Innocenty Maria Wójcik, sł. Boży

Był wiernym uczniem św. Maksymiliana Marii Kolbego. Po jego śmierci wcielał w życie ideał Rycerstwa Niepokalanej. Wielu mówiło o nim: "To nie jest taki zwyczajny brat".

Eugeniusz Wójcik urodził się 30 listopada 1918 w Słaboszowie, woj. Kieleckie. Rodzicami jego byli Wawrzyniec i Rozalia Madetko. Ukończył szkołę podstawową 14 czerwca 1933. Przez 2 lata pomagał w gospodarstwie rodzicom. 5 kwietnia 1935 napisał list do Niepokalanowa z prośbą o przyjęcie do zakonu i został przyjęty 24 maja 1935. Nowicjat rozpoczął 1 sierpnia 1936 i złożył śluby czasowe 2 sierpnia 1937.

W zakonie przyjął imię Innocenty Maria. Po wybuchu II wojny światowej, na polecenie o. Maksymiliana, jak większość braci, opuścił Niepokalanów i udał się do domu rodzinnego z br. Symplicjuszem.

Do klasztoru powrócili 10 lipca 1940. Śluby wieczyste złożył w Niepokalanowie 8 grudnia 1940. 26 lutego 1941, po aresztowaniu Ojca Maksymiliana i czterech innych ojców przez gestapo 17 lutego 1941, 20 braci ofiarowało swoje życie w zamian za ich uwolnienie. Jednym z nich był br. Innocenty M. Wójcik. Gestapo nie zgodziło się na tę zamianę.

Całe swoje życie zakonne spędził w Niepokalanowie, pracował w następujących działach: 16 lat w ekspedycji miesięczników oraz "Małego Dziennika", następnie w dziale figurkowym, w magazynie ogólnym, furcie, w redakcji książek, przez 40 lat był archiwistą. To jemu zawdzięczamy zgromadzenie i przechowywanie dokumentów o św. Maksymilianie Kolbem oraz wiele innych dotyczących Niepokalanowa i Rycerstwa Niepokalanej.

Marzył o wyjeździe na misje. Jego zapał apostolski nie mógł się pomieścić w Niepokalanowie. Dlatego 11 lutego 1939 napisał prośbę o taki wyjazd do Ojca Maksymiliana:

Od dawna mam pragnienie poświęcenia się Niepokalanej całkowicie na pracę, cierpienie i śmierć na każdym miejscu, dla Jej przyjemności i chwały. Od wstąpienia do klasztoru żyłem tą myślą udania się, jeżeli Niepokalana sobie będzie życzyć, na misje, kiedy i gdzie się Jej podoba. Nie miałem jednak śmiałości, by o tę łaskę prosić. Teraz wewnątrz czuję wielkie ku temu pragnienie i Regułą naszą zachęcony ośmielam się prosić Przewielebnego Ojca Gwardiana, jeżeli taka jest wola Niepokalanej, o wysłanie mnie na misje, gdziekolwiek Niepokalanej się podoba. Pragnę, by Ją i Jej Boskiego Syna wszelka dusza znała, kochała, i dla nich żyła. Dla Niej oddaję życie, zdrowie i wszystko, co oddać mogę, pragnę wszystko wycierpieć z miłości i by ugasić wszystkie pragnienia Niepokalanej i Pana Jezusa.

Miał wtedy tylko 21 lat... To pragnienie misji miało spełnić się w inny sposób. Cokolwiek robił, starał się to robić najlepiej jak umiał.

To właśnie praca w archiwum i bycie oddanym rycerzem Niepokalanej zaprowadziły go na drogi apostolstwa po całej Polsce. Br. Innocenty stał się znany w kręgu rycerzy świeckich. Ujmował ich swoim ciepłem, pogodą ducha i zatroskaniem o drugiego człowieka. Znali go ze spotkań Rycerstwa Niepokalanej (MI), z korespondencji.

Kopiował i wysyłał materiały formacyjne, które sam tworzył, zbierał, dostosowywał do pracy w grupach Rycerstwa Niepokalanej. Jednocześnie, mimo ogromu pracy jaką wykonywał i świadectwa jakie dawał, stał w cieniu innych.

Potrafił połączyć prostotę, pokorę z publicznymi wystąpieniami, odczytami, wyjazdami. Potrafił zniknąć, usunąć się na bok, by inni zaistnieli, mogli działać. Co więcej, kształcił nowych animatorów, współpracowników, często przez lata.

Dla Niepokalanej był rzeczywiście gotów na wszystko. Pisał:

Nikt by nie przyznał, że ten czy ów jest dobrym rycerzem Niepokalanej, jeśli nie zdobywa się na osobistą ofiarę dla sprawy Niepokalanej.

To nie były tylko słowa. Dla Niepokalanej br. Innocenty przebywał w więzieniu w Warszawie (20 grudnia 1948 - 23 grudnia 1950) za rozpowszechnianie wiadomości o objawieniach w Fatimie; pomógł w publikacji książki. Władze komunistyczne nie chciały słuchać o tym, "że Rosja się nawróci" i "Niepokalane Serce zatriumfuje".

Zarażał każdego, z kim się zetknął, ideą oddania siebie Niepokalanej.

W latach 50. w Niepokalanowie przebywał ks. Franciszek Blachnicki. On także z powodu zakazu władz komunistycznych nie mógł działać. Wyznaczono mu pokój blisko br. Innocentego.

Ks. Blachnicki miał dość czasu, by zapoznać się z osobą nie żyjącego już Ojca Maksymiliana i prawdopodobnie korzystał z pomocy br. Innocentego. Wiadomo, że na pierwsze Oazy Niepokalanej jeździł również br. Innocenty, by mówić o Niepokalanej.

Do dziś w formacji oazowej przetrwał "krok" - Niepokalana (cykl spotkań o Maryi zakończony poświęceniem siebie Maryi). Na początku był to akt oddania ułożony przez św. Maksymiliana. Spełniło się marzenie św. Maksymiliana, by rycerze Niepokalanej przenikali do różnych grup i wprowadzali tam Niepokalaną.

Sam br. Innocenty tak się wyraził o tej sprawie:

Pracowaliśmy razem w naszym Archiwum. Idea maryjna O. Maksymiliana zaimponowała mu w całej pełni. Przejął się nią i planował rozpocząć wielkie dzieła (...). Pobyt w Niepokalanowie w czasie wygnania biskupów katowickich miał istotny wpływ na pogłębienie zrozumienia roli Niepokalanej w planie zbawczym. Jej zawierza od początku Krucjaty Wstrzemięźliwości, a dwutygodnik tej Krucjaty zatytułuje "Niepokalana zwycięża". W Krościenku, podczas Oazy dla kapłanów, jeden z naszych Ojców zapytał - co jest istotą oazy? Odpowiedział Ks. Franciszek - Oddanie się Niepokalanej. Jeśli tego nie ma, nie ma prawdziwej Oazy, może być tylko pseudo oaza.

Po wyjeździe, już w lipcu 1956 br. Innocenty i wszyscy bracia otrzymali od ks. Blachnickiego list o pierwszej "Oazie Dzieci Bożych" w Koniakowie:

Brało w niej udział 120 ministrantów. Niepokalana codzień uśmiechała się do swych dzieci i małych rycerzy, gdy stawali przed Jej kapliczką na apel ranny i wieczorny. Rano po gromkim pozdrowieniu: "Króluj nam Chryste - przez Maryję" wznosił się na maszt Jej błękitny sztandar przy śpiewie hymnu Niesiemy sztandar w świat daleki (...). Na zakończenie rekolekcji odbyła się uroczystość odnowienia przyrzeczeń chrztu św. i oddanie się Niepokalanej (...). Ministranci odmówili teraz akt oddania się Niepokalanej według Ojca Maksymiliana Kolbego.

Idea Rycerstwa Niepokalanej zaczynała nabierać cech apostolskich.

Oprócz bycia archiwistą, w ciągu dnia spotykał wiele osób, które chciały coś się dowiedzieć o św. Maksymilianie, otrzymać materiały formacyjne o Rycerstwie Niepokalanej. Mówił:

"Obecnie zwracają się do Niepokalanowa rycerze Niepokalanej: Księża, Siostry zakonne i świeccy Animatorzy o materiały pomocnicze, programy pracy MI dla dzieci, młodzieży, dorosłych, chorych i innych grup".

Mimo braku wykształcenia, w wielu dziedzinach uczył i radził, jak dobry pedagog po studiach, pisał materiały spotkań dobrze przygotowane pod względem metodycznym. Dla niego nie było rzeczy, której by się nie podjął dla Niepokalanej:

Nie mów: nie mam sposobności do tego. Sposobność istnieje, trzeba ją tylko odkryć, a jeżeli nie istnieje, trzeba ją wynaleźć (...). Jeżeli ci się zdaje, że jesteś bezsilny, to znaczy, że brak ci nie sposobności, ale świętego ognia apostolskiego. Zapal ten ogień w Sercu Niepokalanej, proś Ją nieustannie, by przez usta Twoje sama mówiła i dusze do siebie zbliżała.

Nieustannie wskazywał na Niepokalaną jako rozwiązanie wszystkich bolączek, antidotum na zło. Dawał wskazówki dotyczące rekolekcji, które były później wykorzystywane do formacji animatorów Rycerstwa Niepokalanej:

Podczas takich rekolekcji można uczyć prowadzić: szkołę modlitwy z Niepokalaną Mistrzynią modlitwy, szkołę ewangeliczną, jak czytać i dzielić się Słowem Bożym, szkołę franciszkańską, maksymilianowską, misyjną.

Powstał więc Ośrodek Rycerstwa Niepokalanej, przy Informacji, w którym można było zastać br. Innocentego. W latach 80., kiedy rozpoczął swoją działalność Dom rekolekcyjny Niepokalanów Lasek, był częstym gościem na turnusach młodzieży. Tak go poznawali. Każdy przyjazd do Niepokalanowa rozpoczynali od pokłonienia się Niepokalanej w bazylice i wizyty u br. Innocentego, a on ich witał z uśmiechem i braterskim uściskiem, jak by byli jego najbliższą rodziną. Jego dobroć i apostolski zapał, owocność pracy wynikały z kontaktu z Niepokalaną, na adoracji, modlitwie czerpał skarby łask. Skąd on tak wiele wiedział i potrafił tak wiele innym dać?

Czy nie mógłbyś duszom strapionym wskazać wizerunek Pocieszycielki strapionych? (...) Przed każdą rozmową proś Niepokalaną, żeby cię natchnęła, co masz powiedzieć, by sama przez ciebie jako swe narzędzie mówiła.

Zmarł 18 listopada 1994 na atak serca w szpitalu w Sochaczewie. Pogrzeb tego prostego brata odbył się w bazylice w Niepokalanowie 22 listopada. Mszę pogrzebową odprawił bp Marian Duś z Warszawy. Na pogrzeb przyjechało Rycerstwo Niepokalanej z całej Polski, 79 kapłanów, 18 pocztów sztandarowych. Żegnano prawdziwego rycerza Niepokalanej.

Po jego śmierci wielu rycerzy Niepokalanej, animatorów szuka jego pomocy i ją otrzymuje w sprawach Rycerstwa i wielu innych. Pamięć o br. Innocentym Marii Wójciku jest nadal żywa. Wkrótce ukazała się następująca wiadomość w "Informatorze Rycerstwa Niepokalanej":

Prezesi i Animatorzy Stowarzyszenia "Rycerstwo Niepokalanej" w Polsce zgromadzeni na Zebraniu Prezesów i Animatorów w Niepokalanowie, w dniach 11-13 października 2002 w liczbie 121 osób, zgłosili wniosek do Zarządu Narodowego Stowarzyszenia "Rycerstwo Niepokalanej" w Polsce o podjęcie starań w celu wszczęcia procesu informacyjnego śp. br. Innocentego Marii Wójcika.

Zarząd Narodowy zobowiązał Prezesa do przedstawienia powyższego wniosku Kapitule Klasztornej Braci Mniejszych Konwentualnych w Niepokalanowie z prośbą o jego rozważenie i przekazanie do Prowincjała Prowincji Matki Bożej Niepokalanej w Warszawie.

Kapituła Klasztorna, obradująca 28 października 2002 w Niepokalanowie, przyjęła wniosek bez zastrzeżeń.

8 września 2022 r., w święto Narodzenia NMP, w Niepokalanowie uroczyście otwarto proces beatyfikacyjny Brata Innocentego.

Podarunek od Niepokalanej


PISMA

Apostolstwo życiem

Myślisz o apostolstwie żywego słowa. To rzecz ważna. Ale jest jeszcze inne apostolstwo, które tamto musi poprzedzić, towarzyszyć mu i iść za nim: mam na myśli apostolstwo życia.

Wobec niektórych dusz słowa, nawet najwymowniejsze, pozostają bez oddźwięku. Często jeden ruch, spojrzenie, uśmiech, jeden uczynek więcej zrobi dobrego aniżeli długie kazanie.
Bądź uczciwy i nieskazitelny nawet w środowisku szalbierzy, wyzyskiwaczy.
Bądź prawy i szczery mimo panującej niemal powszechnie atmosfery obłudy i kłamstwa.

Bądź sumienny i wierny swoim obowiązkom w otoczeniu niedbalców i leniuchów.
Oby ci, którzy twojej wiary nie podzielają, ci nawet, którzy ją zwalczają, byli zmuszeni hołd jej złożyć, oddając hołd twojemu postępowaniu, które z niej wypływa.
Okazuj się takim, jakim jesteś, bez ostentacji, ale i bez fałszywego wstydu, jak przystoi na rycerza Niepokalanej.

Zacznij od swego domu, rodziny, kolegów, znajomych. Nie potrzebujesz na to specjalnego czasu, to jest ci zawsze dostępne i możliwe. W pewnych okolicznościach możesz nawet więcej osiągnąć, niż kapłan-misjonarz, bo do wielu miejsc nie ma on dostępu.

Niepokalana, Królowa nieba i ziemi, musi być i to jak najprędzej uznaną za Królową wszystkich ludzi w Polsce i poza jej granicami - oto hasło rycerzy Niepokalanej, dla którego warto żyć, pracować, cierpieć i umrzeć. Od tego zależy pokój i szczęście osób, rodzin, narodów, ludzkości.

Jak przyśpieszyć tę chwilę? Przede wszystkim Niepokalanej powierzyć każdą sprawę, którą przedsięweźmiemy, zwłaszcza, gdy chodzi o zdobywanie dla Niej dusz. A potem wykorzystać każdą sposobność do szerzenia Jej czci i miłości. Każdy niech uważa swoje otoczenie, krewnych, znajomych, towarzyszy pracy, miejsce pobytu, za teren swoich misji, by ich pozyskać Niepokalanej i niech użyje wszelkich ku temu wpływów i zdolności.

Zachęcać do wpisywania się do Rycerstwa Niepokalanej, przedstawiając, że nie trzeba na to wiele czasu, by oddać się Niepokalanej na zawsze, by nosić Jej medalik i króciutki akt strzelisty: "O Maryjo bez grzechu poczęta..." raz na dzień powtórzyć. Niech tylko coś dla Niepokalanej zrobią, a pomału Ona wejdzie do ich serca, oczyści je i rozpali szczęśliwą miłością Serca Jezusowego.

Rozdawać Cudowny Medalik, gdzie tylko się da; i dzieciom, by go nosiły na szyi, i starszym, i młodzieży zwłaszcza, by pod opieką Niepokalanej miała dosyć sił do odparcia tylu pokus i zasadzek, czyhających na nią w dzisiejszych czasach. A już tym, co do kościoła nie zaglądają, do spowiedzi boją się przyjść, z praktyk religijnych szydzą, z prawd wiary się śmieją, zagrzęźli w niemoralności, albo poza Kościołem w herezji przebywają - tym koniecznie medalik Niepokalanej ofiarować i prosić, by go nosili, a Niepokalaną błagać o ich nawrócenie.

Gdy kto nie chce w żaden sposób przyjąć medalika, można wszyć go do ubrania i modlić się, a Niepokalana pokaże co potrafi. Cudowny Medalik - to kulka Rycerstwa Niepokalanej zabijająca zło, a różaniec niech stanie się mieczem każdego rycerza.

Apostolstwo słowa

Naucz się mówić po apostolsku, abyś mógł wokoło siebie rozszerzać przez Niepokalaną Królestwo Chrystusowe. Nie mów: "Nie mam sposobności do tego". Sposobność istnieje, trzeba ją tylko odkryć, a jeżeli nie istnieje, trzeba ją wynaleźć.

Patrz na wrogów Niepokalanej, oni umieją znaleźć wszędzie sposobność do rozsiewania swoich nauk przewrotnych, czy to w poufnej rozmowie, czy na ulicy, w warsztacie, czy w podróży, czy wreszcie podczas swoich rozrywek. To, co oni robią dla tracenia dusz, ty nie mógłbyś uczynić dla ich zbawienia?

Jeżeli ci się zdaje, że jesteś bezsilny, to znaczy, że brak ci nie sposobności, ale świętego ognia apostolskiego. Zapal ten ogień w Sercu Niepokalanej, proś Ją nieustannie, by przez usta twoje sama mówiła i dusze do siebie zbliżała. Nie potrzeba głosić kazań, ażeby mówić po apostolsku.

Mów prosto, ale odważnie: wszak posiadasz nieomylną prawdę. Niechaj słuchacze czują, że jesteś głęboko przekonany o tym, co do nich mówisz: uwierzą ci, jeśli będziesz stosował czyny do słów swoich. Niech widzą, że szukasz nie zwycięstwa, lecz jedynie ich dobra.

Pogłębiaj w sobie naukę Ewangelii, ażeby móc ją lepiej wprowadzić w życie i pełniejsze świadectwo o niej dawać.

Stań się biegłym w zawodzie swoim. Skoro będziesz wykształcony w rzemiośle swoim, ludzie przypuszczać będą, że jesteś równie wykształcony w nauce, którą wyznajesz i głosisz. Dopiero przez długą wprawę nabiera się umiejętności w głoszeniu słowa apostolskiego.

Przed każdą rozmową proś Niepokalaną, żeby cię natchnęła, co masz powiedzieć, by sama przez ciebie, jako swe narzędzie, mówiła.

Po skończonej rozmowie zbadaj wobec Niepokalanej, czy ci się udało uczynić kogo lepszym lub szczęśliwszym, i rozpatrz, jakbyś innym razem mógł osiągnąć większe powodzenie. Im łatwiej pozwolisz się Niepokalanej prowadzić w tej nauce i apostolstwie, tym szybsze i doskonalsze będą twe postępy.

Przez Niepokalaną masz zostać Jej rycerzem - apostołem. Jakiego użyjesz sposobu, aby świat poznał i pokochał Niepokalaną? Bądź pełen gorącej miłości dla Niepokalanej i dla dusz, a będziesz wiedział, jak Jej chwałę głosić.

Najprzód niechaj wiedzą, że praktykujesz szczególne nabożeństwo do Niepokalanej. Jeżeli jednocześnie okażesz się chrześcijaninem bez trwogi i skazy, twoje postępowanie wymownie głosić będzie Jej chwałę. Potem, zależnie od okoliczności, wtrąć jakąś uwagę ujawniającą przekonania twoje i odsłaniającą doświadczenia, które dotyczą życia zjednoczenia z Niepokalaną, a przez Nią z Jezusem.

Czy nie mógłbyś czasem wzmiankować Jej imienia w rozmowie albo w liście? Czy nie mógłbyś duszom strapionym wskazać wizerunku Pocieszycielki strapionych? Czy nie mógłbyś polecić duszom walczącym o zachowanie lub odzyskanie cnoty, żeby się udawały do Tej, która sama najczystsza otrzymała od Syna swego posłannictwo oczyszczenia wszystkich modlących się do Niej?

Czy nie mógłbyś wspomnieć wobec dusz, pragnących poufniejszego obcowania z Niepokalaną i z Jezusem, jak sam do takiego zbliżenia doszedłeś? Czy nie mógłbyś duszom miłującym pracę apostolską objaśnić, że Niepokalanej Bóg powierzył posłannictwo zdobywcze i że wysiłki ich będą uwieńczone przedziwnym owocem, skoro walczyć będą pod wodzą Niepokalanej i w Jej Imię?

Opowiedz nieraz o łaskach i cudach, jakie otrzymują ci, co się do Niepokalanej modlą. Mów, że nie słyszano, by ktoś od Niej odszedł smutny, by nie otrzymał pociechy w Sercu Matki Najukochańszej. Łaski i cuda ożywiają wiarę, wzmacniają ufność i rozpalają miłość, nie tylko w tych duszach, które je otrzymują, ale we wszystkich, które się o tym dowiedzą. Głoś więc i nie ustawaj, a osiągniesz to, co Niepokalana życzy sobie od ciebie.

Siła w jedności

Jesteś rycerzem Niepokalanej, ale wiesz, że jeden rycerz nie przedstawia wielkiej siły i jeden nie wygrywa wojny. Dlatego łącz się z tymi, którzy mają te same dążenia apostolskie co ty. Zachowując w głębi swej duszy święty ogień apostolski, możesz go z czasem zadusić bezowocnie.

Rozmawiając z innymi o wspólnych naszych myślach i pragnieniach, rozpalisz je bardziej w sobie i w innych. Zjednoczenie nie tylko rozgrzeje naszą wspólną gorliwość; ono jej da jeszcze niezrównaną siłę.
Pracując wspólnie będziesz już nie dwakroć silniejszym, lecz dziesięćkroć. A kiedy powstanie zwarty hufiec, to będzie niezwyciężony.

Gdzie znajdziesz towarzyszy broni, ożywionych tymi samymi zamiarami co ty? Poszukaj. Może są gotowi przyjąć cię w swoje szeregi, wtedy połącz się z nimi. Może inni chcą się do ciebie przyłączyć, przyjmij ich z radością. Może są w twoim otoczeniu same odosobnione istoty. Wybierz z pomiędzy nich te, które potrafią cię zrozumieć. Spróbuj omówić z innymi sprawę, która ci leży na sercu, a zobaczysz, jakie echo tym wywołasz.

Może nie zaraz znajdziesz dusze, które by potrafiły dzielić z tobą ideały. Najlepsi twoi współpracownicy nie zawsze odpowiedzą ci pierwsi i z największym zapałem. Wola, szlachetność, zdrowy sąd, zdolność poświęcenia się więcej są warte od nagłej gorliwości.

Może się zdarzyć, że długo będziesz musiał szukać towarzysza, kształtować go z trudem, znosić wiele zawodów, zanim go sobie wreszcie dobierzesz. Z początku stanowić będziecie szczupły hufiec. Mniejsza o to, skoro jesteście zgodni. Nie przewaga liczebna będzie zwycięską, lecz gotowa na wszystko, czynna, dobrze zorganizowana i karna mniejszość.

Szatan widząc, że chrześcijanie pragną służyć Bogu, podsuwa im różne metody pracy apostolskiej, aby się dali uwieść pokusom przeciw wierze i cnocie, i oto jedni drugich zwalczają, zamiast jego zwalczać wspólnymi siłami.

Na wojnie ta armia zwycięża, w której oficerowie i żołnierze zrzekają się zupełnie swych osobistych zapatrywań, wykonując wiernie plan ogólny, który sam w sobie może być niekoniecznie najlepszym.

Cierpienie

Droga Niepokalanej, mimo że nieraz jest krzyżykiem i cierpieniem usłana, nie jest jednak taka ciężka, niejasna, zawsze ciepło matki odczuwamy.
W odkupieniu dusz najgłówniejszą rolę gra cierpienie.

Chcąc być wiernym rycerzem Niepokalanej i zdobyć dla Niej jak najwięcej dusz, powinieneś przyjmować cierpienia, jakie ci dobroć Boża ześle. Potrzeba cierpieć w duchu apostolskim dopóty, dopóki będą dusze do ratowania; nie tylko w chwilach zapału i powodzenia, ale mimo przeciwności i zniechęcenia.

Niejednokrotnie będziesz musiał siebie ofiarowywać zamiast dusz, które chciałbyś zbawić; a im bardziej jałowe i trudniejsze wydawać ci się będą wysiłki twoje, tym więcej umartwień i pokuty będziesz musiał sobie nakładać.

Czy gotów jesteś przyjąć ten krzyż?

Ale spójrz, oto inny krzyż. Intencje twoje będą niezrozumiane, zamiary wyśmiane. Ci, którzy powinni ci pomóc, spróbują zniszczyć to, coś się starał zbudować; ci, którzy cię powinni zachęcać, położą tamę rozwojowi twych przedsięwzięć apostolskich. Różne trudności robić ci będą i z radością ogłoszą, że dawno już przepowiadali twoje niepowodzenie.

Patrz na Pana Jezusa. Czy sam sobie zadał cierpienie, którym cię zbawił? Czyż nie było to cierpienie właśnie przygotowane Mu przez tych ludzi, którzy powinni Mu byli pomagać?
Nie dziw się, jeżeli zły duch przykłada się do zniszczenia twoich przedsięwzięć. Napadając na rycerzy Niepokalanej, na Nią napada, lecz Ona zetrze głowę jego. Zachowaj więc spokój.

Kiedy cierpienie cię nawiedza w twej pracy apostolskiej, przytul się do Niepokalanej. Razem z Nią wejdź na Kalwarię. Tam pod krzyżem Zbawiciela pojmiesz nieskończoną wartość cierpienia, które wprawiało cię w zamieszanie i przygniatało swym ciężarem. Cierpienie słodkim ci się stanie. Zobaczysz już nie ludzi, którzy ci je sprawiają, ale Jezusa i Matkę swoją, którzy cię zapraszają do udziału w swym zbawczym posłannictwie, jak też i dusze, które ci ono ratować pozwala.

"Chociaż dookoła burza będzie szaleć, pioruny bić - a ty, tak bezgranicznie Niepokalanej oddany, pewny będziesz, że ci się nic nie stanie, dopóki najlepsza Matka nasza tego nie dopuści - będziesz, pracując i cierpiąc dla dusz zbawienia, słodko wypoczywał.

To znowu krzyże się na ciebie zwalą, a łaska Boża, rozgrzawszy twe serce, rozpłomieni je taką miłością, że gorzeć będziesz pragnieniem cierpienia, cierpienia bez granic, upokorzeń, szyderstwa, zapomnienia, by przez to okazać, jak miłujesz Ojca i Przyjaciela swego najlepszego
i Jego najdroższą Niepokalaną. Cierpienie bowiem jest szkołą miłości".(Św. Maksymilian)

Oto jest życie dla ideału.

"I wtedy, chociaż z jednej strony sprzysięgnie się przeciwko tobie cały zastęp zajadłych wrogów, to jednak znajdziesz i prawdziwych przyjaciół, co zjednoczeni szczerą miłością w jedności wspólnego ideału, będą cię cieszyć
w smutku i wspomagać w upadku, abyś nigdy rąk nie opuścił, ale wytrwale i dzielnie, ufny jedynie w Bogu przez Niepokalaną, aż do śmierci walczył. Wszystko to jednak jest tylko cząstką maleńką twej nagrody.

O wiele więcej jednak zaskarbisz łaski, kiedy w ciemności zewnętrznej i wewnętrznej, pełen smutków, spracowany, cierpiący bez pociechy, prześladowany na każdym kroku, wśród ciągłych niepowodzeń, opuszczony, wyśmiany, wyszydzony, osamotniony - jak Pan Jezus na Krzyżu - za wszystkich będziesz się modlił, wszelkimi sposobami starał się będziesz do Boga przez Niepokalaną pociągnąć i jak najściślej z Nim ich zjednoczyć" (św. Maksymilian).

Dusza animatora MI

Jakie cechy powinien posiadać dobry animator, jakimi zasadami powinien się kierować i jaką postawę kształtować?

Najważniejsza jest modlitwa. Modlitwy szatan najbardziej się boi. Ważna jest własna postawa, dobre uczynki, dobre słowo, życzliwa rada, pomoc w pracy, zastępstwo w potrzebie. Tak postępując wzmacniamy naszego bliźniego i usposabiamy go do odmiany życia na lepsze. Stawiamy silny opór złemu i potęgujemy akcję dobra.

Przysłowie: "Kto z kim przestaje, takim się staje" - zachęca nas do tworzenia wspólnot Rycerstwa Niepokalanej. Św. Maksymilian nam mówił: "Kto z Niepokalaną przestaje, do Niej podobnym się staje".

Na propagandę braci Jehowitów odpowiadamy w ten sposób, że uczymy się tekstów Ewangelii, które oni "zaczepiają". Oni się boją tych, którzy znają Pismo Święte. Na muzykę i śpiew satanistów przygotowujemy akademie maryjne ze śpiewem, recytacją i muzyką religijną oraz polską. Do ludzi idziemy z promienną radością i dobrocią jako odblaskiem dobroci i miłości Niepokalanej.
Nie słuchamy i nie rozpowszechniamy plotek, oszczerstw przeciwko innym, zwłaszcza przeciwko kapłanom. Nie bądźmy ciekawi sensacyjnych proroctw, bo na to szatan chwyta jak na wędkę. Słuchajmy Pana Jezusa, czytając Jego Ewangelię. On mówi: "Nie bójcie się..."

Dobre postanowienia
1. Codziennie chociaż przez kilka minut czytać Ewangelię i w ten sposób pogłębiać swoją wiarę i wiedzę.
2. Gorliwie korzystać ze Mszy i Komunii świętej, zwłaszcza w niedzielę.
3. Odnawiać swoje oddanie się Niepokalanej i jednoczyć się z Jej wolą.
4. Codziennie odmawiać różaniec w intencji Ojca Świętego, Kościoła i MI.
5. Praktykować czynną, ofiarną miłość bliźniego.
6. Ofiarować Niepokalanej swoje trudy i cierpienia jako pokutę.
7. Wiernie słuchać Kościoła: Ojca Świętego, biskupów i kapłanów.
8. Starać się zdobywać jak najwięcej osób do Rycerstwa Niepokalanej.
9. Tworzyć wspólnoty Rycerstwa Niepokalanej, aby skuteczniej zwalczać zło dobrem.

Św. Maksymilian znając sytuację, potrzeby i zagrożenia Kościoła bardzo pragnął wszystkich ludzi i każdego człowieka z osobna zbliżyć, skontaktować z Niepokalaną, Matką Łaski Bożej. Ponieważ doświadczył w swym życiu dobroci i potęgi Niepokalanej, dlatego starał się innym to przekazywać. Pragnął, aby każdy katolik oddał się Niepokalanej na własność, a w ten sposób jako Jej rycerz zabezpieczył swoje zbawienie i dopomagał bliźnim do osiągnięcia upragnionego celu życia, uświęcenia duszy.

Pragnął on i starał się wszelkimi sposobami, aby Rycerstwo Niepokalanej było ruchem masowym, aby obejmowało wszystkich ludzi, różne grupy i wspólnoty. Pod sztandarem Niepokalanej chciał zjednoczyć wszystkich ludzi do zwycięskiej walki z szatanem o wolność i o uświęcenie nieśmiertelnych dusz. Modlił się o to pokornie i serdecznie do Matki Bożej: "Kiedyż wszystkie dusze na całej kuli ziemskiej poznają dobroć i miłość Serca Twego ku nim? Kiedyż każda dusza odwdzięczy Ci się gorącą miłością i to nie tylko przelotnym uczuciem, ale oddaniem Ci całkowitym swej woli, byś Ty sama rządziła w sercach wszystkich i każdego z osobna, i mogła ukształtować je na wzór Przenajświętszego Serca Twego Syna, uszczęśliwić, ubóstwić? Kiedyż to będzie?" Przy Twej pomocy, o ile sił starczy, walczyć o to do ostatniego tchu będziemy. Tak nam, Królowo, Pani, Matuchno najlepsza, dopomóż!


WSPOMNIENIA O BRACIE INNOCENTYM

Życiorys śp. br. Innocentego
(fragmenty)

Eugeniusz Wójcik, późniejszy br. Innocenty, urodził się 30 listopada 1918 r. w Słaboszowie (woj. Kielce). W miejscowej parafii został ochrzczony, przystąpił do I Komunii świętej i sakramentu bierzmowania.

Miał siedmiu braci i jedną siostrę. Był piątym synem w rodzinie. Rodzice, Wawrzyniec i Rozalia, wychowywali go w duchu głębokiej wiary i posłuszeństwa. Eugeniusz był zdolny, pracowity i posłuszny wobec matki i starszego rodzeństwa.

Od dziecięcych lat obserwował i wsłuchiwał się we wspólną modlitwę wieczorną i Różaniec, odmawiane przez całą rodzinę pod przewodnictwem matki. Zachęcony jej przykładem, potem zadziwiająco długo sam modlił się klęcząc na obydwóch kolanach przy rannym i wieczornym pacierzu.

Od dzieciństwa cechował go spokój i opanowanie. W szkole podstawowej wykazywał zdolności i ambicję w nauce, czego dowodem były częste pochwały od kierownictwa szkoły, przekazywane matce. W szkole był koleżeński i uczynny, pomagał słabszym w nauce i cieszył się powszechną sympatią wśród grona nauczycielskiego i uczniów. W zeszytach szkolnych na pierwszej stronie miał napisaną następującej treści regułkę: "Póki żyję, niech Maryję wielbi dusza moja".

Chwile wolne od nauki i pracy wykorzystywał na modlitwę z książeczki lub lekturę. Czytał literaturę piękną, żywoty świętych i książki katolickie oraz miesięcznik "Posłaniec Serca Jezusowego".

Do kościoła chodził regularnie w każdą niedzielę i święta. Aby się dłużej modlić, szedł do kościoła wcześniej i wychodził później. W maju brał czynny udział w przystrajaniu figury Matki Bożej kwiatami oraz przewodniczył w śpiewaniu litanii loretańskiej i pieśni maryjnych.

Ks. Proboszcz obserwował go i pewnego dnia zapytał, czy chciałby pójść do zakonu i poświęcić się służbie Bożej, na co zdecydowanie i z wielką radością odpowiedział, że chętnie pójdzie. Od tej chwili dało się zauważyć u niego większe jeszcze rozmodlenie, skupienie i radość.

Po kilku dniach matka spotkała się z ks. Proboszczem, który jej oświadczył, że skieruje Eugeniusza do klasztoru, bo tam będzie dla niego najlepsze miejsce.

Ks. Proboszcz napisał do Niepokalanowa prośbę o przyjęcie chłopca do klasztoru. Eugeniusz bardzo się ucieszył, kiedy przyszła odpowiedź, że został przyjęty. Przygotowania do wyjazdu przebiegały szybko i zgodnie z wymogami klasztoru, chociaż warunki materialne w domu w tym okresie były trudne. Dzięki łasce Matki Bożej wszystko zostało wykonane i 24 maja 1935 r. Eugeniusz pożegnał swoją ukochaną mamusię oraz rodzeństwo.

Pierwszy list napisał wyrażając w nim podziękowanie Matce Najświętszej za przyjęcie do Niepokalanowa, ks. Proboszczowi za załatwienie przyjęcia do klasztoru oraz mamusi za wyrażoną zgodę i osobistą wyprawę materialną. Wszystkie listy, które pisał do rodziny, zawierały zawsze wdzięczność Matce Bożej za łaskę powołania do służby Bożej i wyrazy szczęścia, że jest członkiem wielkiej rodziny franciszkańskiej, prowadzonej przez o. Maksymiliana Kolbego...

W grudniu 1948 r. za rozpowszechnianie objawień fatimskich został skazany wyrokiem sądu w Warszawie na dwa lata więzienia. Tam wraz z ojcami i braćmi był bardzo źle traktowany, wskutek czego nabył wiele chorób, które znosił do śmierci.

Każde jego odwiedziny u rodziny były dla nas wielką radością, bo bardzo dużo mówił o dobroci Niepokalanej, a szczególnie polecał odmawianie Różańca, bo o to Matka Boża prosiła w Fatimie i przez tę modlitwę ludzkość może uprosić powstrzymanie wojen i kar, na jakie zasłużyła. Dużo mówił nam o Rycerstwie Niepokalanej, pięknie rozwijającym się w naszym kraju i poza jego granicami, oraz o jego Założycielu, o. Maksymilianie.

Kiedy odwiedzałem go w Niepokalanowie, zawsze widziałem go zapracowanego, ale uśmiechniętego i radosnego. Miał szeroki wachlarz zajęć i obowiązków. Starał się wszystko załatwić na czas, bo tego wymagały sprawy.

Ubolewał, jeżeli coś nie układało się zgodnie z planem, ale tłumaczył wtedy, że taka jest wola Niepokalanej i nie trzeba się tym niepokoić.

W ostatnim roku swego życia odwiedził jeszcze bliższą i dalszą rodzinę. Cieszyliśmy się z tych odwiedzin, chociaż krótkich...

Dnia 19 listopada 1994 r. pojechałem do Niepokalanowa i na furcie klasztornej zauważyłem nekrolog, oznajmiający, że br. Innocenty zmarł 18 listopada 1994 r. w szpitalu w Sochaczewie. Wielki smutek i nieogarniony żal przeszył moje serce po śmierci tak drogiego mi brata.

Henryk Wójcik, najmłodszy brat śp. br. Innocentego.

Br. Innocenty uczył ufać Niepokalanej "na przepadłe"

Br. Innocenty uważał o. Maksymiliana za wielkiego świętego i to swoje przekonanie przekazywał nam, swoim wychowankom, jeszcze przed wyniesieniem o. Maksymiliana na ołtarze. Oczywiście, później czynił to także.

Zawsze uważał, podobnie jak o. Maksymilian, że Niepokalanów to wielkie dzieło Niepokalanej. Kiedyś, gdy wyjaśniał nam, czym jest Niepokalanów i czym jest powołanie do Niepokalanowa, posłużył się wyjątkiem z Ewangelii, kiedy to Chrystus mówił do Apostołów: "... wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło widzieć, co wy widzicie, a nie widzieli, i słyszeć to, co wy słyszycie, a nie słyszeli".

Br. Innocenty uważał, że podobnie jak obecność Chrystusa na ziemi wśród ludzi była rzeczywistością, na którą z utęsknieniem czekała ludzkość, tak zaistnienie Niepokalanowa jest w jakimś stopniu błogosławieństwem dla ludzi w ogóle, a w szczególności dla tych, którzy tu zostali powołani.

Br. Innocenty często zachęcał nas do czytania Pisma Świętego, zwłaszcza Ewangelii. Pamiętam, że szło mi to dość opornie. Trzeba było sporo czasu, aby się przekonać, że jest to lektura najważniejsza i że br. Innocenty miał rację.
Często zachęcał nas także do oddania się i ufności względem Niepokalanej "na przepadłe".
Br. Innocenty w sposób szczególny czcił św. Maksymiliana i modlił się do niego.

Kiedyś, gdy Niepokalanów przeżywał jakieś trudności - było to chyba w roku 1993 lub 1994 - br. Innocenty zaproponował br. Patrycemu Gumiennemu i mnie, abyśmy poszli pomodlić się do celi św. Maksymiliana.

Gdyśmy się już tam znaleźli, br. Innocenty ukląkł, a potem pochylił się czołem do podłogi. My uczyniliśmy to samo. W tej postawie odmówiliśmy "Zdrowaś Maryjo..." W planach mieliśmy powtarzanie takich nawiedzin celi, w której żył, pracował i z której był zabrany do obozu św. Maksymilian. Niestety, z powodu dużej ilości pracy, którą każdy z nas był obciążony, nigdy już po raz wtóry nie modliliśmy się tam razem.

Br. Innocenty miał swoją własną jakby formułę błogosławienia. Wobec mnie wypowiadał ją na pewno przynajmniej kilka razy. Ostatni raz błogosławił mi, kiedy odwiedziłem go w szpitalu wieczorem 17 listopada 1994 r., w przeddzień swej śmierci. Nie przypuszczałem, i Brat chyba również, że to było nasze ostatnie na ziemi spotkanie. Był wtedy, jak zresztą zawsze, bardzo spokojny i radosny. Przed moim odejściem, przy pożegnaniu, powiedział do mnie: "Niech Niepokalana Bratu błogosławi".

Br. Czesław Adamiak

Chciał dla Niepokalanej jak najwięcej zrobić

Śp. br. Innocentego poznałam 9 marca 1987 r. Wcześniej, w lutym tegoż roku, napisałam list do Niepokalanowa, na adres wskazany przez znajomą dziewczynę. Z wielką radością czytałam odpowiedź br. Innocentego zapraszającego mnie do Niepokalanowa. Przyjechałam więc w poniedziałek 9 marca, ponieważ Brat napisał, aby nie przyjeżdżać w sobotę ani w niedzielę, bo wtedy jest dużo interesantów.

Brat zakwaterował mnie w Domu Rekolekcyjnym I i powiedział, że mogę tu być, ile zechcę. Brat przychodził do mnie do pokoju na każdy mój telefon do niego (tak się umówiliśmy). Razem się modliliśmy i prowadziliśmy rozmowy o Rycerstwie Niepokalanej. Przynosił mi wiele materiałów do czytania. W środę 11 marca, w kaplicy na górze, oddałam się Matce Bożej do całkowitej Jej dyspozycji.

Te trzy dni spędzone w Domu Rekolekcyjnym pozwoliły mi poznać Brata i zaprzyjaźnić się z nim. Obydwoje wiedzieliśmy, że łączy nas już od pierwszej chwili wspólne dążenie...

Pragnęłam bardzo, aby powstało w mojej parafii Rycerstwo Niepokalanej, ale Brat stwierdził, że trzeba porozmawiać z ks. Proboszczem by zaprosił do parafii któregoś z ojców z Niepokalanowa na niedzielne Msze święte z kazaniami o Rycerstwie Niepokalanej. Wiedziałam, że to będzie dla mnie bardzo trudne, ale zgodziłam się to uczynić. Po pokonaniu wielu trudności wszystko zostało wykonane według wskazań br. Innocentego. Do Rycerstwa zapisało się wtedy w mojej parafii ponad 500 osób. Zapisów dokonywałam ja i moje koleżanki.
Już w tym czasie zaczęłam się rozglądać za osobami, które pomogłyby mi prowadzić Rycerstwo.

Zawsze jednak wiedziałam, że mogę liczyć na wsparcie i dobrą radę br. Innocentego, który mną kierował, bądź to przez listy, których napisał do mnie ponad 40, bądź w bezpośrednich rozmowach, gdy przyjeżdżałam na zjazdy lub po miesięcznik "Rycerz Niepokalanej". W tamtych latach po "Rycerza" trzeba było jeździć osobiście. Początkowo jeździłam co miesiąc, a od października 1987 r. nawiązałam współpracę z sąsiednią parafią Św. Wojciecha, więc już jeździliśmy na zmianę, co drugi miesiąc.

Br. Innocenty urzekał mnie prostotą i serdecznością. Każdy z animatorów, którego raz przywiozłam do Niepokalanowa, zostawał ciepło przez Brata przyjęty. Tak powstawała grupa animatorów z wielu parafii kieleckich.

Wcześniej br. Innocenty powiedział mi, żebym znalazła kogoś na moje miejsce w parafii, a ja żebym się zajęła tworzeniem zespołu animatorów diecezji kieleckiej. Tak nawet zatytułował jeden z listów do mnie: "Droga animatorko diecezji kieleckiej". Zawsze starałam się wypełniać wolę br. Innocentego, więc i to też wypełniłam.

Brat prosił także, aby założyć kronikę kieleckiego MI. Z wielkim trudem przyszło znaleźć kogoś, kto by miał zdolności plastyczne. Musiałam również odtwarzać z moich notesów zdarzenia już z kilku poprzednich lat, zwłaszcza zakładanie MI w parafiach przez ojców i br. Innocentego.

Zakładanie MI odbywało się zawsze w niedzielę po sobotnich dniach skupienia. Najpierw br. Innocenty przyjeżdżał do Kielc z o. Ryszardem Żuberem, a potem z o. Mirosławem Adaszkiewiczem. Dni skupienia były organizowane w ten sposób, że ja ustalałam w Kielcach dzień spotkania i miejsce oraz program. Następnie pisałam list do br. Innocentego, a Brat organizował wyjazd od strony Zakonu, tzn. uzgadniał możliwość wyjazdu z o. Gwardianem i pisał do mnie list potwierdzający przyjazd.

Przyjeżdżali w sobotę rano, początkowo nawet w piątek wieczorem. Po przeprowadzeniu dnia skupienia, noclegu w seminarium lub w parafiach, wyjeżdżali w niedzielę rano, każdy do innej parafii, aby głosić nauki o MI na Mszach świętych. W tym czasie animatorzy dokonywali zapisów do Rycerstwa Niepokalanej. Zawsze tak z br. Innocentym, jak i z Ojcami, jechało kilku animatorów do pomocy. W ten sposób założone zostało Rycerstwo w 26 parafiach.

Br. Innocenty wszystkie te trudy znosił z wielką radością i nigdy nie okazał, że nocleg czy jedzenie mu nie odpowiada łub że głoszenie konferencji na kilku Mszach świętych jest dla niego ciężarem. Prosił tylko, żeby zawsze był mikrofon do przemawiania, bo miał słaby głos i musiał go bardzo wysilać, żeby być słyszanym w większej grupie.

Zawsze miał dość ciężką teczkę, więc starałam się, aby ktoś był koło niego i tę teczkę nosił. Brat był człowiekiem bardzo mocnym duchem, skoro podejmował takie trudy, a jednocześnie człowiekiem słabym fizycznie, bo jeśli to było możliwe, przemawiał na siedząco. Często zapominał o lasce, którą się podpierał. Dopiero przy wyjściu musieliśmy jej szukać.

Brat chciał dla Niepokalanej jak najwięcej zrobić. Zawsze miał tylko to na celu. Gdy raz zapytałam, czy może zjeść to jedzenie, które mamy, a był to jeden z pierwszych dni skupienia i nie było gdzie zorganizować obiadu dla Brata, powiedział, że "tylko drutu kolczastego nie jem, a tak wszystko może być". Był tak mało wymagający, na wszystko się godził i zawsze był radosny, a jeszcze wyrażał troskę o nas, czy my wytrzymamy te wszystkie przeciwności, jakie napotykamy z zakładaniem MI.

Brat był dla nas wielkim przykładem. Pamiętam trzydniowe rekolekcje w Dębnie w bardzo zimnym domu. Pomimo że postaraliśmy się o dodatkową kołdrę, to warunki były straszne, lecz za to owoce duchowe ogromne. Wtedy bardzo dużo osób przeżyło nawrócenie. Jedna uczestniczka, uczennica szkoły średniej, gdy zapytałam z lękiem jak przeżyła te trzy dni w zimnie, odpowiedziała: "Tego, co przeżyłam, opowiedzieć się nie da, a zimno jest mało ważne". Potem ta dziewczyna była przez wiele turnusów animatorką.

Wtedy w Dębnie przebywało dużo młodzieży. Wieczorem zeszli się wszyscy do jednego pokoju, posiadali na łóżkach, a br. Innocenty opowiadał im do późna w nocy o św. Maksymilianie, o Niepokalanowie, o Rycerstwie.

Miał ogromny dar opowiadania. Nie korzystał nigdy z żadnych kartek, choć mówił godzinami. Jest nawet gdzieś takie zdjęcie, gdy Brat jest już bardzo zmęczony i usypiający (zbliżała się prawie północ), a młodzież wpatrzona w niego słucha. Raz mnie ktoś zapytał czy ja się nie nudzę, gdy jadę z Bratem zakładać Rycerstwo w jakiejś parafii, bo przecież słyszę to samo na kilku Mszach świętych. Odpowiedziałam, że nigdy takiego uczucia nie doznałam. On mówił tak, jakby się modlił, a ja uczestniczyłam w tej jego modlitwie.

Cieszył się bardzo br. Innocenty, gdy zorganizowaliśmy w Tumlinie ośrodek do prowadzenia turnusów rekolekcyjnych dla dzieci. Bardzo wysoko cenił i obdarzał przyjaźnią tamtejszego animatora.

Nasz drogi Brat żywo się interesował rekolekcjami w Krajnie. W 1994 r. odwiedził to miejsce i bardzo się cieszył, że Niepokalana tak wiele dzieł pomogła w Kielcach zorganizować. Cieszył się również, że Rycerstwo kieleckie tak gorliwie pracuje w szpitalach, i gdy zapytaliśmy, czy chciałby spotkać się i przemówić na niedzielnych Mszach świętych w szpitalach, przyjął to zaproszenie z wielką radością. Był wtedy w trzech szpitalach Odwiedził też kieleckie więzienie oraz Dom Dziecka. Przemawiał także w katolickim radiu "Jedność". Później radio powtarzało to wystąpienie...

Br. Innocenty był człowiekiem bardzo pracowitym, radosnym i serdecznym, zwłaszcza dla animatorów. Umiał pomóc. Gdy raz byłam w Niepokalanowie, mówiłam, że jest trudno, że nic nie wychodzi, że tyle trzeba znieść upokorzeń i innych cierpień. Brat pogładził mnie wtedy po ręce i powiedział: "Nie martwić się - wtedy zbawia się «gruba ryba»".

Dobrze rozumieliśmy się z Bratem, często mówiliśmy skrótami. Innym razem, gdy koleżanki "poskarżyły", że późno wieczorem chodzę i jeszcze mnie ktoś zabije, a Brat wiedział, że nie chodzę zbytecznie, tylko albo z odwiedzin od chorych albo z załatwiania innych pożytecznych spraw, uśmiechnął się i powiedział: "Śmierć męczennika, to bilet I klasy do nieba". Wszyscy się uśmiechnęli i przeszliśmy do dalszych tematów. On umiał wszystko rozładować i miał zawsze dobrą odpowiedź. Z grupą animatorów z Kielc robił spotkania na każdym zjeździe, zawsze pouczał, wychowywał.

Te spotkania były spontaniczne, albo w Ośrodku MI, albo na ławkach za bazyliką, albo w jakiejś salce. Wykorzystywał każdą chwilkę i każde miejsce. Oprócz tego dużo rozmawiał indywidualnie.

Podziwialiśmy, skąd ma tyle siły, aby wszystkim pomagać i wszystkich spamiętać, setki animatorów. Gdy raz zapytaliśmy, czy długo w nocy pracuje, nie określił godziny, ale powiedział, że "nie można zbyt późno chodzić spać, bo zauważył po sobie, gdy swego czasu chciał dużo zrobić i zbyt późno chodził spać, to właśnie mniej pracy wykonał, bo był zbyt słaby".

Pamiętam jeszcze jedną znaczącą jego wypowiedź. Gdy żaliłam się na innych pomagających mi ludzi, że często zrobią coś i zaraz odchodzą. Wtedy br. Innocenty mówił mi: "Nie martwić się i nie mieć żalu do tej osoby, może ona tylko tyle mogła zrobić, może tylko tyle jej brakowało do zbawienia".

Przemówienia w Kielcach na dniach skupienia (Ojciec zawsze głosił konferencję tematyczną, natomiast Brat - świadectwo życia św. Maksymiliana) lub na niedzielnych Mszach świętych w parafiach były bardzo proste, dla każdego jasne, często kończące się jakąś modlitwą św. Maksymiliana do Niepokalanej.

Często cytował z pamięci modlitwę z pierwszego dnia Nowenny do Niepokalanej. Mówił to tak pięknie, że nawet się nie zauważało, jak to jest pięknie wmontowane w całość przemówienia. Był powszechnie lubiany i szanowany. Dni skupienia z miesiąca na miesiąc gromadziły większą liczbę uczestników.

Br. Innocenty był postacią podziwianą i znaną w wielu parafiach Kielc. Nikt nie wątpił w szczerość jego mowy i życia. Był tak autentyczny, że nie można było nie wiedzieć, że żyje tylko dla Niepokalanej i o wszystko zabiega tylko dla Niej. Ludzie zaczepiali go wszędzie, na drodze, na korytarzu, on z każdym porozmawiał, udzielał rad w różnych osobistych sprawach, zawsze zachęcał do modlitwy i czytania "najpiękniejszej książki" - Pisma Świętego.

Rycerstwo diecezji kieleckiej wiele zawdzięcza br. Innocentemu. Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu i Niepokalanej niech będą dzięki, że takiego świętego Brata do nas skierowali i pozwolili nam przez Brata zaistnieć jako Rycerstwo Niepokalanej.

Zofia Bracha

Br. Innocenty - "ojciec" świeckich animatorów MI

Br. Innocentego Marię Wójcika spotkałem 28 lipca 1991 r. w Niepokalanowie. Był to Ogólnopolski Dzień Modlitw MI, o którym dowiedziałem się z listu p. Marii Kubel z Chicago. Pamiętam, że jakaś siła wewnętrzna pchała mnie wówczas, by przybyć do Niepokalanowa właśnie w tym dniu. Od kilku miesięcy byłem już Rycerzem Niepokalanej. Matka Najświętsza życzyła sobie, abym pojechał po Jej Cudowny Medalik i wstąpił do MI 17 maja 1991 r. w USA.

Tego dnia, 28 lipca, gdy przybyliśmy do Niepokalanowa całą rodziną, wszyscy postanowili przystąpić do sakramentu pojednania. Ponieważ uczyniłem to przed wyjazdem, miałem chwilę czasu wolnego. Wtedy Niepokalana pokierowała moje kroki do Ośrodka MI. I właśnie wtedy po raz pierwszy zobaczyłem Brata krzątającego się w Ośrodku. Wewnętrzny głos podpowiedział mi, abym podszedł, przedstawił się i porozmawiał. Tak też się stało.

Mimo dużego zmęczenia, które zauważyłem na twarzy Brata, poświęcił mi on ponad godzinę czasu, wysłuchując bardzo uważnie tego, co mu mówiłem o sobie i moim wstąpieniu do MI. Później udzielił mi, jako początkującemu Rycerzowi, wielu porad swoim zachrypniętym głosem, patrząc badawczym, bardzo wymownym, pełnym serdeczności i miłości wzrokiem w moje oczy, a ja w jego. Już wówczas przez moją głowę przebiegła myśl: "To nie jest taki zwykły brat". I tak się też później okazało.

Po raz drugi spotkałem br. Innocentego w dniach 24-26 kwietnia 1992 r. na Ogólnopolskim Spotkaniu Animatorów MI, na które zostałem przez niego zaproszony. Przybyłem do Niepokalanowa, choć w tym czasie miałem w planie wyjechać do USA. Znów Brat poświęcił mi wiele czasu. Przydzielił mi wtedy pokój z p. Józefem Lisiewskim z Łodzi, który również przekazał mi wiele o MI.

Osobiście zwróciłem wtedy uwagę na rozmodlenie br. Innocentego - takie inne, głębokie, pokorne, ufne, ale i radosne zarazem. Każdego dnia podziwiałem jego służbę wobec animatorów. Tak chętnie wszyscy z nim rozmawiali, prosili o rady i materiały, zwierzali się ze swoich trosk, czasami niepowodzeń i trudności w parafiach.

Wtedy właśnie postanowiłem, że nie będzie wyjazdu do USA, nie będzie dostatku, pomnażania majątku i wygody dla rodziny, dla dzieci. Wybrałem ofiarną pracę dla Niepokalanej. Zapragnąłem, by chociaż trochę wzorować się na osobowości i człowieczeństwie br. Innocentego, by uwierzyć mocno w to, co mówił o Niepokalanej i św. Maksymilianie.

Br. Innocenty wielokrotnie powtarzał: "Bracie Leszku, zaufaj mocno Niepokalanej, a będą wielkie owoce". Mówił też: "Bardzo szczęśliwa jest ta dusza, która odda się bezgranicznie Niepokalanej".

Przez lata naszej znajomości, później już bardzo bliskiej (kiedyś nawet był wraz z o. Stanisławem Piętką gościem w naszym mieszkaniu w Tarnowie), promieniowała z niego wielka miłość do bliźniego tak, że było niemożliwe, by go nie pokochać jak "drugiego ojca". Prawdziwie po ojcowsku kształtował duchowo każdego animatora MI do wielkiej miłości Boga przez Niepokalaną.

W okresie od 19 marca 1992 r do 9 listopada 1994 napisał do mnie ponad 60 obszernych listów, które poza bezpośrednimi rozmowami wywarły duży wpływ na moja osobowość - kształtowały moje człowieczeństwo i coraz doskonalsze oddanie się Niepokalanej. Wierzę bardzo mocno, że przez modlitwę rozmawiał z Niepokalaną.

Myślę, że to on, za swego życia i po odejściu do Pana, swoją modlitwą w mojej intencji, o której mnie w listach i rozmowach zapewniał, wyprosił, że mogłem i nadal mogę pracować dla MI i zdobywać dusze dla Niepokalanej. W ostatnim liście do mnie napisał jakby testament:

"Bardzo zależy nam na utrwaleniu i rozwoju MI w diecezji tarnowskiej. Trzeba siać obficie pod sztandarem Niepokalanej".

To co wtedy napisał, dokonuje się obecnie przez jego orędownictwo u Niepokalanej.

Kończąc to krótkie świadectwo o ś.p. br. Innocentym, pragnę podkreślić, że był on chodzącą "cichą i pokorną światłością na tej ziemi" - człowiekiem spełniającym na wzór św. Maksymiliana jak najdoskonalej wolę Boga i Niepokalanej.

Jeszcze dziś widzę w pamięci dokładnie jego rozmodloną postać przed cudownym Obrazem Matki Bożej Bolesnej w Krakowie i słyszę wypowiedziane później słowa: "Bracie Leszku, czuję się coraz słabszy. Może niedługo odejdę z tej ziemi, ale Ty, Bracie, nie zwalniaj, bo trzeba się śpieszyć, by jak najwięcej dusz podbić Niepokalanej". Wziąłem sobie mocno do serca to jego życzenie. Pragnę je realizować z całych sił służąc do końca moich dni Bogu, Niepokalanej i Kościołowi.
A ś.p. br. Innocenty jako "ojciec" wszystkich świeckich animatorów MI jest godny, by rozpocząć proces beatyfikacyjny jego osoby.

Leszek Jaworski, 1998 r.


Oprac. MARYJNI.PL