Charles-Éléonore du Friche des Genettes (1778-1860)

Założyciel bractwa Niepokalanego Serca Maryi, proboszcz kościoła Matki Bożej Zwycięskiej w Paryżu, żył w czasach rewolucji francuskiej i dzięki ogromnemu zaufaniu do Matki Bożej potrafił ożywić obumarłą duchowo parafię, jak również przyczynić się do rozpowszechnienia nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi.

10 VIII 1778 r. urodził się Charles-Éléonore du Friche des Genettes w rodzinie drobnej szlachty z Alençon. Otrzymał solidne wychowanie w tradycji katolickiej i królewskiej. Wpływ matki pozostawił niezatarty ślad w sercu i w umyśle tego żywego i stanowczego dziecka, rozwijając w nim solidne zakorzenienie w religijności ojców.

Terror w czasach rewolucji francuskiej wzbudził u niego kontrrewolucyjne nastawienie. Kiedy dowiedział się, że jego wuj i ojciec chrzestny, jako członek Konwentu Narodowego, zagłosował za śmiercią króla, uznał, że został splamiony honor rodziny i że do niego należy jego oczyszczenie, pokazując w ten sposób, że można zostać świętym w każdej rodzinie. Mając zaledwie 14 lat, opowiedział się po stronie księży, którzy odmówili przysięgi na wierność konstytucji Francji, nazywanych "księżmi niekonstytucyjnymi". Nocami odwiedzał tych księży w ich miejscach ukrywania się, zaspokajając ich potrzeby. W konsekwencji doprowadziło to do aresztowania jego ojca.

W 1794 r. ojciec Charlesa, jako "podejrzany" sędzia, został aresztowany i wtrącony do więzienia w Dreux, a majątek skonfiskowany. W domu zapanowała bieda. Przez tygodnie rodzina żyła z datków. Matka bezskutecznie zabiegała do władz o uzyskanie zwolnienia dla męża. W więzieniach Dreux przebywało ponad 150 ojców, których losem nikt się nie martwił. Charles nie mogąc dłużej tego znosić, 4 VIII 1794 r., nie mówiąc nikomu, poszedł na zebranie klubowe.

Wśród zgiełku i zamieszania Charles zdecydowanie wszedł na podium i przemówił: "Obywatele, miasto Dreux wzdycha smutno pod surowością jarzma nałożonego na nie w imię wolności; a wy, którzy jesteście jego dziećmi, jak - powiedzcie mi - możecie pozostać głusi na jego skargi? (...) Jesteście suwerennym narodem i w waszej obecności ktoś przychodzi, aby porwać waszą miłość, waszego ojca, waszego męża. Zobaczcie, ile rodzin pogrążyło się w żałobie! A jakie zbrodnie popełnili ci, którzy są przetrzymywani w tej niewoli? Żadnego! Wiecie to równie dobrze i wy, jak i ci, którzy są ich wrogami. Wstańcie, już czas! (...) Tak, już czas, wstańcie, a całe miasto ujrzy waszą odwagę".

Po pierwszych słowach zapadła zupełna cisza, a na koniec gromkie brawa powitały odważne przemówienie. Mówca nie mógł uwierzyć, że tak niewielkim kosztem wygrał swoją sprawę. W ten sposób Charles uzyskał uwolnienie dla swego ojca.

W triumfalnym powrocie ulicami miasta można było słyszeć imię odważnego wyzwoliciela - 16-letniego dziecka! - przekazywane z ust do ust.

Mały kapłan w Saint-Lomer

Ojciec Charlesa chciał, żeby syn został sędzią, a matka starała się, aby Charles poznał młodą kuzynkę, bogatą i miłą.

Nieoczekiwanie Charles poważnie zachorował, zarażając się tyfusem. Lekarz postawił diagnozę: już stracony, jego godziny są policzone... Charles, zdając sobie sprawę, że jego koniec jest bliski, z trudem odwrócił się do ściany, opanował na chwile ból, po czym oddał się w ręce swego niebieskiego Ojca: "Mój Boże - powiedział z głębi serca - jeśli mnie uzdrowisz, ślubuję poświęcić się i całkowicie należeć do Ciebie w Twoim Kościele".

Ledwie dokończył swoją modlitwę o uzdrowienie, zapadł w głęboki sen. Kiedy się obudził, był całkiem zdrowy. Przepełniło go uczucie wdzięczności wobec Ojca Niebieskiego, który przywrócił go do życia, aby mógł zostać księdzem. Odtąd jego życie stanie się nieustannym dziękczynieniem.

Lekarz i rodzice musieli obserwować cud; ale w 1793 r. mógł jedynie zamienić ślub na poświęcenie się ukrywającym się księżom. Organizował spotkania modlitewne i wyjaśniał doktrynę chrześcijańską dla kobiet na przedmieściach Dreux, namawiając je, aby powróciły do kościołów i uczyniły je na nowo miejscami modlitwy. Aby powstrzymać tę niepohamowaną gorliwość, państwo des Genettes przenieśli się w swoje rodzinne strony - do Saint-Lomer - w nadziei, że będą tam mogli wieść spokojniejsze życie. Charles jednak natychmiast zapytał o księży "nieposłusznych", aby do nich dołączyć i otrzymać od nich lekcje i rady. W zamian poświęcił się nauczaniu dzieci, katechizacji kobiet, a w niedziele gromadził swoich małych ludzi w kościele na celebrację Mszy św. "Niezrównany przyjaciel i mistrz", ks. Desprez, podczas długich spacerów po lesie wprowadzał młodego Charlesa w życie kapłańskie i uczył teologii.

W 1803 r. poważna choroba klatki piersiowej pozwoliła mu uzyskać zwolnienie ze służby wojskowej i wstąpić do seminarium duchownego w Sées. Święcenia kapłańskie przyjął 9 VI 1805 r. Kościół otrzymał jeszcze jednego sługę i apostoła, grzesznicy - ​​pocieszyciela i przyjaciela, piekło - groźnego wroga.

"Bóg chce, abyś był proboszczem"

W okresie tzw. Restauracji Kościół odzyskał wolność. Charles des Genettes myślał, że będzie mógł teraz zrealizować swe powołanie do życia zakonnego. W związku z tym 7 IX 1815 r. spotkał się z jezuitą o. Pierre de Clorivièrem, ale mocno się rozczarował, gdy usłyszał odpowiedź: "Nie ma takiej możliwości, mój drogi przyjacielu, abyśmy przyjęli cię do naszego Towarzystwa. Musisz porzucić swoje plany raz na zawsze".

- Ale dlaczego, ojcze?

- Bo taka jest wola Boga.

- Ale to pragnienie towarzyszyło mi już od bardzo dawna..., wydaje mi się, że to będzie dla mnie najpewniejsza droga do osiągnięcia doskonałości i zbawienia.

- Jesteś w błędzie, mój dobry przyjacielu, Bóg chce, abyś był proboszczem dla czynienia jeszcze więcej dobra...

- Ja, proboszczem! O, przenigdy! Już dwukrotnie odmówiłem przyjęcia tego brzemienia. Kiedy zostałem księdzem, moim celem było sprawowanie świętej posługi poprzez głoszenie kazań i spowiedź; ale nigdy nie zamierzałem być proboszczem.

- Taka jest jednak wola Boża wobec ciebie. Nie minie rok, jak otrzymasz nominację na proboszcza. Odmówisz, ale wola przełożonych zmusi cię do jej zaakceptowania. Zostaniesz wysłany do parafii, gdzie będziesz musiał wiele wycierpieć, ale gdzie uczynisz wiele dobra. Po kilku latach zostaniesz wysłany do innego miasta.

Choć decyzja ta była sprzeczna z jego głębokimi pragnieniami, ks. des Genettes poddał się woli Bożej tak wyraźnie wyrażonej. Wrócił do swojej diecezji ze spokojem duszy, gotowy do walki z przeciwnościami.

Przełożeni wysłali go do parafii Montsort, która powitała go zamkniętymi drzwiami kościoła i obrzuceniem go tysiącami obelg. Ze spokojem stawił czoła burzy i podjął się odwiedzania swoich parafian, odważnie stając wobec zatwardziałych i wrogich twarzy. Obelgi i groźby nie oszczędziły dzielnego kapłana, ale nie tylko go nie zaniepokoiły, ale wzmocniły jego determinację. Lubił cytować słowa św. Pawła: "Mnie zaś najmniej zależy na tym, czy będąc osądzony przez was, czy przez jakikolwiek trybunał ludzki..." (1 Kor 4,3).

Spełniła się pierwsza część przepowiedni o. de Clorivière. Wielebny des Genettes był księdzem i radził sobie dobrze, płacąc wysoką cenę za nową falę oszczerstw, na skutek których musiał opuścić Montsort.

Kapłan Misji Zagranicznych

W Paryżu znalazł się dzięki wpływom przyjaciela, gdzie pracował dla Paryskiego Towarzystwa Misji Zagranicznych. W tym czasie ks. des Genettes często spotykał się z jedną ze sióstr miłosierdzia, które niedaleko seminarium otworzyły ośrodek charytatywny. Zwierzył się jej ze swoich obaw związanych z sierotami. Od razu się zrozumieli: "Złóżmy nasz projekt w Niepokalanym Sercu Maryi - powiedział do Niej - jeśli to Ona go inspiruje, Ona zapewni nam środki do jego realizacji i będziemy działać pod Jej kierunkiem". Wkrótce powstał dom, który już po roku okazał się za mały. Ks. des Genettes ofiarował resztę swojego majątku, ale na zakup większego domu potrzebował jeszcze 30 tys. franków. Kiedy dowiedział się o tym król Karol X, przekazał niezbędne pieniądze, prosząc, aby w zamian modlił się za jego synków. Na cześć króla sierociniec nazwano Providence Saint-Charles.

Przedsięwzięcie było kościelne, dlatego padło ofiarą oszczerstw, wylewających kalumnie wobec intencji założyciela. Jednak działo się wiele dobra i wszystko szło tak doskonale, że pewnego dnia ks. des Genettes powiedział s. Madeleine: "Moja siostro, obawiam się, że zawiedliśmy Pana Boga; nasza praca idzie zbyt dobrze, nie doświadczyliśmy krzyża!".

Rewolucja lipcowa 1830 r. zaskoczyła księdza na rekolekcjach. Jego pierwszą myślą było przyjść z pomocą swoim sierotom. Okolica była w rękach buntowników i te "diabły" próbowały wtargnąć do sierocińca. S. Madeleine zgromadziła wszystkich przed Najśw. Sakramentem. "Nie pozwolimy, aby odebrano nam Pana - powiedziała - módlmy się do Niego, aby nas strzegł, a my Go strzec będziemy".

Nie mogąc dotrzeć do swoich sierot, ksiądz Misji wyruszył do Szwajcarii, aby pomagać oblężonym tam strażnikom szwajcarskim, pozbawionym żywności i amunicji. Pod gradem kul udało mu się, ryzykując życiem i przyszłością, przemycić żywność i sprzęt, aby mogli stawić czoła najeźdźcom.

Po upadku Karola X, jeden z przyjaciół ks. Charlesa zaproponował, aby poszedł z nim do Fryburga, gdzie wycofała się część wiernych członków rodziny królewskiej. 29 IX 1830 r. ks. des Genettes udał się na wygnanie.

Kapłan Matki Bożej Zwycięskiej

Kiedy 27 III 1832 r. w Paryżu wybuchła cholera, zbierając obfite żniwo, ks. des Genettes został wezwany przez swojego biskupa, Hyacinthe-Louis de Quélen, aby wsparł ofiarną posługę księży wśród chorych, co czynił z dobrze sobie znaną gorliwością.

Po powrocie z wygnania ks. des Genettes z przerażeniem odkrył straszliwe oblicze Paryża poważnie dotkniętego bezbożną rewolucją. Opisał to swojemu przyjacielowi, biskupowi Lozanny, 1 VIII 1832 r.: "Duch religijny tam wyraźnie wymiera. (...) Masy ludności są bezbożne i żyją obojętnie w swego rodzaju negatywnym ateizmie. Ludzie żyją tylko dla gier, dobrego jedzenia, przyborów toaletowych, przyjemności, pokazów - oto cel ich pracy i pragnień! Niemoralność, najbardziej bezwstydna sprośność, taka jest moralność publiczna. Młodość, dzieciństwo pogrążają się w libertynizmie. (...) Zmierzamy w stronę barbarzyństwa. Księża są zniechęceni".

To właśnie w tym kontekście ks. des Genettes dowiedział się o swojej nominacji na proboszcza parafii Matki Bożej Zwycięskiej (Notre-Dame des Victoires), co wypełniło trzecią część proroctwa o. de Clorivière. Ale zastał parafię w duchowej ruinie. Po czterech latach wysiłków i modlitw parafia nadal była duchową pustynią, ku rozpaczy biednego pasterza. "Jak mogę nie narzekać - pomyślał - w obliczu jałowości mojej posługi? Dusze, których zbawienie jest nam powierzone i za które odpowiemy przed Bogiem, są zgubione w naszych rękach".

Nadeszła godzina Boga...

"Poświęć swoją parafię Najświętszemu i Niepokalanemu Sercu Maryi"

Ks. des Genettes sam tak opowiadał o interwencji Najśw. Maryi Panny: "Arcybractwo narodziło się 3 grudnia 1836 r. Tego dnia o godz. 9 rano rozpocząłem Mszę św. u stóp ołtarza Najśw. Maryi Panny, gdy przyszła mi do głowy pewna myśl..., a była to myśl o bezużyteczności mojej posługi w tej parafii: «Co ty tu robisz, twoja posługa jest bezużyteczna; zobacz, co zyskałeś przez ponad cztery lata, odkąd tu jesteś? Wszystko stracone, ci ludzie nie mają już wiary. Powinieneś roztropnie się wycofać»". Przerażony, nie mogąc się od tej myśli uwolnić, modlił się: "«Mój Boże, w jakim jestem stanie? Jak złożę Najświętszą Ofiarę? Nie mam wystarczającej wolności umysłu, żeby ją ofiarować. O mój Boże, wybaw mnie od tego nieszczęsnego rozproszenia!» Ledwie skończyłem modlitwę, wyraźnie usłyszałem słowa, wypowiedziane bardzo uroczyście: «Poświęć swoją parafię Najświętszemu i Niepokalanemu Sercu Maryi»". Ten wewnętrzny głos natychmiast przywrócił mu spokój i wolność umysłu, pozwalając mu kontynuować Mszę św.

Po Mszy św. ks. des Genettes wrócił do swego mieszkania i bez problemu napisał statut stowarzyszenia, o którego zatwierdzenie poprosił arcybiskupa Paryża. Dzięki temu mógł jak najszybciej przystąpić do realizacji Bożego natchnienia. W niedzielę, 11 XII 1836 r. proboszcz zaprosił swoich parafian na wieczorne nabożeństwo, aby "wybłagać Boże miłosierdzie przez ochronę Serca Maryi i łaskę nawrócenia grzeszników". Myślał, że zbierze co najwyżej 50-60 osób. O godz. 19 zastał w kościele 400-500 osób. Skąd oni przyszli? Większość nawet nie wiedziała, o co chodzi, a mimo to ta rzesza wiernych z zapałem uczestniczyła w tym nabożeństwie.

16 XII 1837 r. zostało kanonicznie założone Stowarzyszenie Matki Bożej Zwycięskiej (Arcybractwo Niepokalanego Serca Maryi). Później miało ono rozwinąć się w najbardziej zaskakującym, nagłym i niesłychanym tempie. Pomimo wielu trudności, w 1838 r. papież Grzegorz XVI podniósł początkowo tylko parafialne bractwo do godności arcybractwa, przyznając przywilej możliwości zrzeszania wszystkich bractw założonych kanonicznie pod tym samym tytułem i w tym samym celu, nie tylko we Francji, ale na całym świecie.

Odtąd ks. des Genettes zrozumiał swoją misję i znalazł swoje miejsce w Kościele: prowadzenie biednych grzeszników do stóp Maryi, by w ten sposób zwalczać dzieła szatana w duszach i bezbożnym społeczeństwie.

Parafia pełna łaski

Parafia Matki Bożej Zwycięskiej stała się wizytówką tego, czego Najświętsza Dziewica chciała dokonać w swoim Królestwie i na całym świecie za pośrednictwem arcybractwa. Ducha tego stowarzyszenia można streścić w następujący sposób: oddać cześć Najświętszemu i Niepokalanemu Sercu Maryi, wybłagać moc Jej opieki, ale przede wszystkim wybłagać Bożą łaskę przez zasługi tego Serca dla nawrócenia grzeszników.

Mijały miesiące, działy się cuda, mnożyły się nawrócenia. Ks. des Genettes, posłuszne narzędzie Dziewicy Maryi, spędzał dni w konfesjonale i chętnie głosił zbawienie przez nabożeństwo do Niepokalanego Serca.

Parafia Matki Bożej Zwycięskiej była naprawdę uprzywilejowanym teatrem chwały Maryi. Wszystkie ruchy pobożności i nawrócenia XIX w. , wspaniałe w swoich świętych, miały swoje źródło w parafii Matki Bożej Zwycięskiej lub od niej czerpały swój impuls. Duża liczba zagranicznych prałatów odwiedziła kościół Matki Bożej Zwycięskiej, aby poświęcić Maryi swoją diecezję, jak np. bp Ignacy Bourget z Montrealu. U stóp ołtarza Matki Bożej Zwycięskiej narodziło się Zgromadzenie Najświętszego i Niepokalanego Serca Maryi, zał. przez ks. Libermanna - apostoła czarnej Afryki. Modlitwom Arcybractwa zawdzięczamy także niezwykłe nawrócenie Alfonsa Ratisbonne’a , który kilka lat później założył Dzieło Syjonu, poświęcone nawróceniu Żydów.

Postęp i rozwój Arcybractwa nabrały tempa, ks. des Genettes udał się do Rzymu, aby otrzymać błogosławieństwo Następcy św. Piotra. Audiencja u Papieża została wyznaczona na 3 VII 1842 r. Dla księdza z parafii Matki Bożej Zwycięskiej była to chwila niebiańskiego pocieszenia. Udzielając błogosławieństwa, papież Grzegorz XVI wypowiedział następujące słowa zachęty: "Arcybractwo! Jestem wdzięczny, bardzo wdzięczny za całe dobro, jakie czyni we Francji i w całym Kościele. Błogosławię je, błogosławię je, rzekliśmy". - Słowa, które na zawsze zapisały się w rzymskiej duszy proboszcza.

Parafia Matki Bożej Zwycięskiej była niewątpliwie atrakcyjnym i promiennym centrum, jakiego pragnął jej proboszcz, ale odbywało się to kosztem jego zdrowia. Oprócz konfesjonału, kazań i korespondencji, istniała niezliczona liczba dzieł, które swój impuls zawdzięczały temu ogniowi łask, zgodnie z pragnieniem proboszcza, chcącego uczynić swoją parafię ośrodkiem dzieł pod patronatem Najświętszego i Niepokalanego Serca Maryi.

Podboje Maryi dotarły do ​​Anglii, gdzie Arcybractwo rozwijało się, niosąc ze sobą zdroje łask. Ogrom nawróceń sprawił, że proboszcz powiedział: "Maryja odzyskuje swoje królestwo". Wydawało się, że Niepokalane Serce Maryi nie ma już żadnych ograniczeń w swym dążeniu do odzyskania zagubionych narodów i oddania ich w służbę Królestwa Serca Jezusowego.

Rozwoju Arcybractwa nie zahamowała rewolucja 1848 r. ani we Francji, ani w Rzymie. Gdy tylko ks. Charles dowiedział się o wygnaniu papieża Piusa IX do Gaety, nawoływał swoich wiernych do niestrudzonej modlitwy za Kościół święty i jego Przywódcę. W 1854 r. kościół Matki Bożej Zwycięskiej był najbardziej odwiedzanym miejscem w Paryżu. Łaski nadal się tam pomnażały i rozprzestrzeniały po całej ziemi. Przyczyną było miłosierdzie Maryi wobec swego ludu. A nasz proboszcz miał nadzieję na odrodzenie Kościoła wyzwolonego z jarzma bezbożności.

Śmierć maryjnego księdza

Proboszcz parafii Matki Bożej Zwycięskiej obchodził w 1856 r. 50. rocznicę swego kapłaństwa. Miał wrażenie, że doszedł, jeśli nie do końca, to przynajmniej do ostatniego etapu swojego życia. Dlatego też spisał swój testament: "Pragnę zostać pochowany w kościele Matki Bożej Zwycięskiej, u stóp ołtarza Najśw. Maryi Panny, by oczy Tej, która błogosławiła mnie przez całe życie i którą żałuję, że niewystarczająco kochałem i chwaliłem, były zwrócone na mnie".

Będzie musiał pracować przez kolejne trzy lata, składając ofiarę z tego, że nie mógł już odprawiać Mszy ani wychodzić z domu. W ciągu ostatnich 6 miesięcy życia jego pokój stał się miejscem pielgrzymek, do którego przybywali wszelkiego rodzaju odważni i pobożni ludzie, aby okazać mu swoją wdzięczność. Gdy tylko ktoś rozmawiał z nim o Maryi, niebiański uśmiech rozjaśniał jego twarz, jakby Ją już widział. Księdzu, który przyszedł z prośbą o błogosławieństwo dla nowego stowarzyszenia zrzeszonego w Arcybractwie, odpowiedział: "Módlcie się, wytrwajcie, a zwyciężycie. Nabożeństwo do Najświętszego i Niepokalanego Serca Maryi jest zasadą i centrum wszelkiego nabożeństwa". Jego ostatnie słowa brzmiały: "Dziękuję, módlcie się, módlcie się!". Potem zasnął spokojnie w ramionach swojej boskiej i czułej Matki. Był 25 IV 1860 r.


Oprac. MARYJNI.PL

Źródła:

  • L'Abbé des Genettes, Serviteur et apôtre de Marie - crc-resurrection.org
  • Charles-Éléonore Dufriche-Desgenettes - en.wikipedia.org
  • Récit autobiographique de l'Abbé Desgenettes - notredamedesvictoires.com [web.archive.org]