Maryjne życie w Duchu Świętym (ku wierze w pełni)

Maryja uczy modlitwy

Katechizm Kościoła Katolickiego zwraca uwagę na to, że Maryja jako Matka uczyła modlitwy Jezusa, była pierwszą Wychowawczynią Jezusa, wdrażała Go w tajemnicę życia przesyconego modlitwą (KKK, 2599). Ale jednocześnie była pierwszą Jego Uczennicą. Tym, co pomagało Matce Bożej i co uczyniła swoją drogą do głębszego poznania Osoby Jezusa, osobistego oddania się Bogu i poddania się Duchowi Świętemu, było niewątpliwie Jej modlitewne "tak" - niech mi się stanie (por. Łk 1,38).

W podjęciu życia duchowego i słuchania słowa Duch Święty oczekuje i naszego "tak". Jego delikatność sprawia, że bez naszego przyzwolenia, bez zgody na współpracę z darem modlitwy, nie będziemy się modlić. To jest niezmiernie ważne, zwłaszcza gdy chodzi o wewnętrzne słuchanie słowa. Zbyt mało przywiązujemy wagi do wychowania siebie do modlitwy, którą Duch Święty w nas kształtuje. Każdy rodzaj Jego interwencji sprawia, że stajemy się bardziej wolni, wewnętrznie dyspozycyjni do tego, aby rozwijać w sobie dar synostwa Bożego.

W zawierzeniu Duchowi Świętemu staje na naszej drodze Maryja. Poprzez swoje życie pokazuje, że wyrażenie wiary słowami "tak, Panie", przyjęcie Syna Bożego jako Pana, czy przyjęcie udzielania się Ducha Świętego - nie są wydarzeniami jednorazowymi, ale nieustannym udzielaniem się Boga duszy ludzkiej; Boga, który wciąż oczekuje na nasze "tak, chcę, pragnę". Innymi słowy, obcowanie Osób Boskich z człowiekiem dokonuje się, kiedy przychodzący Bóg spotyka drzwi otwarte i przychodzi do domu naszego wnętrza, jak do siebie.

Duch Święty sprawia w nas to, czego tak bardzo potrzebujemy, daje wewnętrzną wolność i pokój serca, ponieważ sami nie potrafimy zrezygnować z naszych przywiązań, ponieważ tacy jesteśmy i jest to skutek grzechu: łatwo przywiązujemy się do tego, co posiadamy i do osób, które choć trochę się na nas otwierają.

Kruche naczynia

Duch Pański nieustannie przekonuje nas o tym, że wolność staje się naszym udziałem pod wpływem Jego działania i przy naszym "tak", naszej osobistej zgodzie, aby współdziałać z Bogiem we wszystkim. Pamiętajmy, że wolność wewnętrzna, czyli wolność od wszelkich nieuporządkowań, jest nam dana i zadana, tzn. złożona w kruche, ludzkie naczynia. Dopóki idziemy przez ziemię, zawsze istnieje możliwość, że zaczniemy kierować się naszymi nieuporządkowanymi uczuciami, przez co możemy dawać okazję złemu duchowi.

Im bardziej jesteśmy zjednoczeni z Bogiem, tym bardziej doświadczamy kruchości naszego "naczynia", a jednocześnie doświadczamy, jak bardzo nasze życie, nasze zbawienie, nasze powołanie, zależą od tej nieustannej asystencji, nieustannego udzielania się Ducha Bożego. Wtedy na usta sam ciśnie się kantyk Maryi: "wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny" (Łk 1,49).

Coś więcej

Kiedy dojrzewamy do tego, że pozwalamy, aby Duch Święty decydował o naszych zamiarach, czynach i decyzjach, On - przyjmując naszą zgodę - chce, byśmy z Nim współpracowali. Pojawia się wtedy wezwanie, aby przyjąć sposób udzielania się Ducha Świętego w trosce o zbawienie innych, w trosce o uwielbienie i wywyższenie Jezusa Chrystusa w braciach i siostrach poprzez różnorakie dary i charyzmaty. Jeśli mówimy o tego rodzaju wezwaniu, a co za tym idzie - o charyzmatach, trzeba zaznaczyć, że nie są one czymś biernym obdarowaniem nas, jakimś depozytem, który można odstawić na półkę i podziwiać. Wezwanie to oznacza aktywne udzielanie się Ducha Świętego, które objawia się dopiero w posłudze charyzmatami.

Zgoda na poddanie się działaniu Ducha Świętego zaowocowała w Maryi tajemnicą Wcielenia (zob. Łk 1,34-35). Jeśli Duch Święty wskazuje nam na zagrożenia, chociażby ze strony złego ducha, to aktywna współpraca z tym wezwaniem będzie prowadzić do tego, że społeczność zgromadzi się na modlitwie i prosić będzie o dar uwolnienia czy dar uzdrowienia. A mocą Ducha Świętego ten dar wybawienia od złego stanie się naszym udziałem.

Z Maryją wobec trudności

Trudnością, która może uniemożliwić lub osłabić udzielanie się Ducha Świętego w nas, jest brak bardzo aktywnego włączenia się w sposób posługiwania Ducha Bożego w ludzie Bożym. On, który jest życiem tego ludu, troszczy się o coraz głębsze zjednoczenie z Chrystusem i dojrzałość synowską każdego z nas. Ten brak aktywnej współpracy w dużej części wynika z niezrozumienia, z niechęci, w znacznej mierze również z postawy egoistycznej, konsumpcyjnej, ponieważ Duch Święty dopomina się całkowitego odejścia i pozostawienia naszych przywiązań oraz wolności wobec tego, kim jesteśmy i co posiadamy. Jeśli realizujemy dzieło Boga, to sam Bóg jest gwarantem tego, że ono się ostoi. Jeżeli realizujemy dzieło Boga - On przyczynia się do stałości, wytrwałości, do umocnienia nas w wierze. Dlatego możemy wytrwać w każdej sytuacji, mając nadzieję na to, że osiągniemy zbawienie.

Trudności we współpracy z działaniem Ducha Świętego w nas będą tym większe, im większe będzie pragnienie stabilizacji, konsumpcji, utożsamienia się ze światem.

Trudności dotykają wszystkich, ale ważne jest, jak my je pokonujemy. Czy spostrzegając je, przechodzimy obok nich obojętnie, czy też staramy się je pokonać, aby powróciły pokój serca i wolność wewnętrzna? Jeśli nie pokonamy trudności, które pojawią się z tytułu zaniedbań, przywiązań, stereotypowych zachowań, nieuporządkowania wewnętrznego, konsumpcyjnego myślenia, typowego dla świata - to nie doświadczymy tego, co to znaczy być wolnym w Duchu, być poddanym Duchowi Świętemu. W konsekwencji doświadczymy wielkich utrapień, niezrozumienia, poczucia zagubienia i niespełnienia. Można powiedzieć, że doświadczymy tego "na własny rachunek". Nikt inny nie jest winien, to my ściągnęliśmy to na siebie przez brak współpracy z łaską i z tego tytułu jesteśmy teraz niezadowoleni. Po co płacić taki rachunek? Wystarczy zgodzić się, aby to, co jest z Boga w nas, znalazło właściwe sobie miejsce, czyli oddać chwałę Bogu oraz z tytułu miłości bliźniego oddać to, czego udzielić powinniśmy człowiekowi. Nie należy więc mieszać tych porządków, ani obarczać swoją sytuacją zagubienia czy frustracją innych, tylko zapytać samych siebie: gdzie się zagubiliśmy? Gdzie zatraciliśmy wewnętrzny kontakt z Bogiem, osobową więź, gotowość wydania swego życia Bogu we wszystkim? Gdzie zagubiła się nasza gotowość całkowitego ofiarowania się Bogu?

Najczęściej zaczęło się od tzw. "przybudówki", a potem życie staje się trudne, uciążliwe, bo nie sposób swobodnie poruszać się z "przybudówkami". A nawet jeśli nam się to uda, będziemy w tym nieznośni dla naszych bliźnich, ponieważ wszędzie za mało będzie nam miejsca. Oto konsekwencje braku dobrej woli, by usuwać trudności w momencie, kiedy się rodzą. A przecież nie usuwamy ich sami, tylko pod wpływem działania łaski Bożej - wtedy współpracujemy z Duchem Świętym, który został nam dany do pokonywania ich tak, aby Chrystus był uwielbiony w nas, a my w Nim.

Maryja uczy nas pokonywania trudności poprzez:

  • dialog z Bogiem (wobec sytuacji zagubienia lub wezwań przekraczających nasze ludzkie siły), Maryja pyta: "Synu, czemuś nam to uczynił?" lub "Jakże się to stanie?";
  • zaufanie (wobec problemu jakiegoś braku), Ona mówi: "Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie";
  • zgodę na krzyż, zjednoczoną ze zgodą Jezusa (w sytuacjach niesprawiedliwości, odrzucenia, cierpienia), tu Maryja zachowuje milczenie i pokój.

Idźmy drogą wiary razem z Maryją. Weźmy Ją do siebie tak, jak chciał Zbawiciel.