Dlaczego Maryja nas kocha?

Św. Alfons Liguori był świętym na wskroś maryjnym. Również św. Maksymilian używał jego tekstów do modlitwy. Poniższy tekst pochodzi z książki Uwielbienia Maryi.


Rozważmy przyczynę tej miłości, bo w ten sposób lepiej poznamy, jak bardzo nas kocha Ta Dobra Matka. Pierwszą przyczyną tej wielkiej miłości, jaką Maryja żywi ku ludziom, jest Jej wielka miłość ku Bogu.

Miłość ku Bogu i ku bliźniemu - jak pisze św. Jan - zawarte są w jednym przykazaniu: Takie zaś mamy od Niego przykazanie, aby ten, kto miłuje Boga, miłował też i brata swego (1 J 4,21).

Stąd też im większa jest miłość ku Bogu, tym większa jest i miłość bliźniego. Czegóż to nie czynili święci z miłości ku bliźnim? Pobudką zaś tych dzieł miłosierdzia była ich wielka miłość Boża.

Dla dobra bliźniego poświęcali swoje wolność, a nawet swoje życie. Co zdziałał św. Franciszek Ksawery w Indiach. Aby ratować dusze tych ludów, wspinał się na wysokie góry i narażał się na tysiączne niebezpieczeństwa, a wszystko to czynił jedynie w tym celu, by się dostać do jaskiń, w których ci biedni ludzie mieszkali i dać im poznać Boga (...).

Św. Paulin , nawet sam oddał się w niewolę, aby w ten sposób uwolnić syna pewnej ubogiej wdowy. Zaś św. Fidelus, żeby pozyskać dla Boga heretyków, za szczęśliwego uważał się, gdy mu podczas kazania odebrano życie.

Takich to dzieł dokonywali święci z miłości ku bliźnim, bo w ich sercach pałała wielka miłość ku Bogu. A któż nie kochał Boga więcej niż Maryja? Ona więcej miłowała Boga w pierwszej chwili swego istnienia, niż wszyscy aniołowie i wszyscy święci podczas całego swego życia (...).

I jeśliby się złączyło miłość wszystkich matek ku dzieciom, oblubieńców ku narzeczonym, wszystkich świętych i aniołów ku ich czcicielom, to przecież nie dorównałaby jeszcze tej miłości, jaką ma Maryja ku jednej duszy (...).

Maryja dlatego nas tak bardzo miłuje, bo ukochany Jej Jezus dał Jej nas za dzieci. Stało się to wówczas, kiedy konając na krzyżu zawołał: Niewiasto! Oto syn Twój (J 19,26) - tymi słowami - jak już wspomniałem - objął w osobie ucznia Jana, wszystkich ludzi.

Były to ostatnie słowa Jej Syna. A ostanie polecenia , jakie nam przed swą śmiercią przekazują osoby ukochane, są zbyt drogie, żeby o nich można było zapomnieć.

Maryja kocha nas jak swoje dzieci także dlatego, bo nabyła nas za cenę wielu boleści. Matki więcej kochają te dzieci, dla których poniosły więcej trudów i cierpień.

Otóż my jesteśmy tymi dziećmi, którym Maryja wyjednała życie łaski, ponieważ w swojej niezmiernej boleści zaofiarowała dobrowolnie na śmierć drogie życie swojego Jezusa i zgodziła się nas to, aby własnymi oczyma patrzeć na Jego bolesne konanie.

Ta wielka ofiara Maryi zrodziła nas wówczas do życia Bożej łaski. Dlatego jesteśmy Jej najdroższymi dziećmi, bo wiele cierpień Ją kosztowaliśmy.

Mówi Pismo święte o Ojcu Przedwiecznym, ze z miłości ku ludziom wydał na śmierć swego własnego Syna: Albowiem tak Bóg umiłował świat, ze Syna swego jednorodzonego dał (J 3, 16).

Podobnie można mówić o Maryi - powiada św. Bonawentura: Tak nas Maryja umiłowała, ze Syna swego jednorodzonego dała. A kiedy Go za nas wydała? Wtedy wydała Go za nas po raz pierwszy, kiedy Mu pozwoliła wydać się na śmierć. Następnie wydała Go i przez to, że nie broniła Go przed sędziami, kiedy inni nie chcieli się tego podjąć, czy to z nienawiści, czy z bojaźni. A mogła to uczynić i możemy przypuszczać, ze słowa tak mądrej i kochającej Matki zrobiłyby wielkie wrażenie na Piłacie i może nie skazałby na śmierć Tego, którego poznawszy sam uznał za niewinnego.

Ale Maryja nie chciała w obronie Syna powiedzieć ani jednego słowa, ażeby nie przeszkodzić śmierci, od której zależało nasze zbawienie. Wydawała Go wreszcie za nas milion razy u stóp krzyża w owych trzech godzinach, kiedy była obecną przy Jego śmierci, albowiem wówczas w nadmiarze boleści i miłości ku nam ofiarowała za nas Jego życie.

Czyniła to zaś z takim męstwem - jak mówią św. Anzelm i św. Antoni - byłaby go sama ukrzyżowała - jeśliby katów brakowało - aby tylko spełnić wolę Ojca, który chciał Jego śmierci dla naszego zbawienia.

Jeżeli Abraham dał dowód wielkiego hartu, chcąc ofiarować własnymi rękami swego syna, to możemy mieć pewność, że Maryja uczyniłaby to z większą wiarą i poświęceniem, bo była bardziej święta i bardziej posłuszna od Abrahama.

Jakże wdzięczni powinniśmy być Maryi za ten akt tak wielkiej miłości, za ten akt bolesnej ofiary jaką uczyniła z życia swego Syna, aby nam wszystkim, wyjednać zbawienie?

Sowicie wynagrodził Bóg Abrahamowi za ofiarę jaką chciał uczynić z Izaaka. A my cóż możemy oddać Maryi za ofiarę z życia Jezusa, Jej Bożego Syna, o wiele szlachetniejszego i bardziej kochanego niż syn Abrahama?

Ta miłość Maryi - upomina św. Bonawentura - zobowiązuje nas względem Niej do wielkiej miłości (...).

Z tego wypływa następna pobudka miłości Maryi ku nam: wie Ona doskonale , żeśmy zostali nabyci za cenę śmierci Pana Jezusa.

Gdyby jakaś matka wiedziała, ze jakiś niewolnik został wykupiony przez Jej ukochanego syna za cenę dwudziestoletniej ciężkiej niewoli, to czyż nawet tylko ze względu na to, nie szanowałaby tego niewolnika?

Otóż Maryja wie dobrze, że Syn Jej tylko w tym celu przyszedł na ziemię, by zbawić nas, szukać i zbawić to, co zaginęło (Łk 19,10)

I żeby nas zbawić, postanowił nawet złożyć w ofierze swe życie, stawszy się posłusznym aż do śmierci (Flp 2,8).

Jeśliby więc Maryja mało nas miłowała, dałaby dowód, że mało ceni sobie krew Syna, która przecież jest ceną naszego zbawienia.

Objawione było św. Elżbiecie, że Maryja podczas swego pobytu w świątyni prosiła ustawicznie Boga za nami; błagała Go, żeby jak najrychlej posłał Syna na zbawienie świata. Możemy sobie zatem wyobrazić, jak bardzo nas miłuje teraz, kiedy widziała, że Syn Jej tak nas ceni, iż nie wahał się złożyć za nas tak wysokiego okupu.