawda o Boskim macierzyństwie Maryi została uroczyście potwierdzona jako prawda wiary Kościoła. Maryja jest Matką Boga (Theotókos), ponieważ za sprawą Ducha Świętego poczęła w swym dziewiczym łonie i wydała na świat Jezusa Chrystusa - współistotnego Ojcu Syna Bożego. "Syn Boży (...) urodzony z Maryi Dziewicy, stał się prawdziwie jednym z nas", stał się człowiekiem. Tak więc poprzez tajemnicę Chrystusa jaśnieje w pełni na horyzoncie wiary Kościoła tajemnica Jego ziemskiej Matki. Dogmat Bożego macierzyństwa Maryi był z kolei dla Soboru Efeskiego i jest obecnie dla Kościoła jakby pieczęcią potwierdzającą dogmat Wcielenia, w którym Słowo prawdziwie przyjmuje w jedności swej osoby naturę ludzką nie unicestwiając jej.
5. Sobór Watykański II, ukazując Maryję w tajemnicy Chrystusa, znajduje w ten sposób również drogę, aby pogłębić poznanie tajemnicy Kościoła. Jako Matka Chrystusa jest bowiem Maryja w sposób szczególny związana z Kościołem, "który Pan ustanowił jako swoje ciało". Tekst soborowy w znamienny sposób przybliża tę prawdę o Kościele jako ciele Chrystusa (wedle nauki Listów Pawłowych) do prawdy, że Syn Boży "za sprawą Ducha Świętego narodził się z Maryi Dziewicy". Rzeczywistość Wcielenia znajduje jakby swoje przedłużenie w tajemnicy Kościoła - Ciała Chrystusa. O samej zaś rzeczywistości Wcielenia nie sposób nie myśleć nie odwołując się do Maryi - Matki Słowa Wcielonego.
W niniejszych rozważaniach pragnę jednak nawiązać nade wszystko do owej "pielgrzymki wiary", w której "Błogosławiona Dziewica szła naprzód (...) utrzymując wiernie swe zjednoczenie z Chrystusem". W ten sposób owa dwoista więź, jaka łączy Bogarodzicę z Chrystusem i Kościołem nabiera znaczenia historycznego. Nie tylko chodzi tutaj o dzieje samej Dziewicy-Matki, o Jej szczególną drogę miary oraz "najlepszą cząstkę" w tajemnicy zbawienia, ale równocześnie o dzieje całego Ludu Bożego, o wszystkich, którzy uczestniczą w tejże samej pielgrzymce wiary.
Sobór daje temu wyraz stwierdzając na innym miejscu, że Maryja "przodowała", stając się "pierwowzorem Kościoła, w porządku wiary, miłości i doskonałego zjednoczenia z Chrystusem". Owo wzorcze "przodowanie" odnosi się do samej wewnętrznej tajemnicy Kościoła, który widzi wypełnienie swej zbawczej misji, łącząc w sobie - podobnie jak Maryja - właściwości matki i dziewicy. "Jest dziewicą, która nieskazitelnie i w czystości dochowuje wiary danej Oblubieńcowi" i która "staje się (...) matką: rodzi bowiem do nowego i nieśmiertelnego życia synów z Ducha Świętego poczętych i z Boga zrodzonych".
6. Wszystko to dokonuje się w wielkim dziejowym procesie - niejako "w drodze". Pielgrzymowanie wiary wskazuje na dzieje wewnętrzne, można powiedzieć: na "dzieje dusz". Równocześnie jednak są to dzieje ludzi, poddanych na tej ziemi przemijaniu, objętych wymiarem historii. W dalszych rozważaniach pragniemy skoncentrować się przede wszystkim na etapie współczesnym, który nie należy jeszcze do historii, ale przecież nieustannie ją tworzy, również w znaczeniu historii zbawienia Tu otwiera się ta rozległa przestrzeń, wewnątrz której Błogosławiona Dziewica Maryja w dalszym ciągu "przoduje" ludowi Bożemu. Jej wyjątkowe "pielgrzymowanie wiary" wciąż staje się punktem odniesienia dla Kościoła, dla osób i wspólnot, dla ludów i narodów, poniekąd dla całej ludzkości. Trudno zaprawdę ogarnąć i zmierzyć jej zasięg.
Sobór podkreśla, iż Bogarodzica jest już eschatologicznym wypełnieniem Kościoła: "Kościół w osobie Najświętszej Maryi Panny już osiąga doskonałość, dzięki której istnieje nieskalany i bez zmazy (por. Ef 5,27)" - równocześnie zaś "chrześcijanie ciągle jeszcze starają się usilnie o to, aby przezwyciężając grzech, wzrastać w świętości; dlatego wznoszą oczy ku Maryi, która świeci całej wspólnocie wybranych jako wzór cnót". Pielgrzymowanie przez wiarę nie jest już więcej udziałem Bogurodzicy: doznając u boku Syna uwielbienia w niebie, Maryja przekroczyła już próg pomiędzy wiarą a widzeniem "twarzą w twarz" (1 Kor 13,12). Równocześnie jednak, w tym eschatologicznym spełnieniu, Maryja nie przestaje być "Gwiazdą przewodnią" (Maris Stella) dla wszystkich, którzy jeszcze pielgrzymują przez wiarę. Jeżeli wznoszą oni ku Niej oczy na różnych miejscach ziemskiego bytowania, to dlatego, że "zrodziła Syna, którego Bóg ustanowił pierworodnym między wielu braćmi (Rz 8,29)" - a także dlatego, iż "w zrodzeniu i wychowywaniu" tychże braci i sióstr Maryja "współdziałała swą macierzyńską miłością".
Część I. Maryja w tajemnicy Chrystusa
1. Łaski pełna
7. "Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa; On napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich - w Chrystusie" (Ef 1,3). Słowa Listu do Efezjan odsłaniają odwieczne zamierzenia Boga i Ojca, odwieczny plan zbawienia człowieka w Chrystusie. Jest to plan uniwersalny, odnosi się do wszystkich ludzi stworzonych "na obraz i podobieństwo Boże" (por. Rdz 1,26). Wszyscy, objęci "u początku" Boskim dziełem stworzenia, odwiecznie są też ogarnięci Boskim planem zbawienia, który ma się do końca objawić w "pełni czasu", wraz z przyjściem Chrystusa.
Ten Bóg bowiem, który jest "Ojcem Pana naszego Jezusa Chrystusa", "w Nim - są to dalsze słowa tegoż Listu - wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym. W Nim mamy odkupienie przez Jego krew - odpuszczenie występków, według bogactwa Jego łaski" (Ef 1,4-7).
Boski plan zbawienia, który został nam objawiony wraz z przyjściem Chrystusa, jest odwieczny. Jest on także - wedle nauki zawartej w Liście do Efezjan i innych Listach Pawłowych (por. Kol 1,12-14; Rz 3,24; Ga 3,14; 2 Kor 5,18-29) - odwiecznie związany z Chrystusem:. W całokształcie tego planu, który ogarnia wszystkich ludzi, szczególne miejsce zajmuje "niewiasta" jako Matka Tego, z którym Ojciec odwiecznie związał dzieło zbawienia. Jak uczy Sobór Watykański II, "zarysowuje się Ona (...) proroczo już w obietnicy danej pierwszym rodzicom, upadłym w grzech" - według Księgi Rodzaju (por. 3,15). "Podobnie jest to ta Dziewica, która pocznie i zrodzi Syna, którego imię będzie Emmanuel (...)" - wedle słów Izajasza (por. 7,14). W ten sposób Stary Testament przygotowuje ową "pełnię czasu", kiedy Bóg ześle "Syna swego, zrodzonego z niewiasty, (...) abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo". Przyjście Syna Bożego na świat jest wydarzeniem, opisanym w pierwszych rozdziałach Ewangelii według św. Łukasza i według św. Mateusza.
8. Maryja zostaje definitywnie wprowadzona w tajemnicę Chrystusa przez to wydarzenie: przez zwiastowanie anielskie Dzieje się to w Nazarecie, w konkretnych okolicznościach dziejów Izraela - Ludu powołanego do zachowania Bożych obietnic. Zwiastun mówi do Dziewicy: "Bądź pozdrowiona, łaski pełna, Pan z Tobą" (Łk 1,28). Maryja "zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie" (Łk 1,29): co znaczą te niezwykłe słowa, a w szczególności wyrażenie "łaski pełna" (Kecharitoméne).
Rozważając te słowa, a zwłaszcza wyrażenie "łaski pełna", razem z Maryją, znajdujemy szczególnie bogaty do nich odpowiednik właśnie w Liście do Efezjan, w tekście powyżej przytoczonym. Jeśli po zwiastowaniu anielskim Dziewica z Nazaretu zostaje nazwana "błogosławioną między niewiastami" (por. Łk 1,42), to tłumaczy się to poprzez owo błogosławieństwo, którym "Bóg Ojciec" napełnił nas "na wyżynach niebieskich, w Chrystusie". Jest to błogosławieństwo duchowe, odnosi się ono do wszystkich ludzi, ma w sobie pełnię i powszechność ("wszelkie błogosławieństwo"), które płynie z miłości, jaka jednoczy współistotnego Syna z Ojcem w Duchu Świętym. Równocześnie jest to błogosławieństwo zwrócone za sprawą Jezusa Chrystusa w stronę dziejów człowieka aż do końca: w stronę wszystkich ludzi. Do Maryi to błogosławieństwo odnosi się w mierze szczególnej i wyjątkowej. Elżbieta pozdrawia Ją jako "błogosławioną między niewiastami".
Uzasadnieniem podwójnego pozdrowienia jest to, że w duszy tej "Córy Syjonu" odsłonił się niejako cały "majestat łaski" - tej łaski, jaką "Ojciec (...) obdarzył nas Umiłowanym". Zwiastun mówi wszak do Maryi: "łaski pełna" - mówi zaś tak, jakby to było Jej właściwe imię. Nie nazywa swej rozmówczyni imieniem własnym "Miriam (Maryja)", ale właśnie tym nowym imieniem: "łaski pełna". Co znaczy to imię? Dlaczego anioł tak nazywa Dziewicę z Nazaretu?
W języku Biblii "łaska" oznacza szczególny dar, który według Nowego Testamentu ma swe źródło w trynitarnym życiu Boga samego - Boga, który jest miłością (por. 1 J 4,8). Owocem tej miłości jest wybranie - to, o którym mówi List do Efezjan. Wybranie to jest zatem ze strony Boga odwieczną wolą zbawienia człowieka przez uczestnictwo w Bożym życiu (por. 2 P 1,4) w Chrystusie: jest zbawieniem poprzez uczestnictwo w życiu nadprzyrodzonym. Następstwem tego przedwiecznego daru, tej łaski wybrania człowieka przez Boga, jest jakby zaczyn świętości, jakby źródło tryskające w duszy człowieka jako dar Boga samego, które poprzez łaskę ożywia i uświęca wybranych. Poprzez to wszystko dokonuje się - czyli staje rzeczywistością - owo "napełnienie" człowieka wszelkim "błogosławieństwem duchowym", owo "przybranie za synów w Chrystusie" - w Tym, który jest odwiecznie "Umiłowany" przez Ojca.
Kiedy czytamy, że zwiastun mówi do Maryi "łaski pełna", kontekst ewangeliczny, w którym zbiegają się dawne objawienia i obietnice, pozwala nam zrozumieć, że chodzi tutaj o szczególne błogosławieństwo pośród wszelkich "błogosławieństw duchowych w Chrystusie". W tajemnicy Chrystusa jest Ona obecna już "przed założeniem świata", jako Ta, którą Ojciec "wybrał" na Rodzicielkę swego Syna we Wcieleniu - a wraz z Ojcem wybrał Ją Syn i odwiecznie zawierzył Duchowi świętości. Maryja jest w sposób zupełnie szczególny i wyjątkowy związana z Chrystusem i równocześnie jest umiłowana w Tym przedwiecznie umiłowanym Synu, współistotnym Ojcu, w którym skupia się cały "majestat łaski". Równocześnie pozostaje Ona doskonale otwarta w stronę tego "daru z wysokości" (por. Jk 1,17). Jak uczy Sobór: Maryja "zajmuje pierwsze miejsce wśród pokornych i ubogich Pana, którzy z ufnością oczekują od Niego zbawienia i dostępują go".
9. Jeśli pozdrowienie i imię "łaski pełna" mówią o tym wszystkim, to w kontekście zwiastowania anielskiego odnoszą się one przede wszystkim do wybrania Maryi na Matkę Syna Bożego. Równocześnie pełnia łaski wskazuje na całe nadprzyrodzone obdarowanie Maryi, jakie wiąże się z tym, że została wybrana i przeznaczona na Matkę Chrystusa. Jeśli wybranie to jest kluczowe dla wypełnienia się zbawczych zamierzeń Boga w stosunku do ludzkości; jeśli odwieczne wybranie w Chrystusie i przeznaczenie do godności przybranych synów odnosi się do wszystkich ludzi - to wybranie Maryi jest całkowicie wyjątkowe i jedyne Stąd także Jej jedyne i wyjątkowe miejsce w tajemnicy Chrystusa.
Zwiastun mówi do Niej: "Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego" (Łk 1,30-32). A kiedy Dziewica, zmieszana niezwykłym pozdrowieniem, pyta: "Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?", słyszy od anioła potwierdzenie poprzednich słów i zarazem ich wyjaśnienie. Gabriel mówi: "Duch Święty zstąpi w Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym" (Łk 1,35).
Zwiastowanie anielskie jest więc objawieniem tajemnicy Wcielenia w samym zaczątku jego wypełnienia na ziemi. Zbawcze udzielanie się Boga, życia Bożego, w jakiś sposób całemu stworzeniu - a bezpośrednio: człowiekowi - osiąga w tajemnicy Wcielenia jeden ze swych punktów szczytowych. Jest to bowiem zarazem szczyt wśród całego obdarowania łaską w dziejach człowieka i kosmosu. Maryja jest "łaski pełna", ponieważ Wcielenie Słowa, zjednoczenie osobowe Boga-Syna z naturą ludzką, z człowieczeństwem, w Niej właśnie się urzeczywistnia i dokonuje. "Jest Rodzicielką. Syna Bożego, a przez to najbardziej umiłowaną córą Ojca i świętym przybytkiem Ducha Świętego; dzięki zaś temu darowi szczególnej łaski góruje wielce nad wszystkimi innymi stworzeniami zarówno ziemskimi, jak niebieskimi" - uczy Sobór.
10. List do Efezjan, mówiąc o "majestacie łaski", jaką "Bóg i Ojciec (...) obdarzył nas w Umiłowanym", dodaje: "w Nim mamy odkupienie przez krew" (Ef 1,7). Wedle miary wyrażonej w uroczystym nauczaniu Kościoła, ów "majestat łaski" objawił się w Bogurodzicy przez to, że została Ona odkupiona "w sposób wznioślejszy". Za sprawą bogactwa łaski Umiłowanego, ze względu na odkupieńcze zasługi Tego, który miał stać się Jej Synem, Maryja została uchroniona od dziedzictwa pierworodnego grzechu.
W ten sposób, od pierwszej chwili poczęcia, czyli zaistnienia na ziemi, należy Ona do Chrystusa, ma udział w zbawczej łasce uświęcającej oraz w tej miłości, która swój początek znajduje w "Umiłowanym", w Synu Ojca Przedwiecznego, który poprzez Wcielenie stał się Jej rodzonym Synem. Dlatego, za sprawą Ducha Świętego, w wymiarze łaski, czyli uczestnictwa Bożej natury, Maryja otrzymuje życie od Tego, któremu w porządku ziemskiego rodzenia sama dała życie jako Matka. Liturgia nie waha się nazywać Ją "Rodzicielką swego Stworzyciela" i pozdrawiać Ją słowami, które Dante Alighieri wkłada w usta św. Bernarda: "Córo Twego Syna". A ponieważ to "nowe życie" Maryja otrzymuje w takiej pełni, jaka odpowiada miłości Syna do Matki, a więc godności Bożego macierzyństwa - stąd przy zwiastowaniu anioł nazywa Ją "łaski pełną".
11. Tajemnica Wcielenia stanowi w zbawczym zamierzeniu Trójcy Przenajświętszej wypełnienie ponadobfite obietnicy danej ludziom przez Boga po grzechu pierworodnym: po owym pierwszym grzechu, którego skutki obciążają całe dzieje człowieka na ziemi (por. Rdz 3,15). Oto przychodzi na świat Syn, "potomek niewiasty", który "zmiażdży głowę węża". Jak wynika ze słów protoewangelii, zwycięstwo Syna niewiasty nie dokona się bez ciężkiej walki, która ma wypełnić całe ludzkie dzieje. "Nieprzyjaźń" zapowiedziana na początku, zostaje potwierdzona w Apokalipsie, która jest "księgą spraw ostatecznych" Kościoła i świata, gdzie znowu powraca znak "Niewiasty", tym razem: "obleczonej w słońce" (por. 12,1).
Maryja, Matka Słowa Wcielonego, zostaje wprowadzona w samo centrum owej nieprzyjaźni, owego zmagania, jakie towarzyszy dziejom ludzkości na ziemi, a zarazem dziejom zbawienia. Należąc do "ubogich i pokornych Pana", Maryja nosi w sobie, jak nikt inny wśród ludzi, ów "majestat łaski", jaką Ojciec "obdarzył nas w Umiłowanym", a łaska ta stanowi o niezwykłej wielkości i pięknie całej Jej ludzkiej istoty. Maryja pozostaje w ten sposób wobec Boga, a także wobec całej ludzkości jakby niezmiennym i nienaruszonym znakiem tego Bożego wybrania, o jakim mówi List Pawłowy: "w Chrystusie (...) wybrał nas przed założeniem świata (...) i przeznaczył dla siebie jako przybranych synów" (Ef 1,4.5). Wybranie to jest potężniejsze od wszelkich doświadczeń zła i grzechu, od całej owej "nieprzyjaźni", jaką naznaczone są ziemskie dzieje człowieka. Maryja pozostaje w tych dziejach znakiem niezawodnej nadziei.
2. "Błogosławiona, która uwierzyła"
12. Ewangelista Łukasz - wkrótce po opisie zwiastowania - prowadzi nas w ślad za Dziewicą z Nazaretu "do pewnego miasta w pokoleniu Judy" (Łk 1,39). Miastem tym ma być, zdaniem uczonych, dzisiejsze Ain-Karim, położone w okolicy górzystej, opodal Jerozolimy. Maryja "wybrała się tam z pośpiechem", aby odwiedzić Elżbietę, swoją krewną. Przyczynę odwiedzin wypada upatrywać w tym także, że podczas zwiastowania Gabriel wskazał w znamienny sposób na Elżbietę, która w podeszłym wieku mocą Bożą poczęła syna z męża Zachariasza: "krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego" (Łk 1,36-37). Zwiastun powołał się na przykład Elżbiety, aby odpowiedzieć na pytanie Maryi: "Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?" (Łk 1,34). Otóż stanie się to właśnie "mocą Najwyższego", podobnie i nawet bardziej niż w przypadku Elżbiety.
Maryja więc udaje się w duchu miłości do domu swej krewnej. Przy wejściu, w odpowiedzi na pozdrowienie Maryi, Elżbieta, "napełniona Duchem Świętym", czując szczególne poruszenie dziecka we własnym łonie, wielkim głosem pozdrawia Maryję: "Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona" (por. Łk 1,40-42). Ten okrzyk czy też aklamacja Elżbiety weszła później do modlitwy Zdrowaś Maryjo jako dalszy ciąg pozdrowienia anielskiego, stając się w ten sposób jedną z najczęstszych modlitw Kościoła. Jeszcze więcej mówią dalsze słowa Elżbiety zawarte w pytaniu: "A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?" (Łk 1,43). Elżbieta daje świadectwo Maryi: rozpoznaje i głosi, że przed nią stoi Matka Pana, Matka Mesjasza. W tym świadectwie uczestniczy też syn, którego Elżbieta nosi w swoim łonie: "poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie". "Dzieciątko" - to przyszły Jan Chrzciciel, który nad Jordanem wskaże na Jezusa jako Mesjasza.
Wszystkie te słowa w pozdrowieniu Elżbiety mają doniosłą wymowę, jednakże znaczenie kluczowe wydaje się posiadać to, co mówi ona na końcu: "Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełniły się słowa powiedziane Ci od Pana" (Łk 1,45). Można postawić te słowa obok wyrażenia "łaski pełna" w pozdrowieniu anioła. Odsłania się w nich - podobnie jak w tamtych - zasadnicza treść mariologiczna, zasadnicza prawda o Maryi, która stała się rzeczywiście obecna w tajemnicy Chrystusa właśnie przez to, że "uwierzyła". Pełna łaski, przy zwiastowaniu anielskim oznacza dar Boga samego; wiara Maryi, którą głosi Elżbieta przy nawiedzeniu, wskazuje na to, jak Dziewica nazaretańska odpowiedziała na ten dar.
13. "Bogu objawiającemu należy okazać «posłuszeństwo wiary» (por. Rz 16,26; por. Rz 1,5; 2 Kor 10,5-6), przez które człowiek z wolnej woli cały powierza się Bogu" - uczy Sobór. Takie właśnie ujęcie wiary znalazło doskonałe urzeczywistnienie w Maryi. Momentem "przełomowym" było zwiastowanie. Słowa Elżbiety: "Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła", na pierwszym miejscu odnoszą się do tego właśnie momentu.
Przy zwiastowaniu bowiem Maryja, okazując "posłuszeństwo wiary" Temu, który przemawiał do Niej słowami swego zwiastuna, poprzez "pełną uległość rozumu i woli wobec Boga objawiającego" - w pełni powierzyła się Bogu. Odpowiedziała więc całym swoim ludzkim, niewieścim "ja". Zawierało się w tej odpowiedzi wiary doskonałe współdziałanie "z łaską Bożą uprzedzającą i wspomagającą" oraz doskonała wrażliwość na działanie Ducha Świętego, który "darami swymi wiarę stale udoskonala".
Słowo Boga żywego, które zwiastował Maryi anioł, odnosiło się da Niej samej: "Oto poczniesz i porodzisz Syna" (Łk 1,31). Maryja, przyjmując to zwiastowanie, miała stać się "Matką Pana". Miała w Niej dokonać się Boska tajemnica Wcielenia. "Było zaś wolą Ojca miłosierdzia, aby Wcielenie poprzedziła zgoda Tej, która była przeznaczona na matkę". I Maryja wyraża tę zgodę, po wysłuchaniu wszystkich słów zwiastuna. Mówi: "Oto Ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa!" (Łk 7,38). Owo Maryjne fiat - "niech mi się stanie" - zadecydowało od strony ludzkiej o spełnieniu się Bożej tajemnicy. Zachodzi pełna zbieżność ze słowami Syna, który według Listu do Hebrajczyków mówi do Ojca, przychodząc na świat: "Ofiary ani daru nie chciałeś, aleś Mi utworzył ciało (...) Oto idę (...) abym spełniał wolę Twoją, Boże" (10,5.7). Tajemnica Wcielenia urzeczywistniła się wówczas, gdy Maryja wypowiedziała swoje fiat: "niech mi się stanie według twego słowa!", czyniąc możliwym - na ile wedle planu Bożego od Niej to zależało - spełnienie woli Syna.
Wypowiedziała to fiat przez wiarę. Przez wiarę bezwzględnie "powierzyła siebie Bogu", a zarazem "całkowicie poświęciła samą siebie, jako służebnicę Pańską, osobie i dziełu swego Syna". Syna tego zaś - jak uczą Ojcowie pierwej poczęła duchem niż ciałem: właśnie przez wiarę! Słusznie przeto sławi Maryję Elżbieta: "Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana". Te słowa już się spełniły: Maryja z Nazaretu staje na progu domu Elżbiety i Zachariasza jako Matka Syna Bożego. I Elżbieta czyni radosne odkrycie: "Matka mojego Pana przychodzi do mnie".
14. Dlatego też wiara Maryi przyrównywana bywa do wiary Abrahama, którego Apostoł nazywa "ojcem naszej wiary" (por. Rz 4,12). W zbawczej ekonomii Objawienia Bożego wiara Abrahama stanowi początek Starego Przymierza, wiara Maryi przy zwiastowaniu daje początek Przymierzu Nowemu. Podobnie też, jak Abraham "wbrew nadziei uwierzył nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów" (Rz 4,18), tak Maryja, która przy zwiastowaniu wyznaje swoje dziewictwo ("Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?"), uwierzyła, że z mocy Najwyższego, za sprawą Ducha Świętego, stanie się Matką Syna Bożego zgodnie z objawieniem anioła: "Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym" (Łk 1,35).
Jednakże słowa Elżbiety: "Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła" odnoszą się nie tylko do tego szczegółowego momentu, jakim było zwiastowanie. Jeśli chodzi o wiarę Maryi oczekującej Chrystusa, zwiastowanie jest z pewnością momentem przełomowym, ale zarazem jest także punktem wyjścia, od którego zaczyna się całe "itinerarium ku Bogu": cała Jej droga wiary. Na tej zaś drodze w sposób niezwykły, zaiste heroiczny - owszem, z coraz większym heroizmem wiary - będzie się urzeczywistniać owo "posłuszeństwo", które wyznała wobec słowa Bożego objawienia. A to "posłuszeństwo wiary" ze strony Maryi w ciągu całej drogi posiadać będzie zadziwiające podobieństwo do wiary Abrahama. Podobnie jak ten patriarcha całego Ludu Bożego, tak i Maryja, w ciągu całej drogi swego uległego, macierzyńskiego fiat, będzie potwierdzać, iż "wbrew nadziei uwierzyła nadziei". Na niektórych zaś etapach tej drogi nabierze szczególnej wymowy błogosławieństwo Tej, "która uwierzyła". Uwierzyć - to znaczy "powierzyć siebie" samej istotnej prawdzie słów Boga żywego, znając i uznając z pokorą, "jak niezbadane są Jego wyroki i niezgłębione Jego drogi" (por. Rz 11,33). Maryja, która z odwiecznej woli Najwyższego znalazła się - rzec można - w samym centrum owych "niezgłębionych dróg" oraz "niezbadanych wyroków" Boga, poddaje się w półcieniu wiary, przyjmując całkowicie i z sercem otwartym to wszystko, co było przewidziane w planie Bożym.
15. Kiedy przy zwiastowaniu usłyszała o Synu, którego ma stać się Rodzicielką, któremu "nada imię Jezus" (Zbawiciel), usłyszała również, iż "Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida" i że będzie On "panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca" (Łk 1,32-33). W tym kierunku zwraca się nadzieja całego Izraela Obiecany Mesjasz ma być "wielki" - zwiastun też mówi: "będzie On wielki" - wielki czy to imieniem "Syna Najwyższego", czy też przejęciem dziedzictwa Dawidowego. Ma więc być królem: ma panować "nad domem Jakuba". Maryja wyrosła wśród tych oczekiwań swojego ludu. Czyż w chwili zwiastowania mogła przeczuwać, jakie istotne znaczenie mają te słowa anioła? Jak najeży rozumieć owo "panowanie", któremu "nie będzie końca"?
Chociaż - przez wiarę - poczuła się w tej chwili Matką "Mesjasza króla", to przecież odpowiedziała: "Oto Ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa!" (Łk 1,38). Od pierwszej chwili dała wyraz przede wszystkim "posłuszeństwu wiary", zdając się na takie znaczenie powyższych słów zwiastowania, jakie nada im Ten, od kogo słowa te pochodzą: jakie nada im sam Bóg.
16. Na tej samej drodze "posłuszeństwa wiary" usłyszała Maryja niedługo potem inne słowa, które pochodziły od Symeona w świątyni jerozolimskiej. Było to już czterdziestego dnia po narodzeniu Jezusa, gdy zgodnie z przepisem Prawa Mojżeszowego, Maryja wraz z Józefem "przynieśli Dziecię do Jerozolimy, aby Je przedstawić Panu" (por. Łk 2,22). Samo narodzenie miało miejsce w warunkach skrajnego ubóstwa. Wiemy bowiem od św. Łukasza, że w związku ze spisem ludności, zarządzonym przez władze rzymskie, Maryja udała się wraz z Józefem do Betlejem, a nie znalazłszy tam żadnego "miejsca w gospodzie", urodziła swego Syna w stajni i "położyła Go w żłobie" (por. Łk 2,7).
Człowiek sprawiedliwy i pobożny, imieniem Symeon, pojawia się na początku Maryjnego "itinerarium" wiary. Słowa jego, natchnione przez Ducha Świętego (por. Łk 2,25-27), potwierdzają prawdę zwiastowania. Czytamy bowiem, że "wziął On w objęcia" Dzieciątko, któremu zgodnie z poleceniem anioła "nadano imię Jezus" (por. Łk 2,21). Jego słowa są zgodne z brzmieniem tego imienia, które znaczy: Zbawiciel - "Bóg jest zbawieniem". Zwracając się do Pana, mówi: "moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela" (Łk 2,30-32). Równocześnie jednak Symeon zwraca się do Maryi z następującymi słowami: "Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą". I dodaje wprost pod adresem Maryi: "A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu" (Łk 2,34-35). Słowa Symeona stawiają w nowym świetle zapowiedź, jaką Maryja usłyszała od anioła: Jezus jest Zbawicielem, jest "światłem na oświecenie" ludzi. Czyż nie okazało się to w pewien sposób w noc Narodzenia, gdy do stajni przybyli pasterze? (por. Łk 2,8-20). Czyż nie miało się jeszcze bardziej okazać, gdy przybędą Mędrcy ze Wschodu? (por. Mt 2,1-12). Równocześnie jednak, już u początku swego życia, Syn Maryi - a wraz z Nim Jego Matka - doznają na sobie prawdy dalszych słów Symeona: "znak, któremu sprzeciwiać się będą". Słowa Symeona są jakby drugą zapowiedzią dla Maryi, gdyż wskazują na konkretny wymiar historyczny, w którym Jej Syn wypełni swoje posłannictwo, to jest wśród niezrozumienia i w cierpieniu. Jeśli taka zapowiedź potwierdza z jednej strony Jej wiarę w wypełnienie Boskich obietnic zbawienia, to z drugiej strony objawia również, że swoje posłannictwo będzie musiała przeżywać w cierpieniu u boku cierpiącego Zbawiciela i że Jej macierzyństwo pozostanie w cieniu i będzie bolesne Oto po odwiedzinach Mędrców ze Wschodu, po ich ukłonie ("upadli na twarz i oddali Mu pokłon") i po złożeniu przez nich darów (por. Mt 2,11), Maryja wraz z Dziecięciem musi uchodzić do Egiptu pod troskliwą opieką Józefa, gdyż "Herod (...) szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić" (Mt 2,13). I aż do śmierci Heroda wypadnie Im pozostać w Egipcie (por. Mt 2,15).
17. Po śmierci Heroda, kiedy nastąpił powrót Świętej Rodziny do Nazaretu, rozpoczyna się długi okres życia ukrytego. Ta, która "uwierzyła, że spełnią się: słowa powiedziane Jej od Pana" (por. Łk 1,45), żyje na co dzień treścią tych słów. Na co dzień jest przy Niej Syn, któremu nadała imię Jezus - więc z pewnością w obcowaniu z Nim posługuje się tym imieniem, które zresztą nikogo nie mogło dziwić, gdyż od dawna było używane w Izraelu. Jednakże Maryja wie, że Ten, który nosi imię Jezus, został nazwany przez anioła "Synem Najwyższego" (por. Łk 1,32). Maryja wie, że poczęła Go i wydała na świat, "nie znając męża", za sprawą Ducha Świętego, mocą Najwyższego, która osłoniła Ją (por. Łk 1,35), podobnie jak obłok osłaniał Bożą obecność w czasach Mojżesza i ojców (por. Wj 24,16; 40 34-35; 1 Krl 8,10-12). Tak więc Maryja wie, że Syn, którego wydała na świat w sposób dziewiczy - to właśnie owo "Święte" - "Syn Boży", o którym mówił do Niej anioł.
W ciągu lat ukrytego życia Jezusa w domu nazaretańskim, życie Maryi jest również "ukryte z Chrystusem w Bogu" (por. Kol 3,3) przez wiarę. Wiara bowiem - to obcowanie z tajemnicą Boga. Maryja stale, na co dzień, obcuje z niewypowiedzianą tajemnicą Boga, który stał się człowiekiem, z tajemnicą, która przewyższa wszystko, co zostało objawione w Starym Przymierzu.
Od chwili zwiastowania Dziewica-Matka została wprowadzona w całkowitą "nowość" samoobjawienia się Boga i stała się świadomą tajemnicy. Jest Ona pierwszą z tych "prostaczków", o których kiedyś Jezus powie: "Ojcze (...) zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom" (Mt 11,25). Przecież: "nikt nie zna Syna, tylko Ojciec" (Mt 11,27).
Jakże więc Maryja może "znać Syna"? Z pewnością nie zna Go tak jak Ojciec - a przecież jest pierwszą wśród tych, którym "Ojciec zechciał objawić" (por. Mt 11,26-27; l Kor 2,11). O ile jednak od chwili zwiastowania objawiony Jej został Syn, którego całkowicie zna tylko Ojciec - Ten, który Go rodzi w odwiecznym "dzisiaj" (por. Ps 2,7) - to Maryja Matka z tą prawdą swego Syna obcuje tylko w wierze i przez wiarę! Błogosławiona jest przeto, że "uwierzyła" - i wierzy na co dzień, wśród wszystkich doświadczeń i przeciwności czasu dziecięctwa Jezusa, a potem w ciągu lat życia ukrytego w Nazarecie, gdzie Jezus "był im poddany" (Łk 2,51): Maryi, a także Józefowi, bo on wobec ludzi zastępował Mu ojca. Dlatego też Syn Maryi był uważany przez ludzi za "syna cieśli" (por. Mt 13,55).
Matka tego Syna, pamiętna wszystkich słów zwiastowania i późniejszych wydarzeń, nosi więc w sobie całkowitą "nowość" wiary: początek Nowego Przymierza. Jest to początek Ewangelii, czyli dobrej, radosnej nowiny. Nietrudno jednak dostrzec w nim także swoisty trud serca, jaki związany jest z "ciemną nocą wiary" - używając słów św. Jana od Krzyża - jakby z "zasłoną", poprzez którą wypada przybliżać się do Niewidzialnego i obcować z tajemnicą. W taki też sposób Maryja przez wiele lat obcuje z tajemnicą swego Syna i idzie naprzód w swojej pielgrzymce wiary, w miarę jak Jezus "czynił postępy w mądrości (...) i w łasce u Boga i u ludzi" (Łk 2,52). Coraz bardziej ujawniało się oczom ludzi upodobanie, jakie Bóg w Nim znajduje. A pierwszą pośród tych ludzi, którym dane było odkryć Chrystusa, była Maryja, która z Józefem mieszkała w tym samym domu w Nazarecie.
A jednak, kiedy po znalezieniu w świątyni, na pytanie Matki: "czemuś nam to uczynił?", dwunastoletni Jezus odpowiedział: "Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?", Ewangelista dodaje: "Oni jednak (Józef i Maryja) nie zrozumieli tego, co im powiedział" (Łk 2,48-50). Tak więc Jezus miał świadomość, że "tylko Ojciec zna Syna" (por. Mt 11,27), a nawet Ta, której najpełniej została objawiona tajemnica Jego Boskiego synostwa, Matka, z tajemnicą tą obcowała tylko przez wiarę. Znajdując się przy boku Syna, pod dachem jednego domu, "utrzymując wiernie swe zjednoczenie z Synem (...) szła naprzód w pielgrzymce wiary", jak podkreśla Sobór. I tak było również w ciągu publicznego życia Chrystusa (por. Mk 3,21-35), stąd, z dnia na dzień, wypełniało się na Maryi błogosławieństwo wypowiedziane przez Elżbietę przy nawiedzeniu: "Błogosławiona, któraś uwierzyła".
18. To błogosławieństwo osiąga pełnię swego znaczenia wówczas, kiedy Maryja stale pod Krzyżem swego Syna (por. J 19,25). Sobór stwierdza, że stało się to "nie bez postanowienia Bożego": "najgłębiej ze swym Jednorodzonym współcierpiała i z ofiarą Jego złączyła się matczynym duchem, z miłością godząc się (na to), aby doznała ofiarniczego wyniszczenia żertwa z Niej narodzona". W ten sposób Maryja "utrzymała wiernie swe zjednoczenie z Synem aż do Krzyża": zjednoczenie przez wiarę. Przez tę samą wiarę, przez którą przyjęła objawienie anioła w momencie zwiastowania. Wtedy też usłyszała: "Będzie On wielki (...) Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie (...) panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca" (Łk 1,32-33).
A oto, stojąc u stóp Krzyża, Maryja jest świadkiem całkowitego, po ludzku biorąc, zaprzeczenia tych słów. Jej Syn kona na tym drzewie jako skazaniec. "Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści (...) wzgardzony tak, iż miano Go za nic (...) zdruzgotany" (por. Iz 53, 3-5). Jakże wielkie, jak heroiczne jest wówczas posłuszeństwo wiary, które Maryja okazuje wobec "niezbadanych wyroków" Boga! Jakże bez reszty "powierza siebie Bogu", "okazując pełną uległość rozumu i woli" wobec Tego, którego "drogi są niezbadane" (por. Rz 11,33)! A zarazem: jak potężne jest działanie łaski w Jej duszy, jak przenikliwy wpływ Ducha Świętego, Jego światła i mocy!
Przez tę wiarę Maryja jest doskonale zjednoczona z Chrystusem w Jego wyniszczeniu. Wszak "On (Jezus Chrystus), istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał (...), aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stając się podobnym do ludzi". A oto teraz, na Golgocie, "uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej" (Flp 2, 5-8). U stóp Krzyża, Maryja uczestniczy przez wiarę we wstrząsającej tajemnicy tego wyniszczenia. Jest to chyba najgłębsza w dziejach człowieka "kenoza" wiary. Przez wiarę Matka uczestniczy w śmierci Syna - a jest to śmierć odkupieńcza. W przeciwieństwie do uczniów, którzy uciekli, była to wiara pełna światła. Jezus z Nazaretu poprzez Krzyż na Golgocie potwierdził w sposób definitywny, że jest owym "znakiem, któremu sprzeciwiać się będą", wedle słów Symeona. Równocześnie zaś spełniły się tam jego słowa skierowane do Maryi: "A Twoją duszę miecz przeniknie".
19. Zaiste, "błogosławiona jest Ta, która uwierzyła"! Te słowa Elżbiety wypowiedziane po zwiastowaniu tutaj, u stóp Krzyża, osiągają swą definitywną wymowę. Przejmująca staje się moc, jaką słowa te w sobie zawierają.. Od stóp Krzyża zaś, jakby z samego wnętrza tajemnicy Odkupienia, rozprzestrzenia się zasięg i perspektywa tego błogosławieństwa wiary. Sięga ono do "początku" i jako uczestnictwo w ofierze Chrystusa, nowego Adama, staje się poniekąd przeciwwaga nieposłuszeństwa i niewiary, zawartej w grzechu pierwszych ludzi. Tak uczą Ojcowie Kościoła, a zwłaszcza św. Ireneusz, cytowany w Konstytucji Lumen gentium: "Węzeł splątany przez nieposłuszeństwo Ewy rozwiązany został przez Maryi; co związała przez niewierność dziewica Ewa, to dziewica Maryja rozwiązała przez wiarę"; w świetle tego porównania z Ewą, Ojcowie - jak przypomina ten sam Sobór - nazywają Maryję "matką żyjących" i niejednokrotnie stwierdzają: "śmierć przez Ewę, życie przez Maryję".
Słusznie przeto w owym wyrażeniu "Błogosławiona, któraś uwierzyła", możemy upatrywać jakby klucz, który otwiera nam wewnętrzną prawdę Maryi: tej, którą anioł przy zwiastowaniu pozdrowił jako "łaski pełną". Jeśli jako "łaski pełna" była Ona odwiecznie obecna w tajemnicy Chrystusa, to przez wiarę stawała się w niej obecna w wymiarach całego swego ziemskiego itinerarium: "szła naprzód w pielgrzymce wiary". Równocześnie zaś tę tajemnicę Chrystusa w sposób dyskretny - ale bezpośredni i skuteczny - uobecniała ludziom. I nadal nie przestaje jej uobecniać. Przez tajemnicę Chrystusa także Ona jest obecna wśród ludzi. Poprzez Syna rozjaśnia się także tajemnica Matki.
3. Oto Matka Twoja
20. Jest w Ewangelii św. Łukasza taki moment, gdy "jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała", zwracając się do Jezusa: "Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś" (Łk 11,27). Słowa te stanowią pochwałę Maryi jako rodzonej Matki Jezusa. Może owej kobiecie Matka Jezusa osobiście nie była znana. Kiedy bowiem Syn rozpoczął swą mesjańską działalność, Maryja Mu w tym nie towarzyszyła. Pozostawała nadal w Nazarecie. Można powiedzieć, że powyższe słowa nieznanej kobiety niejako wywołały Ją z tego ukrycia.
Poprzez słowa te, stała się też niejako obecna wśród tłumu bodaj na chwilę cała ewangelia dziecięctwa Jezusa. Tam właśnie Maryja jest obecna jako Matka, która poczyna Jezusa w swym łonie, która Go rodzi i jako Dziecię karmi po macierzyńsku piersią: Matka-Karmicielka, którą ma na myśli owa "kobieta z tłumu". Poprzez to macierzyństwo, Jezus - Syn Najwyższego (por. Łk 1,32) - jest prawdziwym Synem człowieczym. Jest "ciałem", jak każdy człowiek: jest "Słowem, które stało się ciałem" (por. J 1,14). Jest to ciało i krew Maryi!
Na to błogosławieństwo, jakie nieznana kobieta wypowiedziała pod adresem jego Matki i Rodzicielki, Jezus odpowiada w sposób znamienny: "Owszem, ale przecież błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je" (Łk 11,28). Jezus chce odwrócić uwagę od macierzyństwa, o ile oznacza ono tylko więź ciała, aby skierować ją w stronę tych tajemniczych więzi ducha, jakie powstają przez słuchanie słowa Bożego i zachowywanie go.
Jeszcze wyraźniej to przeniesienie do dziedziny wartości duchowych zarysowuje się w innej odpowiedzi Jezusa, którą zapisali wszyscy Synoptycy. Gdy mianowicie oznajmiono Jezusowi, że Jego "Matka i bracia stoją na dworze i chcą się z Nim widzieć" - wówczas On odpowiedział: "Moją Matką, i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je" (por. Łk 8, 20-21). Powiedział to zaś "spoglądając na siedzących dokoła Niego", jak czytamy w zapisie Markowym (3,34) - czy też Mateuszowym (12,49): "wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom".
Wypowiedzi powyższe zdają się leżeć jakby na przedłużeniu tego, co Dwunastoletni odpowiedział Maryi i Józefowi, gdy znaleźli Go po trzech dniach w świątyni jerozolimskiej.
Teraz, gdy Jezus odszedł z Nazaretu, gdy rozpoczął swą działalność publiczną w całej Palestynie, jest już całkowicie i wyłącznie "w sprawach Ojca" (por. Łk 2,49). Głosi Jego królestwo: "królestwo Boże" i "sprawy Ojca", które dają mowy wymiar i nowe znaczenie wszystkiemu, co ludzkie, a więc każdej ludzkiej więzi w odniesieniu do celów i zadań każdego człowieka. Również taka więź jak "braterstwo" znaczy w tym nowym wymiarze coś innego niż "braterstwo wedle ciała" - skutek pochodzenia od tych samych rodziców. Nawet "macierzyństwo" w wymiarze królestwa bożego, w zasięgu ojcostwa Boga samego, nabiera innego znaczenia. Jezus, w słowach przytoczonych przez św. Łukasza, uczy właśnie o tym nowym znaczeniu macierzyństwa.
Czy przez to odsuwa się od tej, która była Jego Rodzicielką, Jego rodzoną Matką? Czy pragnie pozostawić Ją w cieniu ukrycia, które sama wybrała? Jeśli tak mogłoby się wydawać na podstawie brzmienia samych słów, to równocześnie należy stwierdzić, że to inne i nowe macierzyństwo, o jakim mówi Jezus swoim uczniom, w sposób najszczególniejszy odnosi się właśnie do Niej. Czyż Maryja nie jest pierwszą pośród tych, "którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je"? Czyż nie do Niej odnosi się nade wszystko owo błogosławieństwo, jakie, wypowiedział Jezus odpowiadając na słowa nieznanej kobiety? Niewątpliwie Maryja jest godna błogosławieństwa dlatego, że stała się dla swego Syna Matką wedle ciała ("Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś") - ale również i nade wszystko dla tego, że już przy zwiastowaniu przyjęła słowo Boże, że słowu temu uwierzyła, że była Bogu posłuszna, ponieważ słowo to "zachowywała" i "rozważała w sercu" (por. Łk 1,38.45; 2,19.51) i całym swoim życiem wypełniała. Tak więc błogosławieństwo wypowiedziane przez Jezusa nie przeciwstawia się - wbrew pozorom - błogosławieństwu wypowiedzianemu przez nieznaną kobietę, ale z nim się spotyka w osobie tej Matki-Dziewicy, która sama siebie nazwała "służebnicą Pańską" (Łk 1,38). Jeśli "wszystkie pokolenia zwać Ją będą błogosławioną" (por. Łk 1,48) - to owa anonimowa kobieta zdaje się być pierwszą, która potwierdza nieświadomie ów proroczy werset z Magnificat Maryi i zapoczątkowuje Magnificat wieków.
Jeśli przez wiarę Maryja stała się Rodzicielką Syna, którego dał Jej Ojciec w mocy Duch Świętego, zachowując nienaruszone Jej dziewictwo, to w tejże samej wierze odnalazła Ona i przyjęła ów inny wymiar macierzyństwa, który Jej Syn objawił w czasie swego mesjańskiego posłannictwa. Można powiedzieć, że wymiar ten był udziałem Matki Chrystusa od początku, od chwili poczęcia i narodzin Syna. Od tego momentu była Tą, która uwierzyła. Jednak w miarę jak odsłaniało się Jej oczom i duchowi posłannictwo Syna, Ona sama jako Matka otwierała się ku tej "nowości" macierzyństwo, jakie miało stawać się Jej udziałem przy boku Syna. Czyż nie powiedziała na początku: "Oto Ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa!" (Łk 1,38)? Przez wiarę słuchała w dalszym ciągu i rozważała to słowo, w którym stawało się coraz przejrzystsze, w sposób "przekraczający wszelką wiedzę" (por. Ef 3,19) samoobjawienie się Boga żywego. Maryja Matka, stawała się w ten sposób pierwszą poniekąd "uczennicą" swego Syna, pierwszą, do której On zdawał się mówić "pójdź za Mną", wcześniej niż wypowiedział to wezwanie do Apostołów czy do kogokolwiek innego (por. J 1,43).
21. Pod tym względem szczególnie wymowny jest zapis Ewangelii Janowej, który ukazuje nam Maryję obecną na weselu w Kanie. Maryja pojawia się tam jako Matka Jezusa na początku Jego życia publicznego: "Odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów" (J 2,1-2). Z tekstu wynikałoby, że Jezus i uczniowie zaproszeni są razem z Maryją i jakby z tej racji, że Ona była tam obecna. Wydaje się, że zaproszono Syna ze względu na Matkę. Znana jest dalsza kolej wydarzeń związanych z tym zaproszeniem - ów "początek znaków", jaki uczynił Jezus: woda przemieniona w wino - tak, że Ewangelista dodaje: "objawił swą chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie" (J 2,11).
Maryja obecna jest w Kanie Galilejskiej jako Matka Jezusa - i w sposób znamienny przyczynia się do owego "początku znaków", objawiających mesjańską moc Jej Syna. Oto "kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: «Nie mają już wina». Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?»" (J 2,3-4). Wedle Ewangelii św. Jana owa "godzina" oznacza moment przeznaczony przez Ojca, w którym Syn wypełni swoje dzieło i ma doznać uwielbienia (por. J 7,30; 8,20; 12,23.27; 13,1; 17,1; 19,27). Chociaż więc to, co Jezus odpowiedział swej Matce, zdaje się wskazywać raczej na odmowę (co bardziej jeszcze uwydatnia się wówczas, gdy zdanie ma charakter twierdzący: "jeszcze nie nadeszła godzina moja"), tym niemniej Maryja zwraca się do sług ze słowami: "Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie" (J 2,5). Wtedy Jezus nakazuje sługom napełnić wodą stągwie tam stojące - a woda stale się winem, lepszym niż to, jakie uprzednio zostało podane gościom weselnym.
Jak głębokie zrozumienie istniało między Jezusem a Jego Matką? Jak wniknąć w tajemnicę ich wewnętrznej jedności duchowej? Sam fakt jest jednak wymowny. Zapewne w wydarzeniu tym zarysowuje się już dość wyraźnie nowy wymiar, nowe znaczenie macierzyństwa Matki Chrystusa. Ma ono znaczenie, które nie mieści się wyłącznie w wypowiedziach Jezusa i w różnych wydarzeniach przytoczonych przez Synoptyków (Łk 11,27-28 oraz Łk 8,19-21; Mt 12,46-50; Mk 3,31-35). Tam Jezus nade wszystko przeciwstawiał macierzyństwo, wynikające z samego faktu zrodzenia, temu, czym to "macierzyństwo" (podobnie jak "braterstwo") ma być w wymiarze królestwa Bożego, w zbawczym zasięgu ojcostwa Boga samego. W tekście Janowym opisu wydarzenia z Kany zarysowuje się to, w, czym to nowe macierzyństwo wedle Ducha, a nie tylko wedle ciała konkretnie się przejawia. Przejawia się więc w trosce Maryi o ludzi, w wychodzeniu im naprzeciw w szerokiej skali ich potrzeb i niedostatków. W Kanie Galilejskiej została ukazana jedna tylko konkretna odmiana ludzkiego niedostatku, pozornie drobna i nie największej wagi ("wina już nie mają"). Posiada ona jednak znaczenie symboliczne: owo wychodzenie naprzeciw potrzebom człowieka oznacza równocześnie wprowadzenie ich w zasięg mesjańskiej misji i zbawczej mocy Chrystusa. Jest to więc pośrednictwo: Maryja staje pomiędzy swym Synem a ludźmi w sytuacji ich braków, niedostatków i cierpień. Staje "pomiędzy", czyli pośredniczy, nie jako obca, lecz ze stanowiska Matki, świadoma, że jako Matka może - lub nawet więcej: "ma prawo" - powiedzieć Synowi o potrzebach ludzi. Jej pośrednictwo ma więc charakter wstawienniczy: Maryja "wstawia się" za ludźmi. Ale nie tylko to: jako Matka równocześnie chce, aby objawiła się mesjańska moc Jej Syna. Jest to zaś moc zbawcza, skierowana do zaradzenia ludzkiej niedoli, do uwalniania od zła, jakie w różnej postaci i w różnej mierze ciąży nad życiem ludzkim. Tak właśnie mówił o Mesjaszu prorok Izajasz w znanym tekście, na który Jezus powołał się wobec swoich rodaków z Nazaretu: "(...) abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom wolność, a niewidomym przejrzenie (...)" (por. Łk 4,18).
Inny istotny element tego macierzyńskiego zadania Maryi wyrażają słowa skierowane do sług: "Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie". Matka Chrystusa staje się wobec ludzi rzecznikiem woli Syna, ukazując te wymagania, jakie winny być spełnione, aby mogła się objawić zbawcza moc Mesjasza. W Kanie dzięki wstawiennictwu Maryi i posłuszeństwu sług Jezus zapoczątkował "swoją godzinę". W Kanie Maryja jawi się jako wierząca w Jezusa: Jej wiara sprowadza pierwszy "znak" i przyczynia się do wzbudzenia wiary w uczniach.
22. Możemy więc powiedzieć, że w powyższym zapisie Ewangelii Janowej znajdujemy jakby pierwszy zarys prawdy o macierzyńskiej trosce Maryi. Prawda ta znalazła wyraz również w magisterium ostatniego Soboru. Warto zauważyć, jak macierzyńska rola Maryi została przedstawiona przezeń w odniesieniu do pośrednictwa Chrystusa. Czytamy bowiem: "Macierzyńska rola Maryi w stosunku do ludzi żadną miarą nie przyćmiewa i nie umniejsza tego jedynego pośrednictwa Chrystusowego, lecz ukazuje jego moc", ponieważ "Jezus Chrystus jest jedynym pośrednikiem między Bogiem a ludźmi" (por. 1 Tm 2,5-6). Ta macierzyńska rola wypływa - dzięki upodobaniu Bożemu - "z nadmiaru zasług Chrystusowych, na Jego pośrednictwie się opiera, od tego pośrednictwa całkowicie jest zależna i z niego czerpie całą moc swoją". Właśnie w takim znaczeniu wydarzenie w Kanie Galilejskiej jest jakby zapowiedzią pośrednictwa Maryi, które skierowane jest do Chrystusa, a zarazem zmierza do objawienia Jego zbawczej mocy.
Z tekstu Janowego widać, że chodzi tu o pośrednictwo macierzyńskie. Jak głosi Sobór: Maryja "stała się nam matką w porządku łaski". To Maryjne macierzyństwo "w porządku łaski" wyłoniło się z Jej Boskiego macierzyństwa: będąc z postanowienia Opatrzności Bożej Matką-Żywicielką Odkupiciela, "stała się (...) w sposób szczególny przed innymi szlachetną towarzyszką i pokorną służebnicą Pana", która "współpracowała z dziełem Zbawiciela przez wiarę, nadzieję i miłość żarliwą dla odnowienia nadprzyrodzonego życia dusz Ludzkich". To macierzyństwo Maryi w ekonomii łaski trwa nieustannie (...) aż do wiekuistego dopełnienia się zbawienia wszystkich wybranych.
23. Jeżeli zapis Ewangelii Janowej o Kanie Galilejskiej mówi o macierzyńskiej trosce Maryi u początku mesjańskiej działalności Chrystusa, to istnieje inny jeszcze zapis tej samej Ewangelii, który owo Maryjne macierzyństwo w zbawczej ekonomii łaski potwierdza w momencie szczytowym, to znaczy wówczas, gdy spełnia się ofiara krzyżowa Chrystusa, Jego paschalna tajemnica. Zapis Janowy jest zwięzły: "obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie" (J 19,25-27).
Niewątpliwie trzeba widzieć w tym wydarzeniu wyraz szczególnej troski Syna o Matkę, którą pozostawiał w tak wielkiej boleści. Jednakże o znaczeniu tej troski Chrystusowy "testament z Krzyża" mówi więcej. Jezus uwydatnia nową więź pomiędzy "Matką" a "Synem". Ta więź zostaje uroczyście potwierdzona w całej swojej prawdzie i rzeczywistości. Można powiedzieć, że - o ile uprzednio macierzyństwo Maryi względem ludzi było już zarysowane - w tej chwili zostaje ono wyraźnie określone i ustanowione: wyłania się zaś z całej dojrzałości paschalnej Tajemnicy Odkupiciela. Matka Chrystusa, znajdując się w bezpośrednim zasięgu tej tajemnicy, która ogarnia człowieka - każdego i wszystkich - zostaje dana człowiekowi każdemu i wszystkim - jako Matka. Tym człowiekiem u stóp Krzyża jest Jan, "uczeń umiłowany". Jednakże nie tylko on jeden. Zgodnie z Tradycją Sobór nie waha się nazywać Maryi Matką Chrystusa i Matką ludzi: jest Ona bowiem "złączona z wszystkimi ludźmi (...) pochodzeniem z rodu Adama, a co więcej, jest «zgoła matką członków (Chrystusowych; ...) ponieważ miłością swoją współdziałała, aby wierni rodzili się w Kościele»".
Tak więc, to "nowe macierzyństwo Maryi", zrodzone przez wiarę, jest owocem "nowej" miłości, która ostatecznie dojrzała w Niej u stóp Krzyża, poprzez uczestnictwo w odkupieńczej miłości Syna.
24. Znajdujemy się zarazem w samym centrum urzeczywistniania obietnicy zawartej w protoewangelii: "potomstwo niewiasty zmiażdży głowę węża" (por. Rdz 3,15). Jezus Chrystus bowiem swą odkupieńczą śmiercią zwycięża zło grzechu i śmierci u samego korzenia. Jest rzeczą znamienną, iż zwracając się do Matki z wysokości Krzyża nazywa Ją "niewiastą" i mówi do Niej: "Niewiasto, oto syn Twój". Podobnie zresztą odezwał się i w Kanie Galilejskiej (por. J 2,4). Jakże wątpić, że zwłaszcza teraz - na Golgocie - zwrot ten sięga głębiej w tajemnicę Maryi i dotyka Jej szczególnego "miejsca" w całej ekonomii zbawienia? Uczy Sobór: "Wraz z Nią, wzniosłą Córą Syjonu, po długim oczekiwaniu spełnienia obietnicy, przychodzi pełnia czasu i nastaje nowa ekonomia zbawienia, kiedy to Syn Boży przyjął z Niej naturę ludzką, aby przez tajemnicę ciała swego uwolnić człowieka od grzechu".
Słowa wypowiedziane z wysokości Krzyża mówią o tym, że macierzyństwo Matki Chrystusa znajduje swoją "nową" kontynuację w Kościele i przez Kościół, jakby symbolicznie obecny i reprezentowany przez Jana. W ten sposób Ta, która jako "łaski pełna" została wprowadzona w tajemnicę Chrystusa, by być Jego Matką, czyli Świętą Bożą Rodzicielką, przez Kościół pozostaje w tej tajemnicy jako owa "niewiasta", na którą wskazuje Księga Rodzaju (3,15) u początku, Apokalipsa zaś u kresu dziejów zbawienia (12,1). Zgodnie z odwiecznym planem Opatrzności, macierzyństwo Boże Maryi ma udzielić się Kościołowi, jak na to wskazują wypowiedzi Tradycji, dla których macierzyństwo Maryi w odniesieniu do Kościoła jest odbiciem i przedłużeniem Jej macierzyństwa w odniesieniu do Syna Bożego.
Już sam moment narodzin Kościoła, jego pełne objawienie się wobec świata pozwala - według Soboru - dostrzec to trwanie macierzyństwa Maryi: "A kiedy podobało się Bogu uroczyście objawić tajemnice zbawienia ludzkiego nie wcześniej, aż ześle obiecanego przez Chrystusa Ducha, widzimy Apostołów przed dniem Zielonych Świąt «trwających jednomyślnie na modlitwie wraz z niewiastami i z Maryją Matką Jezusa i z braćmi Jego» (Dz 1,14), także Maryję błagającą w modlitwach o dar Ducha, który podczas zwiastowania już Ją był zacienił".
Tak więc w ekonomii łaski, sprawowanej pod działaniem Ducha Świętego, zachodzi szczególna odpowiedniość pomiędzy momentem Wcielenia Słowa a momentem narodzin Kościoła. Osobą, która łączy te dwa momenty, jest Maryja: Maryja w Nazarecie - i - Maryja w Wieczerniku Zielonych Świąt. W obu wypadkach Jej obecność w sposób dyskretny, a równocześnie wymowny - ukazuje drogę "narodzin z Ducha". W ten sposób Maryja, obecna w tajemnicy Chrystusa jako Matka, staje się - z woli Syna i za sprawą Ducha Świętego - obecna w tajemnicy Kościoła. Jest to nadal obecność macierzyńska, jak potwierdzają słowa wypowiedziane na Krzyżu: "Niewiasto, oto syn Twój"; "Oto Matka twoja".
Jan Paweł II, papież
Redemptoris Mater - część I Redemptoris Mater - część II Redemptoris Mater - część III
Źródło: vatican.va » John Paul II » Encyclicas » Redemptoris Mater (25 March 1987)